Rozdział XIII.

294 26 37
                                    

Jakaś jej część podpowiadała, że to jeszcze nie koniec. Spodziewała się kolejnej niezapowiedzianej wizyty Joker'a, lecz o dziwo takowa nie miała miejsca, a Emily do końca pobytu w szpitalu mogła cieszyć się spokojem. Gdy nadszedł dzień wypisu - niechętnie zwlokła się z łóżka. Długo rozmyślała, czy aby na pewno nie uciec z placówki póki nie zajęła się nią policja. Irytował ją dodatkowo fakt, że Wayne'a w ogóle nie zainteresował atak na jej osobę i od tamtej pory jej nie odwiedził. Może po prostu bał się zielonowłosego, który jak wiadomo był bardzo nieprzewidywalny? Fakt faktem w jej drzwiach często stawali nieznani jej dotąd ludzie, którzy doglądali jej stanu, ale zapewne byli to tylko gliniarze, a nie wynajęci przez milionera ochroniarze... Przynajmniej ona pozwoliła sobie wierzyć w tę pierwszą, bardziej wiarygodną wersję.

Wciągnęła na siebie jakąś bluzę koloru zachodzącego słońca, którą dostała od miłej pielęgniarki. Oczywiście, tak jak się spodziewała, była dla niej o kilka rozmiarów za duża, ale lepsze to niż nic. Tutaj dostawała koszulę, w których każdy musiał chodzić, lecz nie zamierzała również nosić ich poza wyznaczonym terenem. Westchnęła, kiedy przyszło jej założyć na siebie podarte jeansowe spodnie. Zawdzięczały one swój wygląd Galavanowi i jego przebrzydłej siostrzyczce. Na samą myśl o nich, Valesce robiło się niedobrze. Najchętniej zabiłaby tę dwójkę, choć teraz była w zbyt złym stanie. Jej rekonwalescencja i tak trwała grubo ponad 2 tygodnie, a teraz czekała ją rehabilitacja i obrona na komisariacie na którym miała się stawić po wyjściu.

- Gotowa? - usłyszała głos kobiety dochodzący od strony drzwi. 

Ems spojrzała się na nią, a kąciki jej ust powędrowały delikatnie do góry. Skinęła niechętnie głową, po czym ruszyła za kobieciną w obstawie funkcjonariuszy. Wszyscy spoglądali w jej stronę - jedni ze współczuciem w oczach, inni zaś ciesząc się, że w końcu pozbyli się morderczyni. Spuściła wzrok, który powędrował na buty. Jeden z ich był mocno poplamiony krwią, a drugi miał kilka dziur w górnej części. Była gotowa na wszystko, a przynajmniej tak sobie wmawiała, więc kiedy znaleźli się na zewnątrz, a mężczyzna w mundurze złapał ją za ramię, żeby odwrócić ją twarzą do radiowozu - nie protestowała. Czekała, aż kajdanki znajdą się na jej nadgarstkach, lecz tak się nie stało. Zaniepokojona szybko spojrzała się do tyłu, po czym zmarszczyła zdziwiona brwi. Bruce uśmiechnął się do niej, a ona ledwo co powstrzymała chęć mordu. 

- Aż tak cię to bawi? Myślałam, że to znowu ten wariat! - spojrzała się na niego z żalem w oczach, po czym wyciągnęła przed siebie złączone dłonie. - Czekam na bransoletkę. - burknęła, ale wszyscy zachowywali się jakby jej nie słyszeli.

- Nie będzie ci potrzebna. - usłyszała po chwili, kiedy ciemnowłosy podszedł do niej i okrył ją swoją marynarką. 

Musiała przyznać - miał facet wyczucie. Nawet nie zauważyła, że się trzęsła, aż do teraz. Prychnęła pod nosem, a następnie mruknęła coś pod nosem, co miało brzmieć jak podziękowanie. Przyglądała się wszystkim z lekkim zdziwieniem. Mundurowi skinęli jedynie głowami i nie przejmując się nią - wsiedli do samochodu i odjechali. Emily już kompletnie nic nie rozumiała. Przecież miała wyraźne zalecenie, że ma stawić się na przesłuchaniu. Co tu się do cholery działo? Spojrzała ukradkiem na mężczyznę, który wystawił w jej stronę dłoń. 

- No chodź, nie będę tak stał do wieczora. - westchnął rozbawiony, kiedy ta kłóciła się sama ze sobą czy się zgodzić.

Niepewnie ścisnęła jego palce, a on podprowadził ją do swojego samochodu, po czym otworzył jej drzwi od strony pasażera. Wszystko tak bardzo ją dziwiło, że przez moment zastanawiała się czy dobrze robi. Przecież ona praktycznie go nie znała. Nie wiedziała co planuje. Może chciał z niej wydobyć prawdziwe informacje. Czy byłoby możliwe, że dowiedział się o tym że kłamie? Czy jakoś się zdradziła? 

- Spokojnie nic ci nie zrobię. - zaśmiał się, gdy usiadł za kierownicą. - Pomyślałem, że zabiorę cię gdzieś, gdzie będziesz bezpieczna i nie będziesz martwić się o fakt, że w pokoju obok siedzi gwałciciel. - spojrzał się na nią ukradkiem, a następnie odpalił samochód by wyjechać na ulice miasta.

***

- Panie Wayne nie sądzę, by był to dobry pomysł. - rzekł nieco zaskoczony Alfred, gdy odprowadził jasnowłosą do przydzielonego jej pokoju.

- Wolę mieć ją na oku, Alfredzie. - uciął, nie dając możliwości podważania swej decyzji. - Zaniosłeś zakupy do pokoju? - spytał nie kryjąc zaciekawienia. 

Siwowłosy jedynie przytaknął, po czym udał się w stronę kuchni. Kochał chłopaka jak własnego syna, ale nie mógł nic poradzić, gdy na coś się uparł. Był jeszcze młody, co kamerdyner doskonale rozumiał. Nie wszystkie decyzje były dokładnie przemyślane. Odwrócił się przed drzwiami, by zauważyć jak ten wspina się po schodach na górę. Westchnął jedynie, poddając się w duchu. 

***

Przekraczając próg wielkiej rezydencji czuła na sobie niechętne spojrzenie drugiego mieszkańca. Przedstawił się niezwykle miło i szarmancko, jak na kamerdynera przystało, lecz pomimo uśmiechu na twarzy widziała błysk niepewności w jego oczach. Wiedziała, że nie jest tu mile widziana i kiedy Bruce kazał odprowadzić ją do pokoju postanowiła, że wyjaśni sobie z mężczyzną parę spraw. Weszli po schodach, skręcili w lewo, a on przystanął przy pierwszych drzwiach. Wskazał jej gdzie znajdzie jego pokój, gdyby potrzebowała pomocy, pokój i gabinet panicza, a także pokój muzyczny i małą bibliotekę.

- Gdyby nie odpowiadały ci te książki, na dole jest salon, w którym jest ich znacznie więcej, panienko. - rzekł, a następnie odwrócił się z zamiarem odejścia, lecz powstrzymała go dłoń kobiety na ramieniu.

- Widzę, że mnie nie lubisz, choć nie wiem co ci zrobiłam. - powiedziała spokojnie, po czym otworzyła drzwi do swojej sypialni. - Dziękuję za pomoc Alfredzie. 

Jej słowa długo odbijały się w jego głowie. Mimo że drzwi zostały dawno zamknięte, on stał w miejscu. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że czekają na niego obowiązki. Nie mógł uwierzyć, że jego podopieczny sprowadził do domu morderczynię. Pokręcił lekko głową. Czy aż tak było widać po nim niechęć? Myślał, że potrafił wszystko zamaskować. Poza tym, kogo obchodzi zdanie kamerdynera i to kogo lubi? 


My little Psycho || II część "Doctor Joker"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz