W końcu napisałam rozdział...
:0<=============================3Był zmęczony i cały ubrudzony, ale mimio to szczęśliwy, że udało mu się uniknąć eksperymentów Hanji. Po rynnach, które które zajęły mu sporo czasu, pomaszerował na obiad i tam dostał kolejne rozkazy. Tak więc zaraz po posiłku musiał wyruszyć po wodę do rzeki, następnie uporządkować graty na strychu, co sam już uważał za niepotrzebne i na koniec oporządzić stajnię.
Czuł się wyprany z sił, gdy wlókł się w stronę swojej podziemnej celi przez korytarz zamku. Zachodzące słońce zalało chłodne mury ciepłym, pomarańczowym blaskiem, wieczorne ptaki zaczęły już swój koncert, chłopak mógł je słyszeć nawet przez szyby. Przystanął na chwilę i spojrzał na piękny widok za oknem, łowiąc zachłannie każdy ostatni promień słońca. Z jego piersi wyrwało sie długie westchnienie. Zaraz jednak opuścił głowę i zrezygnowanym krokiem powlókł się dalej korytarzem. Zaraz jednak uderzył o coś i wylądował na twardej posadzce.
Podniósł zdezorientowany wzrok i natychmiast poderwał się na równe nogi, czując, jak serce podchodzi mu do gardła.
- ja przepraszam, heichou! - Krzyknął z strachem i cofnął się o dwa kroki. Kapral nie spuszczał z niego swojego kobaltowego spojrzenia gdy podniósł się z ziemi, zabierając ze sobą plik papierów, które niósł. Nie wyglądał na zadowolonego, o ile można powiedzieć że Levi kiedykolwiek na zadowolonego wyglądał.
- Uważaj jak łazisz, szczeniaku - warknął porządkując pedantycznym ruchem kartki.
- To był przypadek - tłumaczył się gorączkowo chłopak, czując jak serce mu przyśpiesza. - Jestem zmęczony i... nie zauważyłem...
Zimne spojrzenie znów przeszyło go na wylot
- Jesteś cały brudny - zauważył zimno Levi.
- Tak, wiem... wracam właśnie z stajni i...
Na słowo ,,stajnia" kapral wykrzywił usta nieznacznie i zmarszczył brwi. Nie zdziwiło to Erena, wiedział przecież jak bardzo jego przełożony nienawidzi brudu.
Coś jednak było nie tak w spojrzeniu kaprala. Coś, co wywołało w chłopaku mieszane uczucia i objawiło się rumieńcem na twarzy. Czarnowłosy zauważył to od razu. Ograniczył się jednak tylko do zwężenia oczu, wzroku dalej jednak nie spuszczając.
- Doprowadź się do porządku - rozkazał, wymijając zdezorientowanego własną reakcją chłopaka. - Nie waż mi sie pokazywać w takim stanie na kolacji.
- Tak jest, heichou - odpowiedział drżącym głosem brunet, nie ważąc się nawet odwrócić, by spojrzeć na mężczyznę.
Usłyszał za sobą pozwalające się kroki i gdy ucichły, zdał sobie sprawę, że przez ten cały czas wstrzymywał oddech. Westchnął przeciągle i znów wpatrzył się w okno.
Co się z mną dzieje? Pytał samego siebie. Co to, do cholery, miało być?
Był zmieszany całą tą sytuacją, nie rozumiejąc co tak właściwe się stało.
No bo przecież nie stało się nic! Kapral tylko stał i patrzył na niego tak, jak zawsze, a jego organizm zareagował. Jakby czarnowłosy wyznał mu co najmiej miłość.
Miłość? Wzdrygnął się, nie wiedząc czemu akurat o tym pomyślał. Serce jednak znów zabiło mu szybciej, coś ścisneło jego wnętrzności w dość przyjemnym skurczu.
- Jesteś zmęczony- mruknął do siebie, chcąc się usprawiedliwiać. - Zimna woda świetnie by ci teraz zrobiła, Erenie.
Nie był tego jednak taki pewien. Uparty mózg wciąż analizował zaistniałą sytuację i przypomniał o jednej rzeczy, o której chłopak od dłuższego czasu chciał zapomnieć.
O jednej nocy. O jednym, szalonym śnie, którego nie mógł pojąć. Którego tak bardzo się wstydził. Nawet przed samym sobą
:0=============3
:0============3
:0===========3
:0==========3
:0=========3
:0========3
:0=======3
:0======3
:0=====3
:0====3
:0===3
:0==3
:0=3
:3
Zadowoleni pisze ten rozdział po godzinę 3 (w nocy) ale rozdział pojawi się w dzień