Tea zaciskając z całych sił pięści, stała przy łóżku Pottera. Zawiodła...i to cholernie. Albus obejmował ją ciasno ramieniem, starając się uspokoić płomiennowłosą istotkę. Za późno dowiedziała się o śmiałych planach trójki Gryfonów - zdecydowanie za późno...Do komnaty, w której ukryto Kamień Filozoficzny, wpadła gdy nierówna walka Harry'ego z silniejszym przeciwnikiem chyliła się ku końcowi. Jedyne co mogła zrobić, to odciągnąć od młodego czarodzieja słaniającego się na nogach Quirrella i zaopiekować się nieprzytomnym chłopcem. Powinna go chronić...pilnować, tak jak prosił o to Dumbledore, a udało jej się tylko częściowo uzdrowić Harry'ego i zabrać go do Skrzydła Szpitalnego. Już trzecią dobę pogrążony był w głębokim, leczniczym śnie z którego najwyraźniej nie miał sił się wybudzić. Dyrektor ze trzydzieści razy powtarzał jej, że nie mogła przewidzieć tego co się wydarzy - nie koiło to jednak poczucia winy, ani gorzkawego posmaku porażki. Wszystko wskazywało na to, że poważnie się przeliczyła, sądząc, iż cieszy się zaufaniem Gryfonów. Zadrżała niespokojnie z bezsilności i niepowstrzymanej złości na siebie samą.
- Postaraj się uspokoić, moja droga. To nie twoja wina - Albus szepnął uspokajająco, przychylając się do jej ucha.
- Dobrze wiesz, tak samo jak ja, że moja. Nie powinnam spuszczać go z oka. Nawet na chwilę! Gdyby nie został wtedy sam...
Staruszek wbił spojrzenie w pełne żalu lazurowe tęczówki. Lekko potrząsnął ramionami przyjaciółki z wyjątkowo, jak na niego, poważnym wyrazem twarzy. Musiał przemówić tej dziewczynie do rozsądku, póki czas.
- Posłuchaj mnie. Gdybyś włączyła się do tej potyczki, nie uszłoby to uwadze wroga. Stracilibyśmy naszego asa w rękawie, zdecydowanie zbyt wcześnie. On wciąż gdzieś tam jest i knuje nieustannie, próbując odzyskać utraconą siłę. Zrobiłaś do Harry'ego wszystko co mogłaś. Dzięki tobie jest teraz bezpieczny, nie mam prawa prosić cię o nic więcej.
Dziewczyna mocno wtuliła się w bok dziadka, w głębi ducha wiedząc, że miał całkowitą rację. Póki co była po prostu zbyt mocno rozgoryczona, żeby spojrzeć na wszystko trzeźwym okiem. Nie przywykła do zawodzenia w jakiejkolwiek sprawie i szczerze znienawidziła to uczucie. Spojrzała na łóżko chłopca, kiedy Dumbledore mimowolnie spiął mięśnie. Pan Potter uchylił ostrożnie powieki, walcząc z nieprzyjemną ostrością światła. Wyglądał na zdezorientowanego.
- Jak się czujesz, Harry? - dyrektor zdobył się na łagodny uśmiech.
- Głowa mnie boli - zielonooki starał się usiąść, co wyszło mu niezdarnie. - Co się stało z Kamieniem?
- Nie wstawaj. Rozmawiałem z Nicolasem. Kamień został zniszczony - głos Albusa zadrżał subtelnie przez nutę nostalgicznego smutku.
- To znaczy, że pan Flamel... - Gryfon nie potrafił dokończyć pytania, spodziewając się co usłyszy w odpowiedzi.
- Umrze, tak to prawda. Nicolas nacieszył się swoim długim żywotem, odejdzie w spokoju bez żalu. Opowiesz mi dokładnie co się wydarzyło? Panna Granger i pan Weasley nie byli w stanie dostatecznie wyjaśnić całości.
Harry odchrząknął, zbierając się na odwagę, by rozpocząć opowieść. Zaczął od tego w jaki sposób domyślili się co ukryte jest na trzecim piętrze, później ujawniając, że to od Hagrida dowiedzieli się, jak uśpić Puszka. Z rozpaczą w głosie mówił o zamiarze niezwłocznego powiadomienia dyrektora o potencjalnym niebezpieczeństwie i strachu całej trójki, spowodowanym jego nieobecnością. Gryfoni obawiając się, że dzień zwłoki może raz na zawsze pogrzebać szansę na uratowanie Kamienia, zdecydowali się samodzielnie zatroszczyć o jego bezpieczeństwo. Wspólnie uspokoili Puszka grą na flecie i zeszli w dół przez klapę w podłodze. Potter nie zatajał żadnego szczegółu, dotyczącego wymyślonych przez nauczycieli prób oraz ceny jaką musieli zapłacić za ich pokonanie. Ponieważ do komnaty mogła wejść tylko jedna osoba, zadecydował, że powinien być to on. Chaotycznie opowiadał o ich podejrzeniach wobec Severusa i szoku jaki nim zawładną, gdy zamiast Snape'a w ostatniej komnacie zastał Kwiryniusza Quirrella. Trząsł się bezwiednie, wspominając wszystkie niegodziwości, których dopuścił się profesor Obrony przed Czarną Magią, byleby dorwać upragniony Kamień. Zamarł na kilka sekund przypominając sobie o upiornym głosie, dobiegającym spod cudacznego turbanu Quirrella i obrzydliwej twarzy, jaką pod nim skrywał. Młody czarodziej sam nie wiedział w jaki sposób udało mu się uciec przed Kwiryniuszem, a tego, że go pokonał nie wiedział wcale. Dyrektor i panna Dumbledore przysłuchiwali się całej historii w milczeniu, rozmyślając każde o czymś innym. Kiedy zielonooki skończył mówić, Albus uśmiechnął się do niego ciepło.
CZYTASZ
Córa rodu Phoenix.
FanfictionLady Vallerin Crown, córa rodu Phoenix - kobieta, której miłość do czarodzieja już raz złamała życie, po raz kolejny daje się wciągnąć w świat magii. Na prośbę swego przyjaciela, Albusa Dumbledore'a, wraca do Hogwartu, żeby mieć tam na oku młodego...