16 2 3
                                    

Thomas pov :

-Lance, czekaj, stój!-krzyczałem ale on udawał, że mnie nie słyszy. Uciekał. Jakby się czegoś bał.

Mama wepchnęła mnie do środka. I patrzyła się na mnie ze złością i nienawiścią.

-Mamo coś ty zrobiła! I czemu mówiłaś, że on kogoś zabił. Że niby twojego syna, ale ja stoję tutaj całkowicie żywy.

-Nie możesz się z nim zadawać. A teraz do pokoju i nie wychodź z niego przez najbliższą godzinę.

Patrzyłem się na nią ze złością i nienawiścią a do oczu zaczynały napływać mi łzy. Zawsze się jej słuchałem, ale dziś nie miałem takiego zamiaru.

-Nie! Nie pójdę do pokoju!

-Słucham? Coś ty powiedział?

-Nie pójdę do tego pokoju!

Patrzyła się na mnie z smutkiem. Myślałem, że ona zaraz wybuchnie, lecz okazało się inaczej.

-Posłuchaj synu, ja to robię dla twojego dobra. Nie chcę żeby on zrobił ci krzywdę.

-Mamo, on nie jest niebezpieczny. To miły i inteligentny chłopak.

Mama wyglądała tak jakby chciała mi coś powiedzieć.

-Mamo? Masz coś mi do powiedzenia?!

-Nie! Tak. Nie wiem...

-Mamo mów!

-Nie, nie teraz.

Nie wytrzymałem tego napięcia, dlatego wziąłem swój telefon i wybiegłem z domu.

Lance pov:

Błonkałem się uliczkami miasta myśląc gdzie mam pójść. Dolores nadal nie odbierała telefonu. A Thomas to podły drań i oszust. Co ja mu takiego zrobiłem, że nic mi nie powiedział o tym, że jest bratem Aleksa. Pewnie chciał się zemścić na tym, że jego brat nie żyje i to niby przeze mnie. Teraz pewnie on i jego szurnięta matka cieszą się, że zemsta im się udała. Bo owszem tak udało im się. Teraz Aleks tego mi nigdy nie wybaczy. Pewnie to wszystko widział i jest wściekły na mnie.
Nagle mój telefon, który był w mojej ręce zaczął wibrować. To była ciotka pewnie jest już w mieście bo pewnie znalazła kluczyki.

-Lance nocuj dziś u kolegi albo tam u kogo chcesz dziś nie przyjadę po ciebie.

-A ty gdzie będziesz spać?

-U Eweliny. Właśnie jestem u niej. Dobra kończę nara smarkaczu.

I co ja mam teraz robić? Nie mam gdzie iść, spać, jeść. Nawet pieniądzy nie mam. Ale zaraz, coś mi brzęczy w kieszeni. Włożyłem rękę do kurtki i znalazłem 50 złotych.(Co tam że w drobnych).
Poszłem do sklepu po bułkę. I wtedy zobaczyłem Alfreda z dawnej szkoły. On kiedyś sprzedawał anfetamine. Może by miał jeszcze trochę?

-Alfred!

-O siema, co tam?

-Miałbyś może jeszcze?

-Co?

-No wiesz o co mi chodzi!

-Nie, nie wiem

-O anfe.

-A stary to trzeba było od razu mówić.

Wyjął jedną saszetkę białego proszku. I dał mi ją.

-A może nie miał byś trzy takie paczki?

-No chyba głowa cię boli. Znając życie ty bierzesz to pierwszy raz.

-Nie to dla kolegi!

-A no dobra. To masz ale nie przesadcie z tym jedna wystarczy na jednego bo jak weźmiecie więcej niż jedno to do szpitala możecie trafić.

-Okej okej.

Dał mi a ja dałem mu 40 złotych do ręki.

-No chyba sobie żartujesz. 100 co najmniej.

-Nie mam więcej!

-A co ci wystaje z tylu z spodni?

Dotknąłem ręką po kieszeni z tyłu i wyjąłem 100 złotych. Skąd tyle pieniędzy w moich spodniach. Chwila to nie moje spodnie. To spodnie Thomasa.

-Masz!

-Miło mi się robi z tobą interesy.

Nie mogąc się powstrzymać wziąłem paczkę amfetaminy i rozsypałem trochę na rękę i wciągnęłem ją nosem.
I brałem tak kilka dawek, aż sie skończyły opakowania.

Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Wyszłem na środek ruchliwej ulicy i zobaczyłem światło. Poczułem mocne odpchnięcie.

Co się stanie z Lancem? Czy wyjdzie z tego cało?
Miłego dnia kochani 💕🙌

ZAWIESZONE. LovelessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz