1

71 17 3
                                    


Północny wiatr przysiadł na zamkowej wieżyczce i spojrzał w stronę uśpionego miasta. Rozkoszował się ciszą, jednocześnie współczując śpiącym ludziom tego spokoju. Byli tacy naiwni, tacy głupi. W powietrzu unosił się jeszcze zapach krwi i cierpienia, a oni tak po prostu spali w swoich domach. 

Wysłannik króla Lasu naprawdę gardził szlachtą. Byli oni tylko leniwymi osobnikami, którzy mieli szansę urodzić się w bogatej rodzinie. Większość nigdy nikomu nie pomogła, a nosiła się po dworze królowej jak największy bohater. Żyli za tym grubym murem i nie wiedzieli, co się dzieje w dalszych zakątkach królestwa, nigdy nie poznali znaczenia słowa "praca", ani nie mieli przyjemności obcowania z rasami innymi niż ludzka, ta najbardziej pospolita. 

Chociaż wstydził się przyznać, to naprawdę cieszył się, że nie jest jednym z nich, jego wrażliwe serce nie wytrzymałoby długo wśród tej nienawiści i chciwości uczonej od najmłodszych lat. Nie mógł pojąć, dlaczego zwykły wieśniak, który dba o ziemię i hoduje na niej niezwykłe odmiany roślin, jest mniej wart od osobnika, który w swoich drogich, skórzanych butach i połyskującej szacie, potrafi tylko odebrać całe wyhodowane dobro, kręcąc nosem i marudząc. Jakim cudem dzieci, które przez cały dzień siedzą sztywno przy biurku i  dostają ataku szału, kiedy zabawka nie ma wymarzonego koloru, są lepsze od wiejskich urwisów, które w pocie czoła pomagają rodzicom, i które same robią sobie zabawki z kawałka szmaty i sznurka. 

Wiele razy pytał o to swojego Pana, jednak ten nie był chętny rozprawiać o ludzkiej głupocie i wypędzał swojego sługę na jakieś odległe polany, żeby ten badał życie innych stworzeń, które bardziej zasługiwały na uwagę. 

Ostatni raz przesunął wzrokiem po uśpionych domach i w końcu zdecydował się na doręczenie wiadomości królowej Lanvanii. 

Zwinnie przeskoczył na drugą wieżyczkę i zajrzał do komnaty, która należała do władczyni. Z niezadowoleniem zauważył, że prawie wszystko było pokryte złotem, chociaż w kraju panowała coraz większa bieda. Wielkie łoże, ze złotymi kolumnami, podtrzymującymi baldachim i pościel wykonana przez labahów, którzy nazywani byli też ludzkimi pająkami, było zbyt wielkie jak dla samotnej wdowy, jednak nadal nie zostało przerobione na broń, której mogło pozazdrościć samo Słońce. Właściwie, leśnemu wysłannikowi, wydawało się, że nad Lanvanią już od jakiegoś czasu wiszą czarne chmury klęski i niepotrzebnej śmierci. Wyrób broni stanął w miejscu, a jedynymi rzeczami, na które szły wszelkiego rodzaju surowce, były trumny. 

Odrzucił od siebie w końcu myśli związane z zagładą tej głupiej, ale cały czas pięknej krainy i powrócił do oglądania komnaty. Na jednej ze ścian wisiał ogromny obraz, przedstawiający królewską rodzinę. Byli piękni, ale to było ich największe przekleństwo. 

Król, o wyglądzie anioła, nie był w stanie dobyć miecza i uderzyć we wroga. Żyjąc w ciemnych komnatach swojego zamku, myślał, że jest bezpieczny. Czasami wygłaszał piękne mowy, w których mówił o miłości do kraju i  gotowości do poświęcenia, jednak były to tylko puste słowa. Mowa dla naiwnych, którzy wielbili króla i gotowi byli uznać za świętą, ziemię, po której stąpał. Ale Śmierć nie nabrała się na to słodzenie i zacisnęła swoje długie palce na jego duszy. Zginął głupio, obserwując ptaki nad pobliskim jeziorem. Zahipnotyzowany ich śpiewem, nie zauważył lisiej nory i wpadł do niej, łamiąc sobie przy tym nogę. Kość przebiła delikatną skórę i po kilku dniach, władca umierał w gorączce, przeklinając zakażenie, którego nawet najlepszy znachor nie mógł pokonać. Ludność nigdy nie poznała prawdziwego powodu śmierci swojego bohatera, wierzą w bajeczkę, która mówi o heroicznej walce ze wściekłym dzikiem. 

Biedni, naiwni ludzie.

Wanda też była piękna. Piękna i bezbronna. Żyła jak rajski ptak, zamknięty w złotej klatce i karmiony bajkami o pięknie świata. Mogła być dobrą władczynią, ale wewnętrzne przekonanie o swojej słabości, wynikającej z tego, że była tylko kobietą, odbierało jej chęć jakiegokolwiek działania. Całymi dniami włóczyła się bez sensu po zamku i podziwiała barwne gobeliny, które znała już na pamięć. I ją ludność wielbiła, artyści uwieczniali ją na obrazach, jej rzeźby, wykonane ze złota i najdroższych kamieni, zdobiły królewskie ogrody, a pieśni o jej urodzie i panowaniu, które dało zwykłym mieszkańcom spokój, docierały nawet w najdalsze zakątki kraju.

Biedni, naiwni ludzie. 

Jedyną nadzieją dla podupadającej Lanvanii, był Gothald, który wśród szlachty nazywany był Gothaldem Szalonym, ze względu na chęć walki. On jeden nie był piękny, jego twarz nie była gładka, a cera alabastrowa. Nie pozwalał obciąć swoich długich włosów, które były znakiem biedaków. Mężczyzna, a zwłaszcza przyszły król, powinien mieć lśniące, krótkie włosy, przesiąknięte drogimi olejkami. Niech będzie cześć i chwała księciu, który nie bał się walczyć ramię w ramię z ludźmi, pochodzącymi z różnych warstw społecznych,  który umarł z miłości do ojczyzny, i który nigdy nie zostanie doceniony przez szlachtę.

Biedni, naiwni ludzie.

Lanvanię czeka klęska, kiedy na tronie zasiądzie młodszy syn pary królewskiej. Toriasz Wspaniały! Toriasz Sprawiedliwy! Toriasz, który według północnego wiatru, powinien zostać zabity, kiedy jeszcze leżał w kołysce. Zguba dla ludzkości, najgorszy z możliwych wariantów. Zapatrzony w siebie dzieciak, dla którego sprawą najwyższej rangi jest to, czy podczas obiadu ma używał złotego widelca wysadzanego diamentami, czy rubinami. Przechadza się po ogrodach i tylko narzeka, że Słońce próbuje przyćmić jego wspaniałą osobę albo że trzeba ściąć wszystkie kwiaty, bo ich piękno razi jego wrażliwe oczy. Dlaczego to on jest tak kochany, a nie jego brat?

Biedni, naiwni ludzie. 

Wskoczył do komnaty, omijając przy tym, z obrzydzeniem, skórę niedźwiedzicy, która zdobiła podłogę. Teraz przynajmniej już wiedział, dlaczego trzy małe niedźwiadki, błąkają się same po lesie i zawodzą straszliwie. 

Zatrzymał się przy złotej toaletce, przy której siedziała Wanda i złotym grzebieniem, czesała swoje włosy, w kolorze letniego Słońca. Była zamyślona i zmartwiona, na jej pięknej twarzy pojawiły się pierwsze zmarszczki, które bezskutecznie próbowała usunąć, za pomocą mikstury z żabiego skrzeku i mięty. 

  — Sprawiedliwy Władca Lasu przysyła pozdrowienia dla pięknej Pani tych ziem — skłonił się tak, jak nakazuje etykieta i poczekał, aż zaskoczona królowa pozwoli mu podnieść wzrok. — Złe wieści przynoszę. 

Spojrzała na niego zmęczonymi oczami, w których pojawiło się zaciekawienie. Ruchem ręki, nakazała mu spocząć na jednej z jedwabnych poduch, i kiedy wykonał jej polecenie, wyprostowała się dumnie, czekając na informację. 

— Przebyłem daleką drogę, żeby przekazać wieści, które zasmuciły serce mojego pana. Golhald, który wśród leśnych stworzeń nazywany jest Walecznym, poległ w imię miłości do kraju i matki swojej. 

Głośny szloch wyrwał się z ust bladej królowej. W jednej chwili, z dumnej i władczej postawy, nie zostało już nic. Zerwała się ze swojego siedziska i zaczęła nerwowo przechadzać się po komnacie, brudząc podłogę swoimi gorącymi łzami. 

Wyglądała jak kupka nieszczęść, przez chwilę waliła swoimi małymi piąstkami w złote kolumny łoża, żeby po chwili osunąć się na podłogę i opierając głowę o zimną ścianę, rozpaczać po śmierci ukochanego dziecka. 

Północny wiatr, który stwierdził, że wykonał już swoje zadanie, ruszył w stronę okna, żeby udać się w podróż powrotną do lasu. Jego serduszko nie rozumiało, czym dla matki jest strata syna, więc  nie zamierzał zostawać z królową i próbować ją pocieszyć. Stwierdził, że skoro przekazał wieści, to nic nie trzyma go już w zamku. 

Na jego drodze stanęła jednak Wanda, która wyciągnęła w jego stronę rękę i patrzała błagalnie w jego oczy. 

  — Zanieś ten list do krainy Siedmiu Gwiazd, do Czarnego Lorda i poczekaj na odpowiedź. Błagam...

Zabrał list z królewską pieczęcią i ruszył do krainy wroga.

A zrobił to tylko dlatego, że po raz pierwszy królowa nie była piękna. Zaczerwienione oczy, rozczochrane włosy, łzy spływające po policzkach, sprawiły, że jej piękno zniknęło na chwilę. I to dało mu nadzieję na zmianę. Na nadchodzącą próbę działania w celu zakończenia sporu.  


Biały KrukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz