|18|

267 41 4
                                    

Pobudka była jeszcze nim zaczęło świtać, a dzień tak jak wcześniej, trzynastka rozpoczęła od zbiórki przed namiotem. Wszyscy ubrani byli w zbroje, zostawiając jednakże hełmy na wieszakach. Sadie stała koło Archera i karła, chociaż miała ochotę się położyć, nawet na tej ziemi. Była cała obolała, najbardziej jednakże dawały jej o sobie znać ręce oraz uda. Nie miała pojęcia czy uda jej się przetrwać dzisiejszy dzień i kolejny nocny trening z Kylerem. Ten ostatni to była istna katorga. Przez ponad godzinę trenowała jedną pozycję, następnie przez kolejną ćwiczyła jedno uderzenie od boku, w kółko i w kółko, niczym zacinająca się pozytywka.

- Biegiem za mną! - rozkazał Rufin.

Tym razem dzień był chłodniejszy i to o wiele niż poprzedni. Gęste chmury zaścielały niebo, zwiastując nadchodzący deszcz. Nie zapowiadało się na ładny, słoneczny dzień. Jednakże miało to też swoje plusy. Rycerzom łatwiej wykonywało się wszelkiego rodzaju ćwiczenia, bo nie było tak gorąco. Jednakże bieg w zbroi sam w sobie był straszny, metal szybko się nagrzewał, a przy biegu obijał się o siebie, wydając głośne i nieprzyjemne do odbioru odgłosy.
Sadie przebiegła pierwsze kółko wokół ogromnej Kastrji i nie miała nawet krztyny siły na kolejne, a Rufin wciąż biegł dalej.

- Myślę, że on planuje nas wykończyć - usłyszała głos po swojej prawej stronie, gdy byli w połowie drugiego kółka.

Zrównał się z nią karzeł. Mężczyzna po czterdziestce o falowanych blond włosach oraz delikatnym zaroście na twarzy. Jego ciemnobrązowe oczy wlepione były w drogę przed nim.

- Bardzo możliwe - odparła Sadie, sapiąc przy tym głośno.

- Co jest bardzo możliwe? - zapytał Orli nos, który ku zdziwieniu pojawił się koło dziewczyny.

- Że jeszcze wiele kółek przed nami - Odparł karzeł, a Orli nos spiorunował go wzrokiem.

- Nie ciebie pytałem, konusie - warknął mężczyzna, spoglądając na Sadie.

Karzeł odburknął coś pod nosem i po chwili oddalił się od nas, spowalniając odrobinę i pozostając z tyłu.

- Wszyscy pamiętamy, przez kogo nie jedliśmy ostatnio kolacji i musieliśmy robić dodatkowe ćwiczenia. Strzeż się, bo na pewno nie skończy się to dla ciebie dobrze... Kyler- powiedział mężczyzna, wypluwając na koniec jej przybrane imię niczym obelgę.
Sadie od razu wiedziała, że nie będzie z nim na przyjacielskiej stopie.

- Czy to groźba? - zapytała jedynie, przekrzykując hałas jaki dawały zbroje przy każdym postawionym, chociażby najmniejszym, kroku.

- Ostrzeżenie, ale traktuj to jak chcesz - odpowiedział Orli nos i odbiegł do przodu.

Co to miało znaczyć? - przeszło przez myśl Sadie.

Czy Orli nos stał się zagrożeniem? Albo i lepsze pytanie, czy inni też byli dla niej zagrożeniem?

Nie miała pojęcia jak zareagować, lecz strach niczym niewielkie ziarenko pnącza zasiał się w jej sercu. Ukrywała wielki sekret, za którego mogła zostać dotkliwie ukarana. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że tak naprawdę była kobietą, a już w szczególności ten cały Orli nos.

- Radziłbym ci nie plątać się samej po obozie - odezwał się karzeł, który nagle pojawił się po jej lewej stronie. Oczywiście tak jak wszyscy sapał, a pot lał się z niego strumieniami, lecz udało mu się złożyć pełne zdanie bez większych problemów.

- Dlaczego? - zapytała dziewczyna, nie rozumiejąc, o co chodziło karłowi. Czy może wiedział coś więcej niż ona?

- Powiem ci później - odparł jedynie zdawkowo, biegnąc dalej. Sadie też spróbowała przyspieszyć, lecz nogi zaczynały już powoli odmawiać jej posłuszeństwa.
Gdy dostrzegła Rufina, który stał wraz z innymi z zespołu, czekając, aż reszta drużyny przybiegnie, dodało jej to sił.

TrzynastkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz