79 Prawdziwa Różdżka

211 13 2
                                    

Nastała ciężka zima. Godzinami przesiadywała jedynie w dwóch miejscach w całej szkole. Był to jej pokój, lub gabinet dyrektora. Czasami rozmawiała z Draconem, jednak musiało być to dyskretne. Wiedzieli, że ich przyjaźń może być zagrożona, jeśli dowiedzą się o tym inni śmierciożercy.

Snape przyniósł do nowego gabinetu zdjęcie Lily. Erika wiedziała jaki dzisiaj dzień. Stojąc tak przy oknie w jego gabinecie zerknęła wreszcie na odwrócone tyłem zdjęcie a potem na dyrektora. Ten niepostrzeżenie zasnął wyczerpany całymi dniami i nocami bez snu. Westchnęła podchodząc cicho do fotografii. Kobieta uśmiechała się do niej promiennie.

               - Piękna - skomentowała Racsess wyczarowując biały kwiat. Położyła go obok odwróconego ponownie zdjęcia. Odwróciła się do profesora. Chwyciła leżący nieopodal płaszcz okrywając go nim. Nie było tutaj niestety koca lub czegoś podobnego. Następnie usiadła na przeciwko niego na wolnym miejscu. Jej uwagę przykuł obraz Albusa uśmiechającego się do niej.

              - Życie bez miłości jest jak drzewo bez owoców. Zostanie wyrwane i umrze - powiedział obraz do niej. Wiedziała, że słowa Dumbledore'a są głębokie, ale też zawiłe. O ich znaczeniu można przekonać się po jakimś czasie.

                - Szkoda takich osób. Miłość smakuje bardzo słodko dopóki nie odbierze nam jej ktoś - powiedziała jakby były to ciężkie słowa. I takie właśnie były. Straciła swoich rodziców a biologicznych nawet nie zna.

               - Powróci do ciebie ze zdwojoną siłą. Jak tylko zobaczysz wszytsko na własne oczy - Albus ziewną delikatnie a jego głowa pochyliła się. Zamknął oczy i usnął. Prychnęła cicho pod nosem. W tym czasie Severus zdążył się obudzić i spojrzeć na uczennice. Wpatrzona była w obraz byłego dyrektora z uśmiechem.

               - Niedługo przerwa świąteczna. Wróć na dwór Malfoy'ów - powiedział przez co omal nie spadła z krzesła. Nie spodziewała się, że Snape obudzi się akurat teraz. Po chwili jednak spojrzała na pióro leżące na biurku z zamyśleniem.

                - Nie wiem czy powinnam. Coraz więcej śmierciożerców krzywo na mnie patrzy... Czasami mam wrażenie, że wiedzą kim jestem i tylko czekają na odpowiedni moment, aby mnie dorwać - powiedziała cichym tonem głosu. Chwyciła pióro i zaczęła nim coś mazać na pergaminie. 

                 - Patrzą tak, bo jesteś dobra w magii. Voldemort ci ufa, jesteś blisko niego, więc muszą być na ciebie ostrożni i wpatrzeni. Nie możemy przekraczać lini a ty to niemal zrobiłaś atakując Carrow'ów - zwrócił jej uwagę. Zerknęła na niego spod czoła. Wiedziała, że trochę przesadziła, ale jak miała inaczej się zachować. Nie widziała wtedy innej opcji.

                 - To oni zaczęli, nie ja. To była samoobrona - zaczęła się tłumaczyć. Dyrektor spojrzał na nią i na kwiat obok zdjęcia. Podążyła za jego oczami po czym w jej głowie zaczęły się tworzyć nowe pytania.

                 - Po co ten kwiat? Zbyt ryzykowne, mogą z tego wyniknąć kłopoty - mruknął zerkając na nią kątem oka.

                 - To rocznica. Nie znałam jej, ale skoro jest bliska mojemu opiekunowi, to powinnam to jakoś uczcić. Musiała być wspaniała, prawda? Wygląda tak... Niewinnie i delikatnie. Zupełnie jak lilia - skomentowała cicho pod nosem z cieniem uśmiechu.

Za oknem szalał zimny i porywisty wiatr. Nikt nie chciałby znaleźć się o takiej porze na zewnątrz bez ciepłego ubrania. Uwielbiała te zimniejsze pory roku. Nie były usłane przepychem i bogactwem jak wiosna i lato. Ukazywały swoją prawdziwą nature i obliczę. 

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz