Rozdział Pierwszy

1.3K 52 40
                                    


Westchnąłem cicho, spoglądając na siedzącego naprzeciw mnie czarodzieja. Kolejny raz rozmawiałem z Albusem na temat Hermiony Granger. Czarny Pan wypytywał o nią coraz częściej, a ja miałem dziwne przeczucie, że wkrótce zrobi coś, aby dostać dziewczynę w swoje ręce, co nie podobało mi się w najmniejszym stopniu. Obserwowałem ją, odkąd tylko dowiedziałem się, kim jest, i miałem pewność, iż nadal pozostawała w błogiej nieświadomości. Przeczuwałem jednak, że Lord nie będzie czekał dłużej, natomiast Dumbledore nade wszystko pragnął utrzymać ją w niewiedzy.

– Będziesz musiał na nią jeszcze bardziej uważać, gdy mnie tu nie będzie, Severusie – powiedział prawdopodobnie zapobiegawczo dyrektor.

– Nie rozumiem, dlaczego mogłoby cię tutaj zabraknąć – stwierdziłem całkowicie poważnie. Co planował? Dlaczego miałby opuścić szkołę? 

– Och, jestem pewny, że niebawem nasza słodka Dolores się o to postara – odparł. Automatycznie skrzywiłem się. Merlinie, czemu on nazywa ją słodką? Niech nazwie tak samo jedną ze sklątek tylnowybuchowych, które w przeszłości wyhodował Hagrid; efekt byłby ten sam. Jak można kogokolwiek nazwać słodkim?

– Bredzisz, Albusie. Umbridge jest tylko pionkiem ministerstwa. Nikt nie odwoła cię ze stanowiska dyrektora – zauważyłem. Ta przeklęta kobieta może i miała w Hogwarcie większą władzę niż przeciętny nauczyciel, ale nie była ona taka ogromna. Musiała się liczyć z Dumbledorem i z tym, że jego się stąd nie pozbędzie tak, jak Hagrida, czy Tralewney.– Wracając do Hermiony Granger: myślę, że Czarny Pan coś planuje. Podejrzewam, że w czasie wakacji zechce ją porwać. Wie, że jest przyjaciółką Pottera i pokłada w niej ogromne nadzieje – wyjaśniłem spokojnie.

 – Próbuje zdobyć o niej jak najwięcej informacji, mnie także wciąż wypytuje.

– Nie przejmuj się, Severusie, ochronimy ją – zapewnił mężczyzna i pogładził się po brodzie przybierając minę, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał. 

– Nie jestem przekonany, czy to się uda, ale Granger nie powinna odwrócić się od Pottera. Przecież to Gryfonka z krwi i kości – dodałem kąśliwie. Nienawidziłem impulsywnych mieszkańców domu Godryka Gryffindora.

– Przede wszystkim Hermiona nie powinna się dowiedzieć. To jest teraz najważniejsze – stwierdził, jakby obawiając się najgorszego. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Granger była inteligentna, ale także i Gryfonką, dlatego też miałem pewność, że do końca zostanie po stronie Pottera.

– A jeśli się dowie? – zapytałem, ponieważ nie wątpiłem, iż nadejdzie dzień, w którym Granger pozna prawdę o swoim pochodzeniu, i stanie się to szybciej, niźli Albus myśli. 

Dumbledore wstał ze swego krzesła i nie przestając gładzić brody, podszedł do okna, a po chwili zaczął się w nie wpatrywać. Wiedziałem, że unikał odpowiedzi, co wcale mi nie pasowało.– Wtedy wcielimy w życie plan B, Severusie – odparł po chwili, nawet się nie odwracając w moją stronę. Nie wyjawił mi już nic więcej na ten temat.

***

Uchyliłam się przed nadlatującym zaklęciem, a potem sama cisnęłam oszałamiaczem w kolejnego przeciwnika. Szukaliśmy Syriusza, kiedy nagle ze wszystkich stron pojawili się śmierciożercy. To pułapka – teraz to wiedziałam. Harry nie miał kolejnej wizji, Voldemort chciał go jedynie do siebie zwabić. Widziałam przyjaciela, jak kilka metrów dalej walczył z zamaskowanym śmierciożercą, a wcześniej gdzieś za sobą spostrzegłam Lunę. Ron, Neville, Ginny – gdzie oni byli? Nie wiedziałam, zniknęli mi z oczu jakiś czas temu. Będziemy mieli ogromne szczęście, jeżeli wyjdziemy stąd żywi. Żadne z nas nie zamierzało się poddać. Już chciałam rzucić kolejną klątwę w przeciwnika, kiedy nieoczekiwanie zapadła ciemność.

Będę Cię chronił, GrangerWhere stories live. Discover now