Zanim się zorientowałam zostaliśmy otoczeni z każdej strony. Szczerze mówiąc nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem z tego powodu.
- N-naprawdę myślicie, że nie damy sobie rady z waszą czwórką? - wyjąkałam przez śmiech.
- Aż tak pewna siebie jesteś? - zakpił jeden z nich.
- Jak widać - powiedziałam jeszcze lekko rozbawiona i po stuprocentowym opanowaniu się podcięłam mu nogi. Na szczęście się tego nie spodziewał przez mój napad głupawki.
I w ten sposób podzieliliśmy się na dwie grupy. Ja walczyłam z naszym rozmówcą i tym, któremu podpadłam przez moje śmieszkowanie, a Loki lub jak kto woli Luke z dwoma pozostałymi. W ten oto sposób było dwóch na jednego, ale mi to nie przeszkadzało i mojemu przyjacielowi chyba także.
Podczas gdy jeden z nich podnosił się po ciosie, ten drugi z którym gadaliśmy zza pasa wyciągnął pistolet. Oczywiście wymierzył nim we mnie, ale ja spodziewając się tego kulę wystrzeloną w moją stronę odbiłam jednym z moich sztyletów. Jeszcze na szybko odwiązałam koszulę i rzuciłam ją gdzieś w bok, aby nie ograniczała mi ruchów. Tym samym odsłoniłam jedną z gorszych moich blizn na brzuchu, bo oczywiście mój strój jej nie zasłaniał. Jak na zawołanie cała czwórka agentów zagwizdała.
- Maleńka kto cię tak urządził? - spytał znowu bodajże brunet.
- Z mojej kartoteki powinieneś wiedzieć, ale jak nie to odświeżę ci pamięć. Avengers. A konkretniej Czarna Wdowa. - W rzeczywistości było oczywiście inaczej, ale przecież nie zdradzę im, że zrobił mi to jakiś Mroczny Elf co nie? Który swoją drogą już dawno nie żyje.
- Zawsze powtarzałem, że kobiety są strasznie agresywne - stwierdził.
- I zaraz przekonasz się o tym na własnej skórze - warknęłam i ruszyłam na niego.
Ten niewzruszony zaczął do mnie strzelać, a ja po kolei unikałam każdej z wystrzelonych kul czekając jedynie, aż będzie musiał przeładować broń. W końcu ten moment nastał, więc wykorzystałam to i ruszyłam na niego. Najpierw kopnięciem wytrąciłam mu broń z ręki, a kiedy ten chciał chwycić drugą - zapasową - korzystając z okazji, że naprawdę byłam blisko niej uprzedziłam jego ruch. Kątem oka zobaczyłam zbliżającego się do mnie z również pistoletem ręku chłopaka, któremu podcięłam nogi. Zignorowałam go na razie rozprawiając się z pierwszym. Obezwładniłam go szybko pozbawiając przy tym jakiejkolwiek broni i trzymając za nadgarstki obróciłam przodem do kroczącego w naszą stronę chłopaka. Można powiedzieć, że mężczyzna pełnił swego typu tarczę, a że wszyscy byli z jednej drużyny nie śmieli nawzajem w siebie strzelić. Tym bardziej, że to tylko test.
- No dalej, strzelaj - prowokowałam go, ale ten o milimetr nie zmienił swojej pozycji.
Wywróciłam oczami i odpychając swoją "tarczę" za siebie wyszłam mu na przeciw. Usłyszałam dwa strzały. Jeden był w moją stronę, a drugi jak się spodziewam w Luka. Uniknęłam kulki i kątem oka sprawdziłam, czy Psotnik jest cały. Szczerze mówiąc moje zmartwienia nie były na miejscu, bo nawet nie miał draśnięcia. W sumie tak jak ja. Przez moje rozproszenie chłopak niebezpiecznie się do mnie zbliżył zmniejszając odległość między nami do minimum. Dosłownie.
- Obleśne - prychnęłam kiedy naprawdę przesadził z tą bliskością. Wyrwałam mu się i paroma kopnięciami posłałam na ziemię. W mgnieniu oka pozbawiłam go jedynej broni i jego własną przyłożyłam mu do skroni kucając przy tym.
- Nie strzelisz - wychrypiał.
- Oczywiście, że nie - prychnęłam po raz kolejny - nie gustuję w broni palnej. - Zabezpieczyłam pistolet i uprzednio pomagając chłopakowi wstać oddałam mu jego własność. W tym też momencie podszedł do mnie Loki i mężczyzna, z którym najwięcej jak na ten moment rozmawialiśmy. Chciał coś powiedzieć, ale nie zdołał, bo popchnęłam go do tyłu i krzyknęłam. - Uważaj!
Ledwie obok jego ucha przeleciała strzała Clinta. Chyba wrócił już z wakacji u rodziny. Wiedziałam, że Avengers mają się jakoś wtrącić, aby potwierdzić naszą przykrywkę, ale nie wiedziałam, że mają zamiar go tu ściągnąć. Grot prawie wbił mi się w klatkę piersiową, ale na szczęście w ostatniej chwili chwyciłam go ręką i od razu odrzuciłam za siebie. Całą szóstką wbiegliśmy do budynku, aby się schować.
- Cholera - warknęłam trzymając się za krwawiącą dłoń.
- Co jest? - spytał Tomson ruchem ręki karząc pokazać ranę.
- Kiedy chwytałam strzałę zahaczyłam o grot. Boli, nie dotykaj.
- Skąd wiedziałaś, że to bomba? - wtrącił się mężczyzna z zarostem.
- Grot był większy niż normalnie - odpowiedziałam.
- Jak ty...
- Mówiłam, że nie gustuję w broni palnej, ale za to białą znam na wylot - uprzedziłam jego niedokończone pytanie.
- Jasne - powiedział i dodał - opatrzymy to w bazie.
- Zaraz, co? - zdziwiłam się.
- Zdaliście, więc wracamy do bazy.
- Ale przecież Avengers...
- Kto powiedział, że będziemy stąd wychodzić? - spytał i poprowadził nas do kolejnych drzwi, później kolejnych, a na koniec przesunął jakąś cegłę, nieznane mi urządzenie zeskanowało jego siatkówkę oka i przeszliśmy przez pancerne drzwi. Stamtąd korytarzem w lewo, przez kolejne tego typu drzwi, schodami w dół, kolejnym korytarzem z kolejnymi podobnymi drzwiami i chyba byliśmy na miejscu, bo za nimi znajdowało się już więcej pomieszczeń i w ogóle jacykolwiek inni agenci. - Jesteśmy na miejscu. Rick, Jack, Simon wracać do zadań, a wy idziecie ze mną. Najpierw opatrzymy ci ranę, a później zaprowadzę was do mojego gabinetu. Tak na wstępie powiem wam, że to ja tu rządzę jasne? - pokiwaliśmy głową. - Odpowiadam za ten oddział Hydry, nade mną wisi jeszcze paru ważniejszych szefów, ale to już potem.
Weszliśmy do drugich drzwi po prawej. Jak się okazało była to sala medyczna, gdzie pracowały dwie kobiety. Mogę się założyć, że bliźniaczki. Obie miały rude włosy i piwne oczy. Jedna z nich, jak wnioskuję po plakietce na ubraniu - Rose - posiadała także delikatne piegi. To właśnie ona zajęła się moją raną, a mężczyzna, którego imienia nadal nie znam zajął się rozmową z Lukiem.
- Dziewczyno coś ty robiła? - spytała zaskoczona powagą rany.
- A wiesz nic takiego. Jedynie chwytałam strzały z łuku, żeby mnie nie zabiły - odpowiedziałam udając lekceważący ton.
- Masz poczucie humoru - zaśmiała się. - A na serio?
- To prawda. Tylko... to była jedna strzała i to z ładunkiem wybuchowym w grocie. Puściłam ją w ostatniej chwili.
- Masz refleks - przyznała - nie dziwię się, że John od razu wziął was do bazy.
- John? - powtórzyłam.
- Tak ma na imię nasz szef. Macie szczęście, bo trafiliście do oddziału Hydry z fajnym przełożonym. Wszyscy mówią do siebie po imieniu i w ogóle... Jedynie kiedy przyjeżdża kontrola staje się bardziej oficjalnie.
- W takim razie... Charlotte.
- Rose, a ta przy komputerze to Lila moja siostra. - Wskazała na dziewczynę. - Dłoń na parenaście minut może ci delikatnie zdrętwieć przez maść odkarzającą. A i pamiętaj, aby przyjść rano zmienić opatrunek.
- Dziękuję i do zobaczenia.
- Jasna sprawa - posłała mi radosny uśmiech.
Fakt faktem, że pod ostatnim rozdziałem nie było tych 15 gwiazdek, ale... Z okazji premiery Avengers: Infinity War i dostaniu się do rankingu ff na watt jest i środowy rozdział ^^
CZYTASZ
Stracone Wspomnienia |Loki|
FanficJestem Shar lub Victoria Peters. Jak kto woli. Moja przeszłość jest tajemnicą, zagadką nie do rozwiązania, labiryntem bez wyjścia. Po dwóch latach mieszkania na Midgardzie i walczenia z nocnymi koszmarami przeszłość, której najzwyklej w świecie nie...