Rozdział 22.

1.4K 75 13
                                    

Podczas grania w piłkę nożną straciliśmy poczucie czasu. Ja z Liamem wygrywaliśmy jednym punktem więcej, ale Liliana wraz z Masonem nie dawali się tak łatwo. Ich dusza wojownika wzięła górę, aż do pewnego momentu. Liliana stanęła, jak zahipnotyzowana i z wielkimi gałami patrzyła przed siebie. Podeszłam do niej bojąc się najgorszego. 

- Liliana, miałaś przeczucie? - zapytałam. 
- Ludzie umrą, Vivian. - popatrzyła na mnie. - I to nie jest przeczucie. 

Zacisnęłam jak głupia szczękę głośno wzdychając. Odwróciłam głowę w stronę Liama. Wskazał na ucho, co oznaczało, że mogę mówić. 

- Mnóstwo osób umrze w szkole. - zaczęłam szeptem. - To nie jest przeczucie. Wiesz co to oznacza? 

Blondyn popatrzył na mnie zdezorientowany. Mason zdecydowanie nie mógł o tym wiedzieć. 

- O, cholera. - wcześniej wspomniany chłopak wyciągnął swój telefon. - Muszę iść. Nie obrazicie się na mnie? 

- Nie, no coś ty. - podszedł bliżej Liam. - Idź. Może następnym razem się uda. 

Mason kiwnął głową i zanim zdążyłam mrugnąć, chłopaka już nie było. 

- Szybko do szkoły. - rozkazałam. 

Jak opętani pobiegliśmy do głównego wejścia szkoły, ale.. policja jakby nas wyprzedziła. Mnóstwo osób od dziedziny kwarantanny chodziło w tę i we w tę. 

- Szeryfie Stilinski! - krzyknęłam do znanego mi mężczyzny. - Co się stało? 

- Właściwie to sam nie wiem. - wzruszył ramionami. - Nagle wezwano nas do szkoły i stwierdzono, że panuje kwarantanna.

Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc dlaczego tak nagle. 

- W szkole jest płatny zabójca. - powiedziałam pod nosem. 

- Co mówisz? - zapytał szeryf. 

- Nic. - odeszłam od niego. 

Badałam budynek wzrokiem, jakby to miało pomóc mi w domyśleniu się, kto i jak to zrobił. 

- Nad czym myślimy? - podszedł do mnie Liam. 

- Co wywołuje nagłą kwarantannę? - błądziłam wzrokiem po oknach. - Coś, co niby nie wydaje się szkodliwe dla ludzi.

- Vivian, o czym ty mówisz? Przerażasz mnie. 

- Muszę dostać się do szkoły. 

Ze spodni wyciągnęłam pistolet. Sprawdziłam naboje, po czym zabezpieczyłam go, by mi nie przedziurawił nóg. 

- Nosisz ze sobą broń?! - krzyknął szeptem Liam. 

- Legalnie. - z kieszeni wyciągnęłam pozwolenie. 
Blondyn marszczył brwi zdziwiony. Przecież nie pierwszy i nie ostatni raz widzi broń. Niektóre z nich będą nawet mierzone w jego stronę. 

- Liam, wracaj do domu. Lilianę także odprowadź. - oznajmiłam ostatecznie. - Nie mogę was narazić na niebezpieczeństwo.

- Zwariowałaś? Jeśli ktoś miałby szybko umrzeć to byłabyś to ty. - mówił z wyrzutami. - Jesteś człowiekiem, a ja wilkołakiem. 

- Liam. - odwróciłam głowę z ostrą mimiką. - Tu nie chodzi o to czy zginę, czy nie. To nie jest zwykła kwarantanna. Myślisz, że to możliwe, że wirus pojawił się znienacka i pozarażał ludzi? Nie. Więc jak ci się wydaje, kto za tym stoi? 

- Płatny zabójca. - jego głos złagodniał. 

- Bingo. - pstryknęłam palcami. - Teraz proszę cię, byś zabrał stąd Lilianę. Wróćcie do domu. Jutro porozmawiamy.

- O ile będziesz w stanie. - przejrzał mnie wzrokiem z dołu do góry. 

Odwrócił się na pięcie i poszedł. Przewróciłam oczami, nie mając rady na jego focha. Musiałam uratować cudowną paczkę Scotta. Reszta mnie nie obchodziła. Zrobiłam krok do przodu, ale od razu zostałam zatrzymana. Z uśmiechem irytacji odwróciłam się do osoby, która przeszkodziła mi w planach. 

- Ty się uśmiechasz? - zdziwiła się Lydia, ale szybko zmieniła temat. - Nie możesz tam iść.

- Dlaczego? 

Myślałam, że chodziło o jakąś krytyczną akcję i wejście tam naprawdę zaszkodziłoby mi zdrowotnie. Jednak ona powiedziała coś innego. 
- Bo policja pilnuje wejść.

Zmarszczyłam brwi bojąc się, że uszy zaschły mi w wosku. 

- Co? - zapytałam, dając jej szansę na zmienienie wymówki.

- Nikt nie wejdzie ani nie wyjdzie. Ty też nie możesz.
- No to patrz. 

Chciałam iść, ale dziewczyna uniemożliwiła mi to swoją ręką. 

- Lydia, powiedz o co ci tak naprawdę chodzi.

Długo zbierała w sobie każde zdanie, a i tak żadne nie wyszło z jej ust. Co jakiś czas mamrotała coś niezrozumiałego pod nosem i jak na razie wiedziałam, że marnuję czas. 

- Oni tam umrą, Vivian. - w końcu powiedziała. - Nie chcę, żebyś była następna.

- Nie będę, okej? - zapewniałam. - Jedyne co musisz zrobić to zaufać mi, jasne? - Lydia pokiwała głową. - Wejdę od tyłu i sprawdzę co się dzieje. Stój tu i czekaj

Mając pewność, że nie zostanę ponownie zatrzymana, poszłam na tyły szkoły. Wejdę do szkoły przez szatnię chłopców. Ona nigdy nie jest zamknięta.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz