Rozdział V

85 3 3
                                    

Jasper

Poszedłem za Colinem. Blondyn był moim przełożonym, ale również wieloletnim przyjacielem. Poznaliśmy się jeszcze w liceum, kiedy to zamordowano mojego brata i paru innych jego znajomych. To była druga największa tragedia jaka wydarzyła się we Wschodniej Wirginii.

Colin wspierał mnie przez cały ten czas. Razem poszliśmy do szkoły policyjnej i obecnie jesteśmy współlokatorami. Traktuje go jak brata, którego niegdyś brutalnie mi odebrano.

- Zanim otworzysz akta, weź głęboki wdech Jas. Daje ci tę sprawę, ponieważ wiem jakie to dla ciebie ważne. Ostrzegam jednak, że jeśli będziesz świrował jak kilka lat lat temu, sprawa trafi do kogoś innego - zacząłem się bać. Przytaknąłem głową na znak, że rozumiem. Powoli otworzyłem akta i mało co nie wypadły mi z ręki. Na pierwszych stronach widniała fotografia mężczyzny. Miał poderżnięte gardło, a na obojczyku... wyciętą literę „V". Taka sama jak u mojego brata. To nie może być prawda. Skurwiel w końcu się pokazał i to po siedmiu latach.

- Nie ekscytuj się też za bardzo, to nie musi być ta sama osoba - Colin poklepał mnie po ramieniu i odszedł. Zaraz ten martwy wygląda całkiem znajomo. Czy to nie ten sam koleś co wtedy w barze? Tak to na pewno on. Nikomu nie życzę śmierci, ale każdy dostaje to na co zasłużył. Zresztą ta kelnereczka sama się prosiła. Nie dziwię się temu skurwielowi, sam bym ją pewnie złapał za tę jędrną pupę. Jej włosy też były piękne, wyglądały jak płomienie, a te oczy, te usta. STOP! Jasper o czym ty myślisz? Sprawa. Sprawa. Zdzieliłem się mentalnie w łeb i ruszyłem do swojego biurka, żeby dać się porwać szaleństwu.

Vivian

Jak miło jest się trochę rozerwać. Była dopiero dwudziesta trzecia, a ja już byłam najebana. Pojechałam do klubu, aż w sąsiednim mieście, żeby się trochę rozerwać przed zleceniem. Poznałam nawet jakąś dziewczynę, której imienia nie pamiętam. Grunt, że dobrze się razem bawiłyśmy. Miała zabójcze buty. Może później je sobie wezmę. Żart. Nie zabijam kobiet. Tylko słabą płeć zwaną mężczyznami.

Piłyśmy z czarnowłosą kolejne szoty, gdy podeszło do nas dwóch przystojniaków. Dopiłam ostatniego i ruszyliśmy na parkiet. Tańczyłam z wysokim brunetem. Akurat leciała jakaś energiczna piosenka. Ocieraliśmy się o siebie w rytm muzyki. Mój towarzysz złapał mnie za dupę z zadziornym uśmiechem. Nie zareagowałam na to i tańczyliśmy dalej.

- Jesteś naprawdę gorąca skarbie - powiedział brunet, próbując przekrzyczeć muzykę. Nie dziwię mu się. Miałam na sobie super obcisłą zieloną sukienkę i czarne szpilki. Nawet w tak prostym ubraniu wyglądałam jak bogini.

- Wiem - odpowiedziałam ze śmiechem. Po dwóch piosenkach wróciłam do baru. Nudzą mnie kolesie, którzy od razu rzucają się na mnie jak na mięso.

- Whisky z lodem poproszę - puściłam oczko do barmana. Po chwili napój stał przede mną. Wzięłam pierwszego łyka, gdy podeszła do mnie czarnowłosa.

- Co tak szybko zwiałaś? Ewidentnie miał na ciebie ochotę - zabełkotała dziewczyna.

- Ale ja nie miałam - parsknęłam w swój napój. Dziewczyna wzruszyła ramionami. Nagle jakiś zalany w trupa koleś wpadł na mnie i wylał całe swoje piwo na moją sukienkę. Wstałam jak oparzona. Łysol spojrzał na mnie nie przytomnym wzrokiem.

- Aaaa...co tu...robi to...drzewo? - zapytał chwiejąc się niebezpiecznie. Jego koledzy wybuchli śmiechem. Biedaczek nie wiedział co się dzieje. Byłam już bardzo zła, do tego alkohol zrobił swoje. Zamachnęłam się i koleś dostał pięścią w twarz.

- Ałłł! Dostałem z gałęzi! - usłyszałam na odchodne. Wyszłam z klubu nawet nie żegnając się z czarnowłosą. Zmęczona wsiadłam do samochodu. Prowadzenie po pijaku to u mnie norma, jeszcze nigdy nie spowodowałam, żadnego wypadku. Tym bardziej, że o tej porze na drodze nie było żywej duszy. Będę w domu pewnie za jakąś godzinę.

***

Gdy wróciłam, Edward już na mnie czekał. Kazałam mu przyjechać, żeby pomógł mi się przygotować na misję.

- Panienki kąpiel już czeka.

- Dzięki Edziu, jesteś wielki - pocałowałam go w policzek i poszłam do łazienki na piętrze. Unosiła się po niej delikatna woń kwiatów. Staruszek wie czego mi trzeba.

Po długiej, relaksującej kąpieli przyszła pora na sen. Wskoczyłam do łóżka. Simba już tam na mnie czekał. Prychnął gdy zwaliłam go z poduszki, ale i tak po chwili przyszedł i wtulił się w moje ramię. Zasnęłam w akompaniamencie tego małego traktora.

***

Jasper

Ślęczałem nad tym całą noc. Wytypowałem już kilku podejrzanych. Na początku sprawdzę jego znajomych. Pierdolone gangi! Później wybiorę się do baru gdzie przyłożyłem mu w ryj. Może ta kelnerka go tak załatwiła? Zaśmiałem się na tę niedorzeczną myśl. Po chwili poczułem jak czyjeś ramię zaciska mi się na szyi.

- Idź do domu, albo cie uduszę - to był Colin.

- Wszędzie poznam ten babski uścisk, Colinie - parsknąłem, wyplątując się z uchwytu.

- No wiesz co? I ty siebie nazywasz moim przyjacielem? - załkał teatralnie.

- Raczej niewolnikiem. Powinieneś mi płacić, za to że ciągle to ja sprzątam u nas w mieszkaniu. Czy ja ci wyglądam na pokojówkę z Manhattanu ? - zapytałem ze śmiechem.

- W sumie gdyby cię ubrać w fartuszek...

- Idź zobacz czy cie nie ma na dnie oceanu - posłałem mu przyjacielskiego kopniaka - Pójdę się trochę przespać do „Komnaty" i działam dalej.

- Dobrze, ale pamiętaj, że zawsze mogę ci kogoś przydzielić do pomocy.

- Nie trzeba - odkrzyknąłem. To moje osobiste porachunki.

***

Vivian

Wstałam dopiero wczesnym popołudniem. Śniło mi się, że ktoś mnie dusi różowym szalikiem boa. Nieważne. Okazało się, że Simba postanowił sobie zrobić z mojej twarzy poduszkę. Zwaliłam go z siebie i wstałam z łóżka. Postanowiłam, że zejdę na dół, żeby coś zjeść. Weszłam do kuchni, a tam już czekało na mnie śniadanie. Podniosłam pokrywę i ujrzałam jajecznicę i tosty. Obok stał jeszcze dżem, szklanka soku pomarańczowego i tabletki na ból głowy. Edzio wie co najlepsze na kaca. Ruda kulka podążyła za mną więc jej też nałożyłam porządne śniadanie. Zabrałam się za pałaszowanie swojego. Włączyłam telewizor, żeby coś brzęczało. Moją uwagę przyciągnęły lokalne wiadomości.

„ Wczoraj rano znaleziono ciało mężczyzny, w okolicach baru „Rooney's". Trzydziestosiedmioletni mężczyzna leżał między budynkami z poderżniętym gardłem. Sprawca wyciął ofierze, na obojczyku literę „V". Co ciekawe incydent ten przypomina o zabójstwach sprzed siedmiu lat, które miały miejsce we wschodniej Wirginii - powiedziała prezenterka. - Gdzie zamordowano pięciu nastolatków z lokalnego liceum. Ofiary również miały wycięte litery „V" na obojczykach. Policja nie potrafi jednoznacznie ustalić, czy były to porachunki gangów, czy mamy wśród nas seryjnego zabójcę. Prosi również mieszkańców o wszelkie informacje.

Dziękuję to koniec popołudniowych wiadomości. Widzimy się z państwem ponownie o godzinie 19."

- Widzę, że znowu staje się sławna - przeżuwałam swoje śniadanie w spokoju. Nie zrobiło to na mnie wrażenia. W końcu jestem najlepszą płatną zabójczynią w Stanach. Nigdy mnie nie złapią. Dokończyłam jedzenie i wrzuciłam brudne naczynia do zmywarki.

- Widzę, że panienka już wstała. Musi się panienka już szykować. Niedługo wyjeżdżamy - Edward pojawił się w kuchni.

- Dzień dobry, tak już idę. Przyszykuj proszę samochód.

- Już wszystko gotowe. Pozwoliłem sobie również naszykować panience ubrania i broń.

- Dziękuję Edziu, jak zwykle wszystko dopięte na ostatni guzik - posłałam staruszkowi uśmiech i w podskokach wróciłam na górę.

Kill me if you canWhere stories live. Discover now