Siedemnastoletnia brunetka siedziała w fotelu na przeciwko siwego starca Znajdowali się oni w gabinecie Albusa Dumbledora. Rzecz jasna, że tą dziewczyną była Hermiona Granger, a siwowłosym mężczyzną był sam dyrektor Hogwartu.Jego gabinet był wielkim i pięknym okrągłym pokojem, pełnych dziwnych odgłosów. Na stołach o bardzo cienkich nóżkach stały różne srebrne urządzenia. Ściany były obwieszone portretami byłych dyrektorów i dyrektorek, które teraz patrzyły na nich uważnie i łapały każde wypowiedziane słowo. Wielkie biurko z nogami w kształcie szponów, przy którym siedzieli było zawalone pergaminami. Za biurkiem na półce leżała wyświechtana i postrzępiona Tiara Przydziału.-Hermiono. Wezwałem cię tu, ponieważ muszę tobie coś powiedzieć - Dumbledore patrzył na swoją najmądrzejszą uczennice z troską w oczach.- Widzisz.. Osiemnaście lat temu, gdy Voldemort był u szczytu potęgi, spotkał on pewną kobietę. Miała na imię Nancy White. Była ona piękną i mądrą kobietą, ale też zdolną czarownicą. Lubiła czynić dobro i wszędzie gdzie się pojawiała na twarzach ludzi pojawiał się uśmiech - starszy czarodziej westchnął.-Kochał ją pan? - spytała Hermiona.-Tak - odrzekł, patrząc na dziewczynę uważnie. - Ale nie tylko ja. Był ktoś jeszcze.-Voldemort? - zdziwiła się.-Jesteś naprawdę bystra Hermiono.. Tak. Voldemort się zakochał. Chciał ją mieć. Obiecywał jej wiele. Ona nie mogła patrzeć. Była bardzo dobra. Nie odrzucała jego zalotów. Wreszcie go pokochała.. Myślała, że go zmieni. Myliła się.Po roku ich małżeństwa, urodziła prześliczną córeczkę. Była kopią jej samej. Nie można było w niej zobaczyć podobieństwa do ojca. Voldemort rozzłościł się. Krzyczał, że go zdradziła. Po burzliwej wymianie zdań, emocje wzięły górą. Padła martwa na podłogę. Zabił ją - Dumbleore nie wytrzymał; zaczął płakać. Brązowowłosa ścisnęła jego rękę. Sama miała łzy w oczach. Chodź nie wiedziała dlaczego dyrektor mówi jej tą historię, zrobiło jej się żal Voldemorta. - Zapytasz skąd o tym wszystkim wiem? Byłem tam Hermiono. Przed przyjściem Voldemorta rzuciłem na siebie Zaklęcie Kameleona. Bo widzisz.. Przez tyle lat nie przestałem jej kochać. I chodź uszanowałem jej wybór, odwiedzałem ją często. Wciąż mi się to śni. Nie wiesz jak się wtedy czułem. Kobieta, którą kochałem umarła na moich oczach i nic nie mogłem zrobić. Rzuciłem na Czarnego Pana zaklęcie Drętwoty. Chciałem go wtedy zabić, ale nie mogłem. Nie mogłem. Zamiast tego wyczyściłem mu pamięć, tak że nie pamięta Nancy ani swojego dziecka. Nikt oprócz mnie nie wiedział o tym związku, bo Voldemort nie chciałby, żeby ktoś zobaczył według niego swoją słabość. Wziąłem dziewczynkę z ich domu. Ciało Nancy pochowałem. Dziewczynka była strasznie podobna do niej. Oddałem ją do mugolskiego małżeństwa. Nie mogli mieć dzieci, więc chętnie ją przyjęli. Nazwali ją Hermiona.-Chcę pan powiedzieć, że ta dziewczynka to.. - oczy Hermiony rozszerzyły się z zdziwienia.-Tak.. Grangerowie nie są twoimi prawdziwymi rodzicami. Jesteś Hermiona Nancy Riddle. Jesteś córką Czarnego Pana.***Czy wiesz jak to jest jeżeli cały świat wali Ci się na głowę? Jak nie mieści ci się w głowie sens wypowiedzianych słów? Czy wiesz ile może zmienić kilka słów? Ja wiem jak to jest. Po wyjściu z gabinetu Dumbledore pobiegłam do miejsca, w którym czułam się najlepiej. Nie był to moje dormitorium, Salon Gryfonów, biblioteka czy pokój Życzeń. Był to pokój mojego chłopaka. Nie zważając na protesty potrącanych przeze mnie osób dobiegłam do nagiej, wilgotnej ściany w lochach. Dziwne nie? Mój chłopak był Ślizgonem. Wiele zmieniło się przez ten rok. Pokłóciłam się z Ronem. Debil zdradzał mnie. Za nim stanęli Harry i Ginny. Wykrzyczeli mi w twarz co o mnie sądzą, za jaką szlamę mnie uważają. Podobno byłam im potrzebna tylko do odrabiania prac domowych. Kiedy biegłam, płacząc do łazienki dziewczyn, wpadłam na Niego. Co dziwnie nie wyśmiał mnie, nie zaczął krzyczeć, poniżać. Zrobił najdziwniejszą rzecz na świecie, o którą nigdy by go nie posądzałam. Przytulił mnie. Po prostu. Tego było mi trzeba. Nie pustych słów, że będzie dobrze. Po prostu obecności drugiego człowieka. Stał tak i pozwalał by moczyłam jego koszulkę. Kiedy się uspokoiłam i podniosłam głowę, natrafiłam na jego szare oczy. i nie wiem kiedy się w Nim zakochałam. Najpierw zostaliśmy przyjaciółmi. Pogodziłam się też z Blaisem, Pansy i masą innych Ślizgonów. Nawet Pansy została moją przyjaciółka, a Diabeł towarzyszem do wspólnego picia. Lubiłam towarzystwo tych trojga Ślizgonów i byłam częstym gościem w ich Salonie. Mój chłopak wiele razy śmiał się, że zmieniałam się przez nich. To prawda. Miałam teraz o wiele ostrzejszy język (tu sadzę, że on zawinił), uwielbiałam imprezować i pić (to akurat była wina Diabła), zaczęłam się ładniej ubierać i malować (tu zadziałała Pansy). Spytacie kto jest moim chłopakiem. Może już się domyśliliście.. Ale żeby było jasno, powiem wam. Moim chłopakiem został Draco Malfoy. Tak ten Malfoy. Tępiciel szlam. Zabawne, nie? Od tylu lat wyzywał mnie od nich, a później bum. Zaczął ze mną chodzić. Ze szlamą. Nie, już nie. Nie byłam już szlamą. Byłam córką samego Voldemorta, u którego on służył. Wiele razy chciał odejść, ale nie mógł, bo bał się o mnie. Nasz związek był tajemnicą, dlatego że jeśli Voldemort by się dowiedział.. No cóż nie byłoby za ciekawie. Teraz biegłam powiedzieć mu, że możemy być razem. Bo chyba nawet Czarny Pan nie zabije swojej córki.-Czysta Krew- szepnęłam, a w ścianie otworzyło się kamienne drzwi. Weszłam przez nie i ukazał mi się Pokój Wspólny Ślizgonów.Był on długim, nisko sklepionym lochem o kamiennych ścianach. Z sufitu zwieszały się na łańcuchach zielonkawe lampy. Wewnątrz bogato zdobionego kominka płonął ogień, a w rzeźbionych krzesłach z poręczami siedziało kilku uczniów z Domu Węża.Pierwszy raz gdy przestąpiłam drzwi, po plecach przeszły mi ciarki. Teraz już się nie bałam. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:-Hej wszystkim!-Hej Miona! - krzyknęli chórem i zajęli się swoimi sprawami. To my stwarzamy te pozory. Ślizgoni nie są źli; niektórzy nawet są odważniejsi niż Gryfoni. Nie każdy Gryfon jest honorowy; niektórzy są złośliwi. Udałam się do sypialni chłopców. Bez pukania weszłam do dormitorium Draco. Był to wielki o zielonych ścianach pokój. W oczy rzucało się wielkie łoże posłane satynową kołdrą. W kącie stołowy mahoniowe biurko. Czuć było w nim wygodę i elegancję. Na fotelu, przy kominku siedział Draco z Blaisem i patrzył na mnie zaskoczony. -Hej - powiedziałam jak gdyby nic i pocałowałam go w policzek. -Cześć- uśmiechnął się promiennie, ale zaraz jego uśmiech zgasł. Spojrzał na Diabła i powiedział: -Widzimy się potem. Zabini wstał, pokiwał głową i spojrzał na Smoka współczująco, a na mnie z żalem. Czułam, że coś się stało. Gdy czarnoskóry wyszedł, od razu przeszłam do rzeczy: -Coś się stało?Blondyn westchnął. Wskazał mi fotel. Usiadłam na nim pełna obaw. Przysunął swoje siedzenie, tak, że siedział blisko mnie. Poczułam jego rękę na swoim policzku. Podniosłam wzrok i natrafiłam na jego szare oczy. Zawsze mnie fascynowały; mogłam patrzeć w nie godziny. Teraz nie widziałam w nich miłości, jak zawsze. Widziałam smutek i niepewność. -Coś się stało? -powtórzyłam pytanie. Widziałam ból wymalowany na jego twarzy. -Nie możemy być razem. -Co?! Szkok i ból. Tylko to miałam na twarzy. Wszystko teraz rozpadło się jak domek z kart. Moje życie się zrujnowało. Za sprawą tych czterech słów. Nie mogłam uwierzyć. Nie, nie teraz. -Dlaczego? -Nie pasujemy do siebie.. Nie wierzyłam w jego słowa. Jeszcze przed chwilą mówił, że jesteśmy tacy sami. -Jeśli chodzi o Sam-Wiesz-..-Tu nie chodzi o Niego - zaprzeczył.-A o co?-Nie jesteś odpowiednia dla mnie...-Ale..-Hermiono, zrozum.. Ja cię nie chcę!-To wszystko zmienia./Oczami Draco/Wypowiedziałem to. Najgorsze kłamstwo w moim życiu. Nie mogłem patrzeć na jej łzy i smutne oczy. Od razu chciałem do niej podbiec, przytulić i powiedzieć, że ją kocham, a moje poprzednie słowa były fałszywe. Ale nie mogłem. Wiedziałem, że tak będzie lepiej. Dla niej. Wcześniej czy później Czarny Pan by się dowiedział i.. Nawet nie chcę o tym myśleć.Wbiłem jej nóż w serce i tym samym krzywdziłem siebie. Teraz trzeba go tylko przekręcić. Nie ma na to rady. -Tak naprawdę nigdy cię nie kochałem. To były nic nie warte słowa. Przepraszam jeżeli myślałaś, że jest inaczej - byłem kłamcą. Najgorszym na świecie. Każda komórka mojego ciała krzyczała bym jej nie zostawiał, bo będę tego żałować. - Obiecuję ci jednak coś. Nigdy więcej mnie nie ujrzysz. Za tydzień zniknę z twojego życia, na zawsze. - szepnąłem jej do ucha.-Draco.. . - odszepnęła, nieświadomie zamykając oczy.-I niech tak zostanie- pocałowałem ją w czoło. A później uciekłem. Jak tchórz, którym byłem. Wyszedłem z dormitorium by pooddychać świeżym powietrzem./Oczami Hermiony/Otworzyłam oczy. Jego już nie było. Uciekł. Świadomość, że Go już nie ma, przerażała mnie. Jak mam bez niego żyć? Przecież był moim słońcem. On wyznaczał kiedy kończy się noc, a zaczyna dzień. Teraz czułam się jakby zapadł nieprzerwany mrok. Okrył mnie niczym całun. Oparłam się o ścianę i zesunęłam się na ziemię. Nie miałam sił. Łzy leciały mi ciurkiem z oczu. Cierpiałam jak nigdy w życiu. A to za sprawą jednego człowieka. Jednej chwili.Rzuciłam okiem na Jego pokój. Tyle pięknych wspomnieć.. Ile godzin przesiedzieliśmy tu razem? Nikt tego nie zliczy. Nawet my. Wstałam. Muszę być silna. Wytarłam łzy i wyszłam z pokoju. Muszę o Nim zapomnieć.Ale jak zapomnieć gdy ma się z Nim lekcje? Gdy widzi się Go na korytarzach, podczas posiłków? Nie da się. Twoje serce nadal krwawi. Nie pomoże pocieszenie. Nawet nikt cię nie pocieszy, bo nie ma kto. Twoi tzw. przyjaciele odwrócili się od ciebie, a teraz patrzą na ciebie z wrednym uśmiechem, wtedy gdy ich najbardziej potrzebujesz. Rozpadasz się od środka na kawałki. Nie możesz nic zrobić.. Tylko próbować żyć..Bez niego.***Przemierzałam właśnie, jak mi się zdawało, puste korytarze, gdy zobaczyłam Jego. Całował się z Astorią Greengrass. Tą pustą wywłoką, ubierającą się jakby uciekła z burdelu. Stałam jak słup soli i patrzyłam na to z kamienną maską. Dlatego ze mną zerwał? Wolał ją? Najwyraźniej. Oderwali się od siebie. Ta pusta idiotka szepnęła mu coś do ucha i odeszła, kręcąc (jak jej się zdawało) zalotnie biodrami. Nie wiem czy Draco poczuł, że się na niego ktoś patrzy czy nie, ale odwrócił się w moją stronę. Oczy niebezpiecznie zaszkliły mi się. Chciał coś chyba powiedzieć, bo otworzył usta, ale nie dałam mu szansy. Uciekłam.Wybiegłam przez frontowe drzwi i dalej przemierzałam błona by wyjść za teren szkoły. Bezpieczna za granicami murów teleportowałam się w znane mi jednej miejsce./Oczami Draco/Ale się porobiło. Głupia Greengrass. Musiała się na mnie rzucić przy Hermionie? Wiem jak to wyglądało. Wyszedłem na totalnego głupka. Walnąłem pięściami o ścianę.Wszystko ostatnio psujesz Draco. Dobrze, że jutro już wyjeżdżasz. Na cały rok. Nic już więcej nie zepsujesz. Bo nic już nie ma do zepsucia../Oczami Hermiony/Teleportowałam się przed mroczną twierdzą. Wokół wszystko wyglądało tak jakby z horroru. Kiedyś piękny na pewno ogród, dziś był zaniedbany, a ślady spalonej trawy nie wróżyły niczego dobrego. Dom był wielki i zbudowany z czarnych cegieł. Parę dachówek brakowało. Z dolnych okien sączyło się światło. Usłyszałam za sobą szelest. Obróciłam się błyskawicznie. Nikogo za mną nie było. Uspokojona chciałam popatrzeć jeszcze na ten budynek, ale nie mogłam. Wrzasnęłam. Przede mną stała kon\bieta o czarnych włosach i ciężkich powiekach. -Witaj Hermiono w Malfoy Major. Crucio! - skierowała we mnie różdżkę.Później była tylko ciemność.Obudziłam się w jasnym salonie. Leżałam na podłodze. Czułam potworny ból. Był on wszędzie. Nagle poczułam, że jakieś włosy łaskoczą mnie w twarz. Podniosłam wzrok i nad sobą ujrzałam ciemne oczy Bellatriks Lestrange. Patrzyła na mnie z chęcią mordu w oczach. -O... Nasza szlamcia się obudziła.. I jak dobrze się spało? - spytała przesłodzonym głosem. - Ale nie martw się.. To jeszcze nic. Gdy z tobą skończę zapadniesz w wieczny sen.. Ale zanim to nastąpi trochę się pobawimy.. Lubisz zabawy szlamo? - spytała, wyciągając ostry nóż za pazury szaty. Usiadła na mnie okrakiem. Przycisnęła mi boleśnie oszczę do twarzy. - Jesteś tak głupia, że przyszłaś tu samowolnie? W końcu nastał by twój koniec, ale może nie tak szybko. A gdzie Piottruś? Zabawia się? On też lubi zabawę? Chętnie z nim też bym się pobawiła, ale on jest Czarnego Pana. Go nie można dotknąć. Ale ty to coś innego. Mój Pan chyba mi ciebie nie pożałuję, co mała? Dlaczego się nie odzywasz? Crucio!Wrzasnęłam. Ból był za mocny. Widać Bella świetnie się bawiła, gdyby tylko wiedziała z kim ma do czynienia.-No tak lepiej. A czego szlama mogła by chcieć od nas? Chciała wybłagać litość do Pottera lub tego rudzielca?-Nie. Chcę się zobaczyć z Voldemortem - wysapałam ostatkiem sił.Lestrange zerwała się jak oparzona.-Jak śmiesz wymawiać Jego imię?! Jak śmiesz?! Ty wredna szlamo! - uklękła na kolana - Panie to nie ja. Nie krzywdź mnie! To ona! Nie ja..-Dość Bello - uciszył ją jednym machnięciem różdżki czarodziej, który znikąd pojawił się przed kobietą. Odziany był on w czarną pelerynę. Jego twarz była nierealnie blada, a czerwone oczy świeciły w mroku. Najdziwniejszy był fakt, że nie posiadał on nosa. Zamiast niego miał dwie szparki jak u węża.Spojrzał na mnie tym przerażającym spojrzeniem, nie ukrywając zdziwienia.-Co ona tu robi? - spytał piskliwym głosem.-Sama przyszła, panie - Bellatriks pochyliła głowę z pokorą.-Po co?-Chciałam z niej właśnie wyciągnąć...-To dziwne- Czarny Pan pochylił się nade mną. - Witaj Hermiono. Wstań. Na drżących nogach podniosłam się z podłogi. Stanęłam przed nim. Był przerażający.-Bello, zostaw nas samych - rzekł Voldemor cicho. Lastange uciekła szybko z pokoju zamykając za sobą drzwi. - Musiałaś mieć ważny powód by przyjść tu.. Nie widzę u ciebie strachu w oczach, tylko dziwny upór. Czego chcesz?-Chcę zostać Śmierciożercą.Voldemort zaśmiał się cicho. Był to straszliwy śmiech.-Ty? Żeby być śmierciożercą musisz być..-Tak wiem.. Muszę mieć czystą krew. Może cię to zdziwi, ale mam.-Załóżmy, że masz tą czystość krwi, ale nadal jesteś przyjaciółką Harry'go Pottera. Co on na to? - był zdziwiony moją prośbą. Wiedziałam o tym. Nie codziennie się widzi przyjaciółkę swojego największego wroga, chcącą służyć po czarnej stronie.-Nic nie wie i nie jest już moim przyjacielem.-Ale to nie zmienia faktu, że jesteś szlamą.-Mogę ci udowadniać, że nie. Że się mylisz. Mogę ci pokazać. Jeśli chcesz.-Pokaż.~rok później~- Ja Hermiona Nancy Riddle obiecuję służyć mojemu panu i ojcu, w złych i dobrych chwilach. Nie odwrócę się nigdy od niego. Będę zawsze stała po stronie śmierciożerców. Bez mrużenia oka będę zabijać, torturować. Nigdy nie poniosę różdżki na mojego Pana i Mistrza oraz jego zwolenników, chyba że będą zdrajcami. Nie zdradzę nigdy jego tajemnic. Ślubuję wypełniać jego każde polecenia bądź zadanie.-Witam w gronie śmierciożerców, Hermiono - Voldemort dotknął mojego lewego przedramienia, a na nim pojawił się wąż z czaszką. Mój ojciec uśmiechnął się. Zmienił się od czasu gdy pokazałam mu moje wspomnienie rozmowy z Dumbledore. Zeszłam z podwyższenia i wtopiłam się w tłum. Nareszcie byłam śmierciożercą. Musiałam przejść wiele prób, by tego dokonać. Chodź fakt, że byłam córką Czarnego Pana dawało mi poczucie bezpieczeństwa. -No nareszcie - uścisnęła mnie Bellatriks, gdy tylko mnie zobaczyła. Ona także się zmieniała. Pogodziłam się z nią i zachowywaliśmy się jak przyjaciółki. Dotknęłam jej lekko zaokrąglonego brzuszka.-I jak mały? Kopie?Bella przewróciła oczami.-Jeszcze za wcześnie. Mam nadzieję, że to chłopak. Może będzie podobny do taty? - zaśmiała się z czułością głaszcząc się po brzuchu.Okazało się, że Tom nie jest taki bezduszny jak wszyscy myśleli. Gdy przypomniał sobie córkę i swoją zmarłą żonę, zaczęły mu się przypominać także ludzkie uczucia. Ożenił się z Bellatriks i teraz czekali na swojego potomka.Zaśmiałam się i poszłam dalej. -Hermiona?Obróciłam się błyskawicznie. Wszędzie poznałabym ten głos.-Draco?-Ja niedawno o wszystkim się dowiedziałem... Gratulacje - wskazał na moje przedramię.-Dzięki - uśmiechnęłam się.-Czy ty.. -zawiesił głowę. - Czy ty mi wybaczysz? To wszystko? To że cię zostawiłem. Ja cie kocham Miona. Zawsze kochałem. Wtedy to był stek kłamstw. Robiłem by on cię nie skrzywdzić.. Ty chciałaś mi chciałaś wtedy to powiedzieć, prawda? Że jesteś jego córką?Pokiwałam głową.-Ale byłem głupi.. Gdyby cię wtedy posłuchał.. Może wszystko wyglądałoby inaczej..-Nie zamęczaj się. Widocznie tak miało być. -Wybaczysz mi?-Tak - powiedziałam patrząc w jego szare oczy.-To znaczy, że my..?-Nie wiem, Draco. Pamiętasz swoją obietnicę?-Pamiętam.-Ja też pamiętam. Trzymaj się jej. Żegnaj Draco.I odeszłam by rozpocząć nowe życie. Nauczyć się żyć bez niego. Na zawsze zapamiętam te dwa słowa wypowiedziane z jego ust. A mianowicie: ,,Kocham Cię."
CZYTASZ
Miniaturki - Voldemort
FanfictionxXx Miniaturki o Voldemorcie ... Odnalezione w otchłani internetu ... Xx