2.

55 6 0
                                    

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i nie byłam zachwycona tym co ujrzałam. Miałam bardzo wyraźnie podkrążone oczy i szarawy odcień skóry. Takie są skutki nieprzespanej nocy. Wiadomość, którą otrzymałam poprzedniego wieczora, zdjęła mi sen z powiek. W prawdzie nie wiedziałam o co może chodzić i do kogo powinnam się odnieść. Kto sprowadza kłopoty? Przyjaźnie się z osobami, które non stop pakują się w jakieś bagno. Prawdopodobnie będę kiedyś regularnie odwiedzać, którąś z nich za kratkami, więc kłopoty to moje drugie imię. Przez chwilę w mojej głowie pojawił się obraz nowo poznanego chłopaka. Szybko jednak zrezygnowałam z tej teorii. Może i wyglądał na takiego, który lubi niebezpieczeństwo ale wymieniłam z nim raptem kilkanaście zdań , więc to nie miało sensu. Po całonocnym, intensywnym myśleniu postanowiłam nie zawracać sobie tym dłużej głowy. Ktoś się pomylił albo jakiś żartowniś obrał mnie sobie za cel żartu. Zmarnowałam już wystarczającą ilość czasu na głowienie się nad tą żałosną treścią. 

Była dopiero piąta rano, także miałam sporo czasu w zapasie. Orzeźwiający prysznic był tym o czym marzyłam. Kiedy strugi gorącej wody dotknęły mojej skóry, poczułam jak natychmiastowo się rozluźniam. Dzisiaj był ten dzień, kiedy miałam ochotę się wystroić. Przeważnie jestem zbyt leniwa, by robić ze sobą nie wiadomo co, ale skoro mam już tyle czasu to żal go nie wykorzystać. Wysuszyłam swoje ciemne włosy i wyprostowałam je. Na twarz nałożyłam codzienny makijaż ale dołożyłam do niego bordową, matową pomadkę. Zakropiłam oczy bo czułam jak mnie pieką. Od razu moje niebieskie tęczówki odczuły ulgę. Założyłam czarną, przylegającą do ciała sukienkę z długim rękawem. Lubiłam prostotę. Miałam jeszcze godzinę ale doszłam do wniosku, że pomału będę się zbierać. Czekała mnie samotna droga do szkoły bo Alissa stwierdziła, że potrzebuje odpoczynku. Ja osobiście uważałam, iż bardziej potrzebne jest jej moje cudowne towarzystwo ale nie spierałam się. Wsadziłam stopy w trampki i powolnym tempem ruszyłam w drogę. 

Na terenie szkoły byłam trzydzieści minut wcześniej niż powinnam. Z daleka dostrzegłam jednak Nadinę i jej chłopaka Matthewę. Byli specyficzną parą ale widać po nich, że zależy im na sobie. Co prawda rozstawali się już parę razy ale finalnie i tak kończyli razem. Kątem oka zauważyłam opartego o motocykl mojego nowego sąsiada z ławki. Miał na sobie czarne spodnie i tego samego koloru koszulkę. Wyglądał cholernie dobrze, aż nieświadomie przygryzłam wargę. Uświadamiając sobie, że jak idiotka stoję i wpatruje się w chłopaka, otrząsnęłam się z amoku. Skierowałam się na palarnię. 

- Wow Lilith, wyglądasz dzisiaj wprost olśniewająco. - Nadina mówiąc to poruszyła w górę i w dół brwiami, co wyglądało komicznie i nie mogłam się nie zaśmiać. Ona emanowała tak pozytywną energią, że w mik zapomniałam o wcześniejszych rozmyślaniach. 

- Dzisiaj są wyścigi. Idziesz? 

- Jedzie ktoś kogo znam? - Spytałam przyjaciółkę. 

- Matthew Austin wraca do gry! - Wykrzyczał chłopak. 

Nielegalne wyścigi to nie było dla nas niespotykane zjawisko. Bywaliśmy na nich dosyć często, właśnie ze względu na Austina. Chłopak miał teraz miesiąc przerwy ze względu na swój stan zdrowia, ale jak widać już jest wszystko w jak najlepszym porządku. 

- No skoro tak, to oczywistą oczywistością jest, iż ja się tam pojawię. - Zaśmiałam się. 

- Oh to super bo Hannah i Kathy stwierdziły, że jestem popierdolona bo przecież jest wtorek i na drugi dzień mamy szkołę. - Nadina wywróciła oczami. To fakt, że wyścigi przeważnie odbywały się w piątek ale nie robi mi to większej różnicy. 

- A co z Vicky? No i Alissa z pewnością też pojedzie. 

- Vicky jest wciąż chora. Wiesz jak to z nią jest. Nie wyleczy się do końca i potem jest jeszcze gorzej. 

- Racja. O której te wyścigi? 

- Bądźcie o dwudziestej pierwszej, tam gdzie zawsze. 

Pożegnałam się z parą i ruszyłam do środka budynku. Czekały mnie teraz dwie godziny ukochanej matematyki, potem fizyka i literatura. Mało opłacalne było przychodzenie na cztery godziny, jednakże moje frekwencja podupada. Zajęłam miejsce na końcu sali i rozłożyłam swoje rzeczy. Miałam zamiar obijać się przez cały ten czas ale warto stwarzać bynajmniej pozory. Napisałam do Alissy. 

Lily : Wyścigi dzisiaj. Chętna? 

Dostałam odpowiedź po dosłownie sekundzie. 

Ali : Kurwa, pytasz a wiesz! 

Lily : Przyjedź po mnie o w pół do dziewiątej. I jestem zła, bo muszę siedzieć sama na matmie...

Ali : Nie przeżywaj :*  

Przez calutkie dwie godziny pisałam z Alissą. Temat męskich pośladków, jak się okazało, może być bardzo wciągający. 

- Lily! - Kierowałam się w kierunku sali od fizyki, gdy ktoś mnie zawołał - Ty głupia suko, nie mam tak długich nóg, żeby chodzić tak szybko! - Hannah rzeczywiście przy moim 176 cm wzrostu była niziutka. Zaczęłam się śmiać, widząc jej zdyszaną twarz. 

- Przepraszam. Zapomniałam, że mamy razem lekcję. 

- To zapodaj sobie coś na pamięć - Rzekła oburzona - Żeby zapomnieć o mojej osobie. Skandal! - Ludzie patrzyli na nas jak na wariatki ale to kwestia przyzwyczajenia. Kiedy masz takich przyjaciół jak moi, musisz być na to gotowy. Tak jak myślałam z lekcji fizyki również nic nie wyniosłam. Miałyśmy z Hannah ciekawsze tematy do poruszenia niż odruch bezwarunkowy, czy coś takiego. 

Biegłam już spóźniona na zajęcia literatury bo potrzeba nikotyny była silniejsza, niż pojawienie się na czas. Wbiegłam do sali, a dosłownie dziesięć sekund po mnie mój ulubiony kolega. 

- Lilith, Aaron siadajcie. - Aaron! Dzięki pani, wiem jak on się nazywa. Dziękuje serdecznie. Kiedy zajęliśmy miejsca, usłyszałam : 

- Wyglądasz dzisiaj bardzo seksownie. 

- Zawsze tak wyglądam. - Odparłam beznamiętnie i przewróciłam oczami. 

- Nie zaprzeczę ale dzisiaj... 

- Panie Black chciałby pan coś dodać do mojej wypowiedzi? Nie? To proszę zamilczeć. 

Następne piętnaście minut minęło spokojnie, aż do momentu gdy poczułam na swoim udzie dłoń. Skierowałam wzrok na Aarona ale ten ze skupieniem wpatrywał się w nauczycielkę. Udawałam niewzruszoną tą sytuacją, chociaż w środku się we mnie gotowało. Przez resztę lekcji siedziałam jak na szpilkach i czekałam na upragniony dzwonek. Gdy ten zadzwonił Black ścisnął moje udo, na co ja podskoczyłam i szepnął mi na ucho :

- Wiem gdzie się wybierasz dziś wieczorem. Do zobaczenia kotku. 

Wyszłam ze szkoły dosyć oniemiała ale nie pozwoliłam sobie na analizowanie tego wszystkiego. Poszłam do Vicky sprawdzić jak się czuję. 

- Witam kochana - Przywitałam się z niską brunetką. - Nie wyglądasz na zbytnio chorą. 

- Bo już nie jestem. Wejdź, muszę się w końcu komuś wygadać. - Usiadłam na kanapie i czekałam na to co Vicky ma mi do powiedzenia. 

- Ashton to pieprzony dupek ale ja jestem pieprzoną idiotką! Tęsknie za nim i nie mogę przestań o nim myśleć. Zdradził mnie i to bolało ale minęło już tyle czasu, że potrafię z tym żyć. Natomiast uświadomiłam sobie, że nie potrafię żyć bez niego. Lily ja go kocham - Siedziałam totalnie zszokowana i przyglądałam się mojej zrozpaczonej przyjaciółce. Czeka nas poważna i długa rozmowa. 

Po wyjściu od Vicky skierowałam się prostu do domu. Przeprowadziłam z nią bardzo emocjonalną rozmowę, która doprowadziła do łez nas obie. Nie jestem ekspertem ale mam nadzieję, że moje rady nie pogorszą sytuacji, a wniosą coś pozytywnego. Miałam jeszcze sporo czasu do przyjazdu Alissy. Nie ekscytowałam się za bardzo wyścigiem, bo to dla mnie nie była żadna nowość. 

Nie wiedziałam tylko, że ten konkretny wyścig nie będzie jak poprzednie.  Ten miał zmienić moje życie. I nie tylko moje. 

***

Jest i rozdział drugi. Akcja powoli rusza, więc w następnym rozdziale możecie spodziewać się większej dawki emocji :D 

Do następnego :) 


Dark TimesWhere stories live. Discover now