Hej Skarby! Jak dzień?
Buziaki! xx+++++++++++++++++++++
Harry miał omamy. Był całkowicie pewien, że śni mu się koszmar. Koszmar, a zarazem niebo. Z każdej strony dochodziły do niego zapachy. Wpadały do jego nozdrzy i przepływały przez cały jego organizm, by w końcu zatrzymać się w żołądku, który uruchamiał się z każdym kolejnym oddechem. Burczał głośno, a uczucie ssania przypomniało mu szkolne czasy, kiedy to było prawie na porządku dziennym. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz miało miejsce coś takiego.
Dawno, patrząc na to jak jego umysł rwał się do kuchni.
Uchylił powieki, jęcząc głośno, gdy światło przedostało się przez zasłony do jego pokoju. Zbyt jasne, by miał ochotę oglądać je z bliska. Zakręciło mu się w głowie, kiedy próbował podnieść głowę znad obślinionej poduszki.
Był taki obrzydliwy.
Potrzebował uchylić okno i zaczerpnąć świeżego powietrza. Miał wrażenie, jakby nie było otwierane od wieków. Pewnie zardzewiało, a kącikach szkła znajdowały się pajęczyny.
Tak, zdecydowanie tak było.
W powietrzu znów uniósł się ten zapach.
Brzuch zabulgotał.
Zdecydowanie musiał wstać.
Głowa mu pulsowała, gdy przekręcał się na drugi bok. Szybkość w przekazywaniu informacji z mózgu do mięśni była na bardzo niskim poziomie, dlatego dopiero po chwili sięgnął po butelkę wody spod łóżka. Miał ochotę zapłakać, gdy wysunęła mu się z dłoni i upadła na jasny dywanik.
- Nienawidzę świata... - wymamrotał, podnosząc ciężką głowę. Miał wrażenie, jakby była z ołowiu. Czy czegoś równie ciężkiego. A może jeden z sumo usiadł na nim? To by wyjaśniało smród i ten cholerny ciężar na głowie. Pewnie jeszcze mu tam pierdnął.
Wyciągnął rękę i powoli zaczął machać nadgarstkiem, próbując zlokalizować butelkę. Jego głowa z powrotem opadła na miękkie poduszki. Sapał i jęczał, jakby to miało mu w jakikolwiek sposób pomóc w dosięgnięciu do upragnionej wody.
Pisnął z radości, kiedy w końcu mu się to udało, jednak jego humor z powrotem się popsuł, gdy uświadomił sobie, że musi się podnieść, by cała zawartość nie wylądowała na jego twarzy i szyi.
Z westchnieniem uniósł się, łapiąc się za głowę. Jak on nienawidził tego uczucia. Nigdy więcej nie pije, jest o tym całkowicie przekonany.
Prawie dziesięć minut później (dziesięć minut głośnej orkiestry żołądkowej) zajęło mu wydostanie się z pościeli i otwarcie drzwi sypialni. Na jego skórze pojawiła się gęsia skórka, gdy zimne powietrze otuliło jego ciało. Ktoś, kto krzątał się po kuchni, musiał otworzyć okno. Kochał i zarazem nienawidził tej osoby.
Albo w zasadzie osób, bo był przekonany, że to Zayn i Liam wtargnęli do jego mieszkania z zamiarem zaopiekowania się ich głupim przyjacielem. Teoretycznie wszyscy z nich wypili nieco za dużo piwa, ale Harry przechodził ostatnio zbyt wiele załamań nerwowych, by funkcjonować prawidłowo.
Miał wspaniałych przyjaciół.
Znowu doleciał do niego zapach świeżej jajecznicy i przypraw. Słyszał, jak coś skwierczy na patelni pomyślał, że wycałuje Liama za śniadanie, które właśnie przyrządza. Jest w tym absolutnie najlepszy. Zayn pewnie ciągle odsypiał na kanapie w salonie, udając, że pomaga. Tak było zawsze. Harry tak bardzo kochał swoich przyjaciół.
CZYTASZ
O Rozmiar Za Mały. (Larry) ✔
FanficHarry ma poważny zawód i zdanie innych ma z tym coś wspólnego. Ah! I wtedy ktoś znajduje jego telefon i sprawy zaczynają przybierać inny obrót. Krótkie i lekkie. miłość męsko- męska