17

2.1K 125 13
                                    

Zbliżały się święta i koniec roku. Cała nasza piątka zostawała w szkole. Oczywiście tylko dlatego, że razem z Syriuszem i Regulusem nie mogliśmy wrócić do domu z powodu wyjazdu rodziców. Dowiedzieliśmy się o nim parę dni temu kiedy byli już w Egipcie. Super, czyż nie? "Dacie sobie radę to tylko święta." W każdym razie James, Remus i Peter stwierdzili, że nie zostawią nas samych i w ten oto sposób będziemy zatruwać życie nauczycielom, którzy tak jak my zostają w szkole. Według mnie chodziło również o mój pobyt u Pomfrey, ale tego nie powiedzieli na głos. Z resztą nie musieli.
Od samego rana siedziałam na łóżku i przypatrywałam się Lilce, która pakowała swoje rzeczy. Okazało się, że ciotka do której mieli jechać jej rodzice i siostra rozchorowała się i Evans może jechać na święta do domu. Bałam się tylko, że Petunia popsuje jej ten piękny czas. Dorcas i Mary wyjechały już wczoraj więc spokojnie mogłyśmy prowadzić konwersacje nie obawiając się podsłuchiwania.
- Właśnie, miałam ci powiedzieć - Evans nagle uderzyła się z otwartej dłoni w czoło.
- Co jest?- zmarszczyłam brwi nie bardzo rozumiejąc.
- Regulus o ciebie pytał - powiedziała patrząc na moją reakcję. Zamarłam z ręką we włosach.
- Kiedy? - wydukałam.
- Dzisiaj po śniadaniu, był ciekaw jak się czujesz - wytłumaczyła nawet na chwilę nie przestając mnie obserwować.
- Powiedziałaś mu?
- Tak, ale powiedziałam mu również, że powinien sam z tobą porozmawiać- dziewczyna posłała mi znaczące spojrzenie.
- Bianca on się martwi - dodała kiedy się nie odezwałam. Zagryzłam wargę.
- Wiem, ja.. - wskazałam drzwi podnosząc się.- wiesz.
- Idź, widzimy się na obiedzie - posłała mi ostatni ciepły uśmiech i wróciła do pakowania.
Opuściłam pomieszczenie w ekspresowym tempie i od razu skierowałam się do lochów.
Zatrzymałam się niedaleko wejścia do pokoju w lochach i czekałam. Po minucie zaczęłam się wiercić, zaraz potem chodzić w te i z powrotem. W końcu zobaczyłam zbliżającą się ślizgonkę. Miała blond włosy związane w kitkę, za duże okulary, które co chwila poprawiała i nie wyprasowaną koszulę. Była trochę młodsza od Rega. Zastąpiłam jej drogę z lekkim uśmiechem.
- Umm, hej - zaczęłam miło, poprawiając włosy.
- Cześć?- głos miała bardzo przyjemny ale niepewny.
- Mogłabyś zawołać Regulusa Blacka?- poprosiłam przechylając głowę na bok.
- Jasne - jej kąciki ust drgnęły, a na policzkach pojawiły się rumieńce. Oj, Reg czyżbyś miał wielbicielkę? Odsunęłam się i oparłam o najbliższą ścianę podczas gdy dziewczyna zniknęła mi z oczu. Po dwóch minutach z Pokoju Wspólnego wyszedł mój brat. Posłałam mu lekki uśmiech.
- Bianca? - chłopak patrzył na mnie oczyma wielkimi jak spodki.
- Hej, chyba.. możemy porozmawiać?- pierwszym raz czułam się tak niepewna stojąc przed własnym bratem.
- Przejdźmy się na błonia - zaproponował i ruszył w głąb korytarza. Podążyłam za nim. Szliśmy w ciszy aż do wyjścia na zewnątrz.
Zimne powietrze rozwiało moje włosy i sprawiło, że po moich plecach przebiegł dreszcz. Mocniej otuliłam się bluzą.
- Jak się czujesz?- spytałam nie wiedząc jak zacząć rozmowę.
Chłopak wybuchł nagłym, histerycznym śmiechem. Cofnęłam się zdziwiona.
- Pytasz mnie jak ja się czuję, podczas gdy to ty spędziłaś tydzień w śpiączce? - spytał z niedowierzaniem żywo gestykulując.
Wzruszyłam ramionami.
- Jesteś moim młodszym bratem - mruknęłam jakby był to najważniejszy argument na świecie.
- A ty moją siostrą i nie masz pojęcia jak bardzo się o ciebie bałem.
Tego co się wydarzyło potem się nie spodziewałam. Chłopak objął mnie ramionami i przytulił do swojej piersi. Mimo dwu letniej różnicy wieku był ode mnie wyższy. Również go objęłam czując ciepło.
- Przepraszam - szepnęłam ledwo powstrzymując łzy.
- Ja też przepraszam.
- Brakowało mi ciebie, wiesz? Dlaczego nie chciałeś z nami rozmawiać, dlaczego nie chciałeś rozmawiać ze mną?- nie dawało mi to spokoju.
- Rodzice - odparł tylko i wszystko zrozumiałam.
- To może być trudne, ale wiesz mi nie są najlepszym wzorem do naśladowania.
- Wiem, nie mam zamiaru więcej ich słuchać. Chcę znowu mieć z wami dobry kontakt, jak dawniej - przyznał, nie patrząc mi jednak w oczy. 
- My też. Teraz będzie już dobrze - obiecałam odsuwając się.

Ruszyliśmy dalej rozmawiając o rodzicach i wspominając dzieciństwo, które mimo wszelkiego zła nie było najgorsze.
- Chodźmy już, zimno tu trochę - chłopak uśmiechnął się delikatnie, kiedy po godzinie zaczęłam drżeć.
Skinęłam głową i oboje wróciliśmy do budynku. Po rozmowie z bratem miałam dobry humor. Wreszcie, powoli zaczynało się układać. Wtedy tak mi się wydawało.
Trzy razy przeszłam pod znajomymi drzwiami i po chwili weszłam do pomieszczenia wyglądającego jak biblioteka. Zaczęłam przeglądać artykuły szukając czegoś interesującego do przeczytania. Nagle po moim ciele rozlało się ciepło. Spojrzałam na wisiorek należący do Khalidy, błyszczał delikatnie. Niepewnie go dotknęłam. Zamknęłam oczy, kiedy poczułam irytujący ból. Otworzyłam je czując dotyk na policzku. Nade mną pochylała się królowa.
- Miło cię widzieć słonko - uśmiech rozjaśnił jej i tak już piękną twarz.
- Mi też - mruknęłam siadając.- ale mam dużo pytań.
- Wiem, chciałbym na wszystkie odpowiedzieć ale nie mogę.
- Dlaczego?- oburzona wstałam ignorując jej wyciągniętą dłoń.
- Skarbie gdyby to było takie łatwe. Jedyne co mogę robić to nakierować cię na właściwą drogę, dlatego właśnie teraz tu jesteś - posłała mi przepraszający uśmiech.
- Chcesz mnie nakierować?- wygładziłam suknie rozglądając się. Byliśmy w wielkiej sali. Za Khalidą stał wielki tron, obity czerwonym materiałem. Na niewielkim stoliczku obok leżała korona. Kamienna podłoga była zimna co czułam przez brak butów. Nieprzyjemne doświadczenie.
- Tak, nie możesz dźwigać ciężaru sekretów sama. To cię wykańcza.
- Od kiedy wasza wysokość robi za psychologa? - zadrwiłam. Miałam dość zabawy w kotka i myszkę, a porad od kogoś kto mnie w ogóle nie zna, nie potrzebowałam.
- Bianca, to może być dla ciebie trudne, w ogóle przyznanie się do swoich demonów jest trudne ale masz wspaniałych przyjaciół. Pomogą ci - kobieta nie dawała za wygraną.
- Ha i tu jest problem. Nie chcę ich obarczać swoimi problemami. Nie potrzebne im to do szczęścia.
- Wybrałam cię bo wiem, że potrafisz radzić sobie sama ale zaufaj przyjaciołom.
- Ale..- chciałam się kłócić.
- Po prostu to zrób - ucięła kobieta, a ja po chwili znalazłam się w pokoju życzeń. Opadłam na kanapę, wzdychając głęboko.
" Przyznanie się do swoich demonów jest trudne".
Prychnęłam przypominając sobie te słowa.
Przyznanie się do nich nie jest trudne, uśmiercenie ich już tak.

Bianca Black i HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz