— Maamoo! Daleko jeszczee?
— Nie, skarbie, jeszcze chwila i będziemy na miejscu.
— Mówisz tak od godziny!
— A ty pytasz się o to samo od początku jazdy — powiedziała mama, obracając się do tyłu na swoim przednim siedzeniu i patrząc na Sophie z zniecierpliwieniem.
Ta kobieta należała do najbardziej wytrzymałych i cierpliwych osób na tej chorej planecie, więc jeśli powoli traciła swoje opanowanie i wieczny spokój, to znaczy, że jest źle.
A wręcz fatalnie.
— To trzeba było mnie nie zabierać! — Ośmioletnia dziewczynka, a raczej szatan w ludzkiej skórze, wystawiła język w stronę rodzicielki, po czym z obrażoną miną skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła głowę do szyby.
Mama westchnęła ciężko, ale postanowiła tego nie komentować. Słowo daję, tylko ta mała potrafi ją wyprowadzić z równowagi.
A ja nie wiem, czy mam bić brawo, czy raczej się jej pozbyć dla własnego dobra.
— Hej, chcesz w coś zagrać? — Odezwałam się w stronę siostry, by załagodzić trochę sytuację. No i zapewnić swoim uszom spokój od jej głupiego "DALEKO JESZCZE?".
— W co? — Odpowiedziała, odwracając się do mnie z zainteresowaniem.
Uśmiechnęłam się lekko, zadowolona, że mój plan wypalił.
— A w co byś chciała zagrać? Moje w skojarzenia? Albo...
— Nie! — Przerwała mi, a ja spojrzałam na nią pytająco. — W skojarzenia! — Wykrzyknęła z szerokim uśmiechem, na co miałam ochotę się roześmiać.
Dzieci tak szybko zmieniają swoje humorki, to nawet śmieszne i na swój sposób urocze.
— No to zaczynamy! — Klasnęłam w dłonie, patrząc na nią z uśmiechem. — Ale! Musimy być cicho. Zgoda? — Popatrzyłam na nią, mrużąc oczy. Wystawiłam dłoń, a dziewczynka przytaknęła i potrząsnęłam moją ręką na znak, że akceptuje moje warunki.
Wykonałam jakąś głupią minę, a ona zrobiła zeza i wystawiła język, przykładając ręce do swoich uszu, po czym po chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Kątem oka zauważyłam delikatne uśmiechy rodziców w przednim lusterku, ale nie zwróciłam na to większej uwagi, zbyt zajęta zabawą z siostrą.
///
— Isla, wstawaj. Skarbie, jesteśmy na miejscu. No już, raz, raz!
Łagodny głos rodzicielki zbudził mnie ze snu i coś mną potrząsnęło. Jęknęłam cicho, chcąc nadal spać, ale jakimś cudem zmusiłam się i otworzyłam lekko oczy.
— Co jest? — Mruknęłam sennie, ziewając szeroko.
Rozciągnęłam się, na ile pozwalał mi samochód, po czym potarłam zaspane oczy. Powoli przyzwyczajałam się do światła i zaczynałam rozróżniać kształty. Kiedy jakieś małe, ciemne plamki zniknęły, rozejrzałam się dokładnie. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam także nie do końca przytomną Sophie. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok, po czym niespiesznie wysiadłam z auta.
Staliśmy przed niewielkim, dwupiętrowym domem. Był dokładnie taki sam, jakim go zapamiętałam - ceglane ściany, szarawy dach, niemałe, białe okna, a w nich doniczki z ukochanymi kwiatami babci. Do tego całkiem spory ogród, a ja byłam ciekawa, czy nadal stała tam altana i huśtawka, którą tak kochałam, gdy byłam młodsza.
— Nic się nie zmieniło, co? — Usłyszałam wesoły głos mamy.
Spojrzałam na nią kątem oka - na jej ustach malował się lekki uśmiech, a oczy wpatrzone były w budowlę. Kiedy tak się jej przyglądałam, musiałam przyznać, że była piękna. Lekki, ciepły wietrzyk rozwiewał jej cudowne, średniej długości, jasnobrązowe włosy, a w zielonych oczach z brązową obwódką wokół źrenicy widziałam iskierki radości.
— Tak — szepnęłam, odwracając wzrok w stronę domu. Zauważyłam, jak ciemne drzwi otwierają się, a w nich stają babcia i dziadek - oboje z takim samym, szczęśliwym uśmiechem. Ruszyli w naszą stronę, a ja pomachałam do nich.
— Miło tu wrócić. — Westchnęła lekko kobieta.
Po tych słowach objęła moją młodszą siostrę i z wielkim, szczerym uśmiechem podeszła do swoich rodziców.
Dopiero w tamtym momencie zdałam sobie sprawę, jak tęskniłam za zapachem drzew i trawy, śpiewem ptaków i za widokiem osób, które były mi tak bliskie.
Wyszczerzyłam się sama do siebie i podbiegłam do staruszków, śmiejąc się i ściskając po kolei każdego z nich.
YOU ARE READING
Welcome in my town
Short StoryPiętnastoletnia Isla Troove przyjeżdża do swoich dziadków na wakacje. Miło wrócić do miejsca, gdzie się wychowano, czyż nie? Jednak Isla nie zdaje sobie sprawy, ile się pozmieniało...