Był słoneczny dzień. Taco obudził się w łóżku. Nie miał nic na sobie. Jedynie był przykryty białą hotelową kołdrą. Wyglądał, jak młody grecki bóg. Jego ciało wyglądało jakby wyrzeźbione przez jakiegoś starożytnego greckiego artystę. Idealna sylwetka. Rozczochrane włosy dodawały raperowi uroku. Wyglądał jakby poraził go prąd, ale tak, na szczęście, nie było. Podniósł się żwawo. Przetarł oczy. Był ranek. Nie pamiętał za wiele z nocy. Nie zaprzątał sobie też tym głowy. Wstał. Podszedł do ogromnego okna zajmującego całą ścianę naprzeciw łóżka. Rozwinął zasłony. Widok na Warszawę. Jego miasto. Szybko się speszył, bo stał nagi przed całym miastem. Przynajmniej tak się czuł. Obejrzał się za siebie jakby czegoś szukając. Pod jego łóżkiem leżał biały szlafrok. Założył go. Wtedy usłyszał pukanie do drzwi. Przeszedł przez sterty ciuchów. Otworzył drzwi.
- Czy to pan Hemingway? - zapytał mężczyzna w czarnym garniturze. Był otyłym karłem, ale wyglądał poważnie.
- Ale karzełek! Zrób fikołka! - zaśmiał się Taco, a gdy zobaczył nietęgą minę mężczyzny zniknął mu uśmiech. - Tak, to ja.
- Zignoruję ten żart, jeśli się szybko ubierzesz. No dalej! Ruchy, ruchy!
Taco zagubił się. Kim był ten mężczyzna? Powinien z nim iść? Wolał nie ryzykować, więc szybko wybrał z szafy czarną koszulkę polo z wyhaftowanymi płomieniami oraz dżinsy. Podszedł do mężczyzn, którzy czekali przed pokojem. Pokazał im się, a oni tylko pokiwali do siebie głową. Byli uśmiechnięci. Taco pomyślał przez chwilę, że się z niego śmieją, ale któżby śmiał się z człowieka z idealna figurą? Wsiedli do windy i zjechali na parter. Przed hotelem stała limuzyna. Wytwórnia? To pytanie zaczęło zaprzątać głowę Taco. Wolałby nie, bo zapewne oznaczałoby to współpracę z kimś nowym, niedoświadczonym, a Taco? Taco był potęgą na rapowym rynku. Tak jak lew jest królem dżungli.
Podjechali pod sam budynek wytwórni. Czyli tak jak Taco się spodziewał. Nie miał ochoty z nikim współpracować. Wolał zostać solistą, a duet z jakimś nowicjuszem - tfu! Pewnie nie wie kim Taco jest. W każdym razie, wąsacz był prowadzony w kierunku biura Prezesa. Prezes to starszy pan, czasem miły, czasem nie, ale to on stworzył Taco. To on jest odpowiedzialny za Taco i raper musi się zgadzać na wszystko co Prezes wymyśli. Denerwowali to Taco, ale nie mógł zerwać umowy. Inaczej nie dostawałby pieniędzy za płyty oraz single. A na tym Taco zależało. Straciłby prawa do swojej muzyki. Stach każdego muzyka. Wszedł do gabinetu Prezesa. Dwaj mężczyźni zostali za drzwiami. Usiadł na czerwonym fotelu.
- Pewnie wiesz, po co tu jesteś - zaczął starszy pan. Był odwrócony tyłem do Taco. Wpatrywał się w Warszawę. - Duet. Ale to nie byle jaki duet! Każda gazeta będzie o was pisać, każda nagrodą muzyczna w Polsce będzie wasza. Może nie tylko w Polsce? Ale wszystko zależy od ciebie, Taco. Od twojego partnera też.
- Przejdź do konkretów - powiedział znudzony raper. I bez duetu był w każdej gazecie, każdym programie. Każdy wiedział, kim jest Taco Hemingway. - Oby nie żaden śpiewak lub droryjec! Ha ha!
- Spokojna głowa. To legenda polskiego rapu. Pewnie go znasz z jego albumu pod tytułem „Egzotyka". - wskazał na drzwi. W nich ukazał się Quebonafide. - Tak! Quebo! Wierzę, że razem stworzycie duet wszech czasów. Będziecie mieszkać razem, udzielać wywiadów razem, jeść razem. Żeby stworzyć dobrą muzykę najpierw trzeba się poznać.
Taco spojrzał na Quebo. Jego figura. Niby kibol, a jednak ktoś z klasą. Nie wiedział, jak dokładnie go opisać. Boski? To za mało. Perfekcyjny? Tak, to może być to słowo. Spodobał się Taco. Raper pomyślał, że to może być dobry pomysł. Wstał szybko i podał Quebo rękę. Był cały zaczerwieniony.
- Cześć - wydukał cicho. Ciągle wpatrywał się w oczy KUBY GRABOWSKIEGO. Podobały mu się one. Przypominały ocean, w którym Taco się topił.
- Siema - odpowiedział głęboki głos. Głębszy niż gardło Taco. - Czyli ty jesteś Taco? No, dobra.
CZYTASZ
Taconafide - historia prawdziwa | +18
RomanceBył sobie Taco. Był sobie Quebonafide. Oboje tworzyli rap. Pewnego dnia wytwórnia zmusiła ich do tworzenia razem muzyki. Jak się potoczy ich życie po odkryciu swojej prawdziwej orientacji?