Rozdział 1: Całe szczęście, że pewien miły chłopak pokazał mi drogę.

3.7K 129 52
                                    

Błądziłam przez korytarze jednego z ogromnych budynków uniwersytetu, próbując znaleźć salę, w której odbyć miałam zajęcia. Niestety wychodziło mi to dość nieudolnie. Mimo, że byłam tu już raz czy dwa, oczywiście w celu doniesienia dokumentów, to nie mogłam się połapać. Każdy kolejny korytarz wyglądał dokładnie tak samo. W pewnej chwili wpadłam na jakąś przeszkodę. Odbiłam się od niej i momentalnie podniosłam głowę w górę, nieco przerażona czy owy osobnik nie zacznie na mnie krzyczeć. Nie jestem osobą, która lubi robić sobie kłopoty, a kłótnia już pierwszego dnia studiów nie jest wspaniałym scenariuszem, zwłaszcza jeśli wpadłabym na jakiegoś profesora.

Moim oczom ukazała się wysportowana sylwetka wysokiego blondyna. Spojrzałam w piwne oczy chłopaka, gdy ten zrobił to samo i dostrzegł moje ciemnobrązowe tęczówki. Zrobiło mi się gorąco, bo blondyn wyglądał dość groźnie.

- Przepraszam. - Wydusiłam z siebie.

Ku mojemu zaskoczeniu chłopak uśmiechnął się, a moje nogi zmiękły. Spodziewałam się awantury, gdyż każdy śpieszy się tu na swoje zajęcia, a ja nie jestem nawet w stanie trafić na swoje.

- Nic nie szkodzi. - Odparł klarownym głosem. - Wyglądasz jakbyś się zgubiła. Jesteś na pierwszym roku? - Spytał. Momentalnie przytaknęłam, nie potrafiąc odpowiedzieć słowem. - Jakiej sali szukasz? Mogę cię zaprowadzić.

- Zrobiłbyś to? Jestem strasznie nieogarnięta, a nie chce zabierać ci zbyt dużo czasu. 

Blondyn spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku.

- Wcale nie. Mam jeszcze dwadzieścia minut. W takim razie jakiej sali szukasz? - Spytał po raz kolejny.

- 254. - Odpowiedziałam, po chwili wahania, gdyż sama nie byłam pewna, gdzie powinnam się udać.

Nim się spostrzegłam chłopak ruszył w nieznanym mi kierunku. Podbiegłam do niego, aby go nie zgubić. Rozglądałam się dookoła, przelotnie patrząc na nieznajomego, i śledziłam plastikowe tabliczki z numerami na kolejnych drzwiach. 

- Studiujesz urbanistykę? - Odezwał się po chwili niezręcznej ciszy.

- Tak. Skąd wiedziałeś?

- Bo właśnie tam się wybieramy. Twoja grupa ma właśnie tam zajęcia. - Chłopak zaśmiał się pod nosem z mojego nierozgarnięcia, jednak nie zraziłam się, gdyż była to jedna z moich cech szczególnych. - Trochę późno, ale wypadałoby się przedstawić. Ethan. Ethan Strauss. A ty?

- Hikari. Watson. - Odpowiedziałam z chwilą przerwy.

- To bardzo ładne, aczkolwiek niespotykane imię. Jesteś amerykanką?

- Tak. Moja mama po prostu lubi zagraniczne imiona. - Uśmiechnęłam się serdecznie.

Po niecałych trzech minutach przyjemnej rozmowy dotarliśmy pod salę. Spojrzałam na zegarek, by sprawdzić godzinę. Właściwie to zajęcia już powinny się rozpocząć. Szybko pożegnałam się z Ethanem.

- Mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś. - Blondyn zasalutował na pożegnanie, po czym skierował się w kierunku, z którego przyszliśmy. - Uważaj, żeby nie zasnąć w ławce. Podobno ten profesor strasznie zanudza. - Dodał prześmiewczo, oddalając się.

Bez chwili wahania weszłam do środka, najciszej jak potrafiłam. Nie przykułam uwagi prawie nikogo, z czego naprawdę byłam zadowolona. Usiadłam w jednej z przednich ławek mniej więcej po środku, aby wszystko słyszeć. Po niecałych pięciu minutach na salę wszedł, nieco spóźniony, starszy mężczyzna. Przedstawił nam się, jednak nie mam pamięci do nazwisk, więc i tak nie będę w stanie zapamiętać. Chłopak miał rację. Staruszek nie był zbytnio charyzmatyczny, jednak podejrzewam, że dobrze wykonuje swoją pracę.

Po dłużących się kolejnych minutach doszedł do mnie sms. Całe szczęście telefon miałam wyciszony. Schowałam go za piórnikiem i otworzyłam wiadomość. Napisał do mnie Sam - mój najlepszy przyjaciel, z prośbą o spotkanie. Odpisałam mu szybko, aby nie zwrócić na siebie uwagi profesora.

Sam, tak samo jak ja, rozpoczął dzisiaj swój pierwszy dzień na uniwersytecie. Jesteśmy w tym samym wieku i chodziliśmy razem do liceum. Jego upodobania są dosyć specyficzne, a kierunek, który studiuje nie jest tym, jaki poleciłaby wam matka.

Zaraz po zakończeniu moich zajęć, wyszłam na zewnątrz, spotkać się z przyjacielem. Powinnam znaleźć go na głównym trawniku, gdzie wielu studentów przychodzi po prostu odpocząć, bądź bardziej zdeterminowani dalej się uczą. Nie łatwo było odszukać Sama ze względu na jego mało rzucające się w oczy ciemnobrązowe, lekko poskręcane, włosy. W końcu, jednak się to udało. Podbiegłam do przyjaciela, gdy ten niczego nieświadomy, siedział pod drzewem i sunął palcem po ekranie telefonu.

- Jestem. - Krzyknęłam, gdy byłam już nieco bliżej.

Brunet schował komórkę do kieszeni jeansów i wstał, otrzepując się z niewidocznej ziemi. Nie jestem wysoka, więc fakt, iż Sam też jest ode mnie wyższy, nie jest niczym nowym. Tak samo jest nieco szczuplejszy niż ja, mimo że gruba nie jestem to nie mogę nazwać swojej sylwetki chudą, jednak nie może pochwalić się wysportowaną klatą. Chłopak spojrzał na mnie przenikliwie swoimi wściekle niebieskimi oczami.

- Miałaś tu być dziesięć minut temu. - Tupnął nogą. Jeśli o to chodzi, Ryder jest bardzo obowiązkowy i stanowczy.

- Przepraszam. - Odparłam. - Gdyby te budynki były lepiej oznakowane lub mniejsze to z pewnością nie błądziłabym po nich. Całe szczęście, że pewien miły chłopak pokazał mi drogę.

- Chłopak? - Spytał Sam, jakby zdziwiony moją odpowiedzią. Swoją drogą zwrócił uwagę tylko na to.

- Nie wiem, czym jesteś zaskoczony. Przecież nie pierwszy raz mam do czynienia z płcią przeciwną. Z resztą ty nie jesteś wyjątkiem.

- Po prostu nie spodziewałem się, że już pierwszego dnia zignorujesz mnie i zaczniesz szukać sobie chłopaka. W liceum z resztą byłaś taka sama. - Powiedział z udawanym obrażeniem w głosie. Często Ryder potrafi być śmieszny, mimo że nie jest tego świadomy. Uderzyłam go delikatnie w ramię.

To prawda, że usilnie próbowałam znaleźć sobie kogoś na dłuższą chwilę. Jestem typem osoby, która łatwo się zakochuje. Brunet dobrze o tym wie. Jednak w swoim życiu miałam jedynie trzech chłopaków, gdyż każdy prędzej czy później po prostu ze mną zrywał. Głównie ze względu na przyjaciela, o którego byli zazdrośni. Nie ukrywam, że spędzam z nim większość mojego czasu, być może nawet za dużo, ale jestem też bardzo wierna, a Ryder to jedyny facet, jak na razie, któremu w pełni ufam.

- A ty? Jak tam pierwsze zajęcia medycyny sądowej? - Dopowiedziałam z dużym uśmiechem na twarzy, gdyż temat kierunku Sama zawsze budził we mnie niewyjaśnione zadowolenie.

- Co miało być? Jak na razie nic ciekawego.

Podejrzany spokój i brak emocji na twarzy Sama jest fascynujący. Mogę zaryzykować stwierdzeniem, że prawie nigdy się nie uśmiecha i nie okazuje emocji. Pod tym względem bardzo się różnimy. Jestem wręcz zbyt emocjonalna. 

W pewnym momencie w zasięgu mojego wzroku pojawił się Ethan, który zapewne wracał właśnie ze swoich wykładów. Ucieszyłam się na jego widok, gdyż wydał mi się bardzo miły. Przyda mi się taka osoba, która pomoże mi w tych pierwszych dniach. Otwarcie muszę przyznać, że blondyn jest naprawdę przystojny. Moją tezę potwierdzają inne studentki, które śledziły go wzrokiem, a niektóre się z nim witały. Jest jeszcze parę spraw, o które chcę go zapytać. Przelotnie spojrzałam na Rydera, który podejrzliwie przyglądał się Ethanowi. To jedna z nielicznych chwil, gdy zmienił się jego wyraz twarzy.

 

Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz