V

203 14 9
                                    

Pov Bartek

Gdy wszedłem tam on już siedział przy naszym stoliku. Zawahałem się lekko, gdy go zobaczyłem, w końcu jednak zebrałem się na odwagę i podszedłem do niego.

- Cześć. - powiedziałem cicho, zupełnie jakby był jakimś moim wrogiem.

- Cześć. - odpowiedział. - Siadaj. - powiedział, wskazując na krzesło naprzeciw siebie. Niepewnie usiadłem, czekając na dalszy rozwój zdarzeń. Byłem ciekawy tego co ma mi do powiedzenia.

Pov Mateusz

Targały mną wszelkie możliwe emocje. Cieszyłem się, że zgodził się na to spotkanie, ale równocześnie byłem przerażony myślą jak Bartek zareaguje na to wszystko. Musiałem mu powiedzieć, nie mogłem ukrywać tego przed nim. Nie chciałem by był na mnie zły.

- Ja... - zacząłem niepewnie. - Moi rodzice uznali, że najlepsze dla mnie będzie zaaranżowanie małżeństwa.

- Co? Jak to? O czym ty w ogóle mówisz? - zapytał.

- Dlatego musiałem się wyprowadzić. Nie chciałem ci mowić wcześniej, żeby cię nie martwić. Przepraszam.

- I co teraz? Zamierzasz tak po prostu wziąć ślub z osobą wybraną przez rodziców?

- A mam jakieś wyjście? - spytałem. - To ważne dla ich interesów czy coś. Nie chcę ich zawieść.

- Musisz się im postawić. Oni nie mogą ci tego robić, jesteś już dorosły, twoi rodzice nie mają prawa cię tak kontrolować. - powiedział spokojnie. Czułem to, że był zły na moich rodziców, na mnie pewnie też.

Pov Bartek

Nie mogłem uwierzyć w to co słyszałem. Z jednej strony cieszyłem się, jednak z faktu co było powodem jego wyprowadzki.

- Nie umiem się im postawić. - powiedział.

- Jakoś będziesz musiał. Coś wymyślimy razem nie martw się. - starałem się go pocieszyć.

- Łatwo ci mówić, nie ty tkwisz w aranżowanym związku. - to prawda, mój związek z Ulą nie był kłamstwem. Nie na początku. Teraz jednak czułem, że jestem z nią „z przyzwyczajenia", bo tak się nauczyłem. Nie układało nam się ostatnio, a właściwie to mi w naszym związku. Nie miałem ochoty w nim być, nie chciałem jednak go zniszczyć. 

- Jakoś damy radę. - powiedziałem delikatnie. - Na razie po prostu nie zaniedbujmy naszej przyjaźni. To nam nic nie da.

- Nie gniewasz się na mnie? - spytał.

- Nie. Nie mogę się gniewać, to nie twoja wina. Jestem co prawda trochę zły, że mi nie powiedziałeś, ale to nieważne. Przejdziemy przez to, razem. Tak jak zawsze.

- Dzięki za zrozumienie.

- To co zamawiamy coś, czy gdzieś idziemy? - spytałem.

- Może pójdźmy na spacer, dzisiaj jest ładna pogoda, a ja ostatnio mało wychodzę z domu.

- W sumie ja też ostatnio... jestem niezbyt chętny do wychodzenia.

- Coś jest nie w porządku między tobą i Ulą? - zapytał.

- Nie. - odparłem szybko. - Czemu pytasz?

- Smętnie wyglądasz. - odpowiedział. - Chociaż to pewnie z mojego powodu.

- Nie zamęczaj się tym już. - powiedziałem. - Mówiłem, że się nie gniewam.

- I tak jest mi strasznie głupio.

- Zmieńmy już temat. - powiedziałem. - To, gdzie pójdziemy?

- Chodźmy gdziekolwiek. - odpowiedział. - Chciałbym po prostu odpocząć od tego wszystkiego.

- Też bym chciał. - powiedziałem.

Przez jakiś czas chodziliśmy po mieście, bez celu, w ciszy. Żaden z nas nie odzywał się. Zupełnie tak jakby zwyczajnie bał się drugiego. Ale być może to właśnie było nam potrzebne, zwyczajna cisza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W końcu się trochę ogarnęłam, chyba 😬

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 23, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przyjaźń [Vertez x Ljay] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz