Rozdział 12

222 23 6
                                    

Isabelle POV

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Isabelle POV

Budzę się w jasnym pomieszczeniu. Wszystko jest tu białe i sterylne, jakbym znajdowała się w jakimś laboratorium.

Gdzie ja jestem?

Ostatnie co pamiętam, to rozmowa z tym wysłannikiem Agencji, a potem pustka.

Zaciskam zęby i próbuję nie krzyczeć z wściekłości. Dałam się wciągnąć w pułapkę jak jakaś idiotka. Nie jestem aż tak łatwowierna, ale chęć wyrwania się z nudnej codzienności musiała zaćmić mój umysł.

Zrywam się z łóżka i podchodzę do drzwi. Chciałabym je jakoś otworzyć, ale nie ma klamki... świetnie. Tutaj nawet nie ma okien, żebym mogła cokolwiek zobaczyć.

Chyba wcześniej widziałam coś takiego w filmie. Biały pokój, bez okien, w którym znajduje się tylko łóżko i drzwi bez klamki. To izolatka w szpitalu psychiatrycznym.

Szczypię się mocno w rękę, ale nadal widzę to samo. Niepotrzebnie zrobiłam sobie siniaka.

Sfrustrowana, siadam na podłodze i zamykam oczy, starając się przypomnieć sobie wszystko, czego nauczył mnie dziadek Tobias. Niestety, nie zdążył mnie nauczyć sztuki telekinezy albo teleportacji, chociaż nie jestem pewna, czy to akurat potrafi.

Może sama to zrobię? Przesuwam się bliżej drzwi, siadam po turecku i mój wzrok pada na drzwi. Staram się całkowicie oczyścić umysł i myśleć tylko o tym, że się otwierają.

- Oooommm otwórzcie się - zaczynam mantrę, zamykając oczy. - Oooommm ja, Isabelle Mendes rozkazuję wam się otworzyć. Oooommm...

- Co ty wyczyniasz? - Przerywa mi rozbawiony głos.

Otwieram oczy i zauważam Jace'a, który ledwo powstrzymuje się od śmiechu.

- Co ty tu robisz? - Wstaję od razu.

- Przyszliśmy cię uratować - blondyn wzrusza ramionami. - Ale widzę, że całkiem nieźle sobie radziłaś. Jeszcze kilka „om" i drzwi pewnie by się otworzyły, wierzę w to.

- Dupek - rzucam i walę go mocno w ramię. - To ja je otworzyłam telekinezą.

- A wydawało mi się, że to ja i ta karta - pokazuje mi kartę jakiegoś pracownika. Ciągnie mnie za rękę i wyprowadza z pomieszczenia, po czym idziemy równie białym korytarzem.

- Jak zwykle jesteś w błędzie - przewracam oczami. - Gdzie A... - nie kończę, bo docieramy do końca korytarza i zauważam Aleca, który walczy z trzema facetami naraz. Niewiele myśląc, wkraczam w sam środek i z półobrotu wymierzam jednemu z nich kopniaka prosto w gardło. Jest na tyle zaskoczony, że traci równowagę, a ja wtedy dociskam go kolanem do podłogi i zaczynam wymierzać mu kolejne ciosy w twarz. Tak jak uczył mnie tego dziadek - żaden facet nie pokona Isabelle Mendes. Jestem od nich o wiele silniejsza.

- Izzy... - Alec patrzy na mnie z niedowierzaniem. Wstaję i zaczynam oglądać swoje ręce, które mam we krwi. Czuję, że mam ją też na twarzy, podobnie jak Alec i Jace, którzy rozprawili się z resztą. - Jak ty...?

- Trening z dziadkiem - wzruszam nonszalancko ramionami. - Gdy byłam mniejsza, bardzo ciekawiło mnie Chicago, więc dziadek dużo mi o nim opowiedział. Oczywiście, najbardziej spodobała mi się Nieustraszoność, a on był kiedyś instruktorem w nowicjacie, więc dał mi lekcje.

- Które okazały się owocne - zauważa Alec. - Nawet nie przypuszczałem, że potrafisz tak walczyć.

- Chyba jeszcze wiele o mnie nie wiesz - uśmiecham się.

- Taa, potrafi otworzyć drzwi za pomocą telekinezy - wtrąca Jace, a ja rzucam mu miażdżące spojrzenie.

- Zamknij się, Wayland.

- Jak sobie życzysz oooommm - Jace parska śmiechem, a ja mam ochotę się na niego rzucić. Alec chyba to zauważa, bo obejmuje mnie ramieniem i ciągnie w stronę wyjścia.

- Idziemy - mówi stanowczo.

- Ale jeszcze nic mi nie wyjaśniłeś. Skąd wiedziałeś, że tu będę, jak tu dotarłeś i...

- Później - ucina Alec. - Daj rękę.

Marszczę brwi i podaję mu rękę, a on wyciąga narzędzie, które wygląda jak nożyk i zaczynać coś rysować na mojej skórze. Chcę mu wyrwać rękę, kiedy zaczyna mnie piec, ale po chwili kończy, a następnie robi to samo na swojej skórze. Zauważam, że Jace też to zrobił.

- Co...? - Chcę zapytać, ale Alec kręci głową, powtarzając bezgłośnie „później".

Zaczynamy biec, co chwilę mijając ludzi, którzy jednak nas nie zauważają... tak jakby nas nie widzieli.

O co chodzi?

CDN.

Seria „ODRZUCONA": Nowe pokolenie [1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz