Macie czasem tak, że wszyscy was irytują, a każda czynność, którą wykonujecie kończy się porażką?
Jestem Nataniel, główny gospodarz liceum Słodki Amoris. W tamtej chwili przebywałem w moim ulubionym pomieszczeniu w szkole, gdzie zawsze panowała cudowna cisza i błogi spokój. No, prawie zawsze. Pomyśleć, jaki ten dzień mógł być piękny, gdybym nie kłócił się wtedy z moją dziewczyną, Melanią...
– Mam cię serdecznie dosyć! Ostatnio jesteś ciągle zamyślony, nie spędzasz ze mną czasu i nie mam pewności, czy teraz w ogóle mnie słuchasz!
– Oczywiście, że cię słucham - skłamałem. - Przepraszam, jeśli ostatnio cię czymś uraziłem, nie chciałem - tłumaczyłem się. Zaczęła mnie boleć głowa. Zwykle tak reaguję podczas niepotrzebnych sprzeczek.
– Co mi po twoich przeprosinach?! Dla mnie to po prostu nie ma już sensu! - wrzasnęła wkurzona dziewczyna. Zastanawiało mnie, czym ją tak zirytowałem.
– Zupełnie nie rozumiem, o co ci chodzi! - powiedziałem lekko zdenerwowanym tonem. Zacząłem się coraz bardziej gorączkować.
– Masz rację, najlepiej jeszcze na mnie krzycz! Zapomniałeś o naszej pół-miesięcznicy, palancie! - odparła z wyrzutem.
Nie wierzyłem, że powodem tej awantury były głupie, dziewczyńskie wymysły dotyczące ,,ważnych'' dat. Jeśli miałbym być szczery, powiedziałbym, że Melania bardzo się zmieniła. Wcześniej była poukładana, porządna i miła, a już po tygodniu naszego związku zachowywała się jakbyśmy byli starym małżeństwem kłócącym się o wszystko.
– I jak zwykle nie masz nic na swoje usprawiedliwienie - mruknęła pogardliwie, piorunując mnie wzrokiem.
– No... nie - wydukałem.
– A więc z nami koniec - odrzekła stanowczo.
– Czekaj... co?! - zdziwiłem się, po czym pobiegłem, żeby ją zatrzymać, ale ona zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Chciało mi się płakać z bezsilności i złości, lecz w końcu wyładowałem emocje rzucając na podłogę plik kartek, które jeszcze chwilę temu trzymałem w rękach. Wrzasnąłem na cały pokój gospodarzy, co było do mnie niepodobne. Rzadko denerwowałem się do tego stopnia. Usiadłem przy stole, chowając twarz w dłoniach. Wtedy ktoś otworzył drzwi. Niestety była to osoba, której obecność nie poprawiłaby mojego stanu, a wręcz przeciwnie.
– Nasz blondasek ma zły dzień? - spytał złośliwym tonem Kastiel.
– Jeśli masz do mnie jakąś sprawę to mów szybko i spadaj - mruknąłem, nawet na niego nie spoglądając.
– To nie ja mam problem, tylko dyra. Jakbym mógł to w ogóle bym się nie fatygował, by rozmawiać z takim lizusem jak ty.
Gotowała się we mnie niepohamowana złość, lecz chciałem wyjść na opanowanego i powstrzymałem się przed wrzaskiem.
– Daj spokój, nie mam siły na twoje zaczepki - odparłem szorstko. - O co chodzi?
– Przez moje ostatnie nieobecności nie nadążam z nadrabianiem materiału, więc miałem się zgłosić do ciebie, żebyś mi pomógł - odpowiedział, a po jego minie było widać, że wcale nie popiera tego pomysłu.
– Że co? A nie możesz o to poprosić kogoś z klasy?
– Próbowałem ją błagać, żeby korepetycji udzielał mi ktoś inny, ale uparte z niej babsko.
– Mnie też się nie uśmiecha rozmowa z tobą przez dłużej niż trzy sekundy - prychnąłem.
– Kiedy nasz mądrala zrobił się taki pyskaty? - zadrwił.
CZYTASZ
Korepetycje||Kastiel x Nataniel One-shot
FanfictionUdzielanie korepetycji znajomym ze szkoły zazwyczaj jest całkiem przyjemne i zabawne. No chyba, że na imię ci Nataniel, jesteś tuż po zerwaniu i zmuszono cię do pomocy pewnemu przystojnemu, irytującemu osobnikowi. Czekaj... Przystojnemu?! Ilość słó...