rozdział XI~gra w butelkę

182 13 4
                                    

Aaleluja Aaleluja Aleluja Aleluja Aaleluja. Myślicie z czego się tak cieszę? No wracam do hogwartu. Tam jest mój prawdziwy dom i oczywiście też przyjaciele. Stęskniłam się za przyjaciółmi. A zwłaszcza za pocieszaczem 3000. Oczywiście dlatego bo to mój najlepszy przyjaciel. No i mamy dużo wspólnego.

Wchodzę do pociągu i pierwsze co widzę. Huncwoci. Dokładniej Syriusz i James którzy podrzucają ślizgonom łajnobombę. No tak dzieci nawet jak już nie są dziećmi i tak nimi są.

-Słabe-powiedziałam bez wahania.

-No to co proponujesz?-zapytałam Syriusz.

-Purchawki~swędziawki. Będą się drapać do końca dnia-odpowiedziała za mnie Nadia a ja im żuciłam towar.

-No nieźle. Skąd to macie.

-Mamy swoje sposoby-powiedziałam i razem z Nadią weszłyśmy do przedziału w którym był już Remus.

-Hej-powiedziałam.

-Cześć, jak tam tortury. Jednak rodzice Cię nie zabili. A to dopiero-powiedział z udawanym zaskokiem.

-Oj przestań.

-Co?-zapytała Nadia.

-Długo by opowiadać-powiedzieliśmy chórem a Nadia się zaśmiała. Nie długo po tym usłyszeliśmy krzyki a następnie Syriusz i James wpadli do naszego przedziału.

-No i co?-zapytałam.

-Super!!!-wykrzykneli chórem na co ja z Nadią się zaśmiałyśmy a Remus patrzył się na nas z tym razem nie udawanym zaskokiem.

-Co się stało?-zapytał.

-Długo by opowiadać-powiedziałam
a Remus się uśmiechnął.

W pociągu graliśmy w butelkę i eksplodującego durnia. Było naprawdę fajnie.

Teraz kręcił Syriusz. Wypadło na Remiego.

-Pytanie.

-To jak ma na imię dziewczyna w której się zakochałeś? -oni chcą zamordować jego psychikę.

-Nie wiem-no dobra. Tym razem miał fajnie ale jakby było inaczej to by mu tak do śmiechu nie było.

Tym razem wypadło na mnie.

-Pytanie.

- Powiedz co zrobili wam rodzice gdy wruciłyście do domu.

Spiełam się.

-Dostałyśmy opieprz. Dobra ja kręcę.

Wypadło na Nadie.

-Wyzwanie.

-Kłam do końca rundy.

-OK.

Wypadło na Syriusza.

-Wyzwanie.

-Powiedz dowolnej osobie że ją kochasz nawet jak to nie prawda.

-OK. A więc Nadia kocham cię.

-Dobra stwierdzam że to było przymusowe. Kręć.

-Aha.

Wypadło na Jamesa.

-Wyzwanie.

-Skłam.

-E tam za proste a więc nie kocham Lily.

-Masz rację za proste no dobra kręć.

Wypadło na Nadie.

-Czy w tym pomieszczeniu jest osoba w której się zakochałaś?

-Nie-odpowiedziała krótko.

-Czyli jest?

-Nie znaczy tak do końca rundy mam nie kłamać a więc tak.

-OK czyli nie ma tu takiej osoby?

-Jest.

-Kręć.

Wypadło na Remusa.

-Wyzwanie.

-Postaw nam piwo kremowe w sobotę.

-E... no dobra.

Zakręcił. Wypadło na mnie.

-Wyzwanie.

-Siedź na moich kolanach do końca rundy.

-To i tak lepiej niż byś był Syriuszem.

-Ej ja tu jestem-powiedział Syriusz.

-WOW odkryłeś Amerykę.

Podeszłam do Remusa i usiadłam na jego kolanach.

-Ja kręcę.

Wypadło na Nadie.

-Pytanie.

-W kim się kochasz.

-Nikt nie jest mnie wart. Teraz ja.

Wypadło na Jamesa.

-Wyzwanie.

-Nie pytaj Evans czy się z Tobą umuwi przez dwa tygodnie.

-OK.

Zakręcił i wypadło na Syriusza.

-Wyzwanie.

-Będziesz milszy dla swojej prawdziwej miłości.

-Niech Ci będzie Łosiu.

-Łosiu?-zapytałam.

-A tak trochę nic ja kręcę!

Wypadło na mnie.

-Wyzwanie.

-Wyjaw nam swoją jedną tajemnice.

-E... nie wytrzymała bym z wami gdyby nie Nadia.

-Tak super.

-No ja kręcę.

Wypadło na Remusa.

-Pytanie.

-O co chodziło z tym Łosiu?

-No bo... powiem Ci jak nikomu nie wygadasz.

-OK.

-Syriusz i James są animagami-powiedział.

-Nadia powiemy im?

-Skoro oni nam to nie możemy być gorsze.

-OK. My też jesteśmy animagami.



















TAM TAM TAM!!! To było tak długie aż 600 słów. Do następnej części.

Nie udawaj~huncwoci i jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz