4 "Prawda"

170 20 3
                                    

   Kolejna pełnia. Gdzie jest Remus? Nikt nie wie. Mówi, że ma chorą matkę i jeździ do Św. Munga, ale ja z chłopakami mu nie wierzymy, bo wiemy, że coś jest nie tak. Połączmy fakty: tydzień przed pełnią jest pół żywy, mało je i marnie wygląda; znika tylko, kiedy jest pełnia; zawsze wracając od "chorej matki" nabywa nowe blizny. Możemy spokojnie wykluczyć to, że go biją, bo jakny go nie kochali, to by nie dostał nowych ubrań czy tony słodyczy na święta. Coś jest na rzeczy, a ja dowiem się co. Ja nigdy nie odpuszczam...

***

   Dzisiaj mój pierwszy rok w Hogwarcie dobiega końca. Postanowiłam, że powiem moim znajomym o mojej drugiej osobowości. Chociarz wiedziałam, że łatwo nie będzie, to musiałam im to przekazać.

- Cześć dziewczyny! - Ziewnęłam przeciągając się na łóżku. Zobaczyłam Lilly, która czesała swoje piękne rude włosy i Agnes, którą mogło by się wydawać, że całkowicie pochłonęło pakowanie kufra.
Wzięłam ubrania, które naszykowałam dzień wcześniej i udałam się z nimi do łazienki. Wzięłam szybki przysznic, przebrałam się, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Tak wyglądała moja codzienna rutyna, którą spełniałam co rano.
Po wyjściu z łazienki stwierdziłam, że nie mogę już dłużej okłamywać moich przyjaciół.

- Dziewczyny, muszę z wami poważnie porozmawiać...

- Wal śmiało! - Przerwała mi z entuzjazmem Lilka.

- Ymm... Znamy się dosyć długo, prawda?

Przytaknęły.

- I w związku z tym, że wam ufam i mogę was nazywać moimi przyjaciółkami...

- Ughh... Nie możesz po prostu powiedzieć? - Jęknęła zniecierpliwiona Evans.

- Chcę wam wyjawić moją największą tajemnicę. - Mówiłam tak, jakby nikt mi wcześniej nie przerwał. - Nie nazywam sie Alice Moon. Tak naprawdę to jestem Susanna Slytherin. Alice Moon to tylko przykrywka, której używam przy wszystkich... - Spuściłam głowę, czekając na ich reakcję.

- To jakiś żart, prawda? - Nie mogła uwierzyć Ruda.

- Nie. To prawda. - Przyznałam i przemieniłam się. Przybrałam moją naturalną postać; postać drobnej niebieskookiej blondynki o bladej skórze.

- Czy ty chcesz nam powiedzieć, że cały czas nas okłamywałaś?! Nie... to jakiś nonsens! Byłyśmy przyjaciółkami... Ufałam ci... A teraz odwalasz takie coś?! Nie no, ja wychodzę... - Agnes wyszła i trzasnęła drzwiami.

   Lilly na razie nie odzywała się i myślała nad tym, co przed chwilą zaszło.
Kiedy przez dłuższy czas trwała między nami cisza, postanowiłam iść do chłopaków.

   W postaci Alice Moon zapukałam i otworzył mi Peter z paczką czipsów w dłoni. Chciał mnie poczęstować, ale ja odmówiłam. W pokoju byli wszyscy.

- Cześć chłopaki. Musimy poważnie porozmawiać. - Zaczęłam.

- Cześć. Siadaj. - James poklepał miejsce obok siebie na łóżku. Czytał książkę od Obrony Przed Czarną Magią.

- Znamy się dosyć długo, i ufam wam na tyle, żeby nazwać was moimi przyjaciółmi...

- Do czego zmierzasz? - Przerwał Black susząc włosy ręcznikiem.

- Nie widzisz, że się stresuje?! Daj jej dokończyć! - Zbeształ Syriusza Remus.

- ...W związku z tym chciałam się podzielić z wami bardzo ważną tajemnicą, którą mi samej jest niekiedy ciężko dochować. - Mówiłam tak, jakby mi nie przerwano. Chłopcy cierpliwie słuchali co mam do powiedzenia.- Ja... - Zająknęłam się. - Ja mam drugą tożsamość.

- Co przez to rozumiesz? -Zaciekawił się okularnik.

- No to że... A z resztą będzie łatwiej, jak zobaczycie... - Przemieniłam się. Reakcje chłopaków nie były dokońca jasne. James wyglądał jakby dostał Confundusem. Syriusz zmrużył oczy, starając się przemyśleć tę sprawę. Na twarzy Remusa gościły wszystkie emocje po kolei: radość, współczucie, troska, zrozumienie, trochę smutku oraz ostatecznie chyba podziw. Najlepsze było w tym wszystkim to, że Peter nie specjalnie się przejął, kiedy reszta siedziała osłupiała. Nigdy niczym się nie przejmował, ale zawsze coś jadł. Tak było i teraz.

- Czyli ty to Susanna Slytherin i nie powiedziałaś nam tego, bo myślałaś, że nie będziemy chcieli się z tobą zadawać tylko i wyłącznie ze względu na twoją rodzinę oraz to, że media nie dałyby nam spokoju, dobrze rozumiem? -Wymyślił Syriusz.
- No... tak jakby. - Przyznałam.
- Jeśli chodzi o media, to ja jestem chętny do pokazywania się z tobą. - Przyznał z uśmiechem Black. Zaśmialiśmy się na tę uwagę.

- Suzy... - Rozmażył się po chwili James.

- Nie nazywaj mnie tak. To irytujące. - Sprostowałam.

- Wiem. Dlatego już zawsze będziesz moją małą Suzy. - Przytulił mnie i poczochrał włosy.

Nagle przypomniałam sobie o pewnej istotnej sprawie.

- Przepraszam was, ale muszę już iść. - Powiedziałam wyrywając się z objęć psującego mi fryzurę Jamesa.

- Gdzie idziesz? - Zapytał zawiedziony.

- Gdzieś. Idziesz gdzieś ze mną?

- Jasne! - Zerwał się z łóżka i podreptał do mnie.

- Mogę wiedzieć, gdzie idziecie? - Zapytał Syriusz.

- Gdzieś. Więcej nie możesz wiedzieć. - Poparł mnie Potter.

- Ughh... Czuję się nie w temacie. - Jęknął Black opierając głowę na pięściach. Z uśmiechem udaliśmy się w kierunku biblioteki. Właśnie to miejsce naznaczyliśmy szyfrem "gdzieś".

____________________
Dzisiaj rozdział z wyjątkową dedykacją dla lubieciasteczka2017. Szczególnie fragment "Ughh... Czuję się nie w temacie...". Pozdrawiam Cię kochana 😘

Czekam na pięć gwiazdek ✨

Hello! I'm Marauder.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz