Następnego dnia był weekend, więc chłopcy się ze sobą nie kontaktowali, co bardzo cieszyło Chana. Tak właściwie już nie pamiętał o gimnazjaliście i zajął się swoimi sprawami. Jak co tydzień, spotkał się ze swoim przyjacielem, Kim Woojinem, żeby najpierw pojeździć na desce, a potem, resztę dnia spędzić na graniu na konsoli. Te czynności tak go pochłaniały, że zwyczajnie nie myślał o szkole i rzeczach z nią związanych.
Zupełnie inaczej postępował Jeongin. Po pierwsze, czuł że musi się jakoś odwdzięczyć starszemu koledze za jego dobre serce i myślał nad tym całe dwa dni.
Po drugie, tak jak zazwyczaj, nie miał żadnych znajomych, więc wolne dni spędzał w pracy swojej mamy, gdzie siedział, przyglądał się i co najważniejsze dla niego, mógł napawać się delikatnymi nowymi zapachami.
Oczywiście, kobietę martwiło to, że jej dziecko nie spędza czasu ze swoimi rówieśnikami, tylko z nią. Gdy zobaczyła starszego szarowłosego chłopaka w drzwiach swojego mieszkania, miała nadzieję na jakieś relacje między nim a Jeonginem. Niestety jej syn od razu zastrzegł, że jest to tylko przypadkowy uczeń, który po prostu mu pomógł, gdy wpadł w kłopoty.
***
Nastał poniedziałek, a Chan zwyczajowo spędzał przerwę na lunch siedząc na korytarzu. W normalnych przypadkach jadłby właśnie drugie śniadanie, ale dziś zaspał i ledwo zdążył na autobus. Tak więc siedział zły i głodny, z przymkniętymi oczami i słuchawkami na uszach, gdy poczuł słodki zapach. Zaraz przypomniał mu się dom Jeongina, więc gdy otworzył oczy i zobaczył chłopca, wcale nie był zdziwiony.
- Cześć, hyung!- gimnazjalista obdarzył starszego szerokim uśmiechem, machając ręką. Usiadł na zimną podłogę obok Chana, który nie był zbyt zachwycony towarzystwem.
- Czego?- mruknął mało przyjemnie, mierząc niższego groźnym wzrokiem, ale na Jeonginie nie zrobiło to wrażenia. Nadal patrzył na niego błyszczącymi oczyma.
- W ramach podziękowania zrobiłem ci drugie śniadanie, hyung.- podał Bangowi jasno zielone plastikowe pudełko z motywem białej owcy. Chan odwrócił głowę w drugą stronę, oddychając od siebie lunch.
- Nie chcę tego. Nie jestem głodny.- mruknął, choć jego żołądek zaciskał się boleśnie. W końcu był ponad stu siedemdziesięciocentymetrowym dorastającym "prawie mężczyzną" jak nazywała go matka, więc dla kogoś takiego jak on, każdy posiłek był na wagę złota.
- Hyung.. Ja.. Sam go robiłem.. Starałem się..- szepnął smutno Yang. Nie oszukujmy się, było mu przykro, w końcu włożył w to całe swoje serduszko.
Całe szczęście, (a może nieszczęście?) tą całkiem krępującą sytuację przerwało donośne burczenie brzucha. Chan miał wrażenie, że słyszał je dosłownie każdy na korytarzu, mimo hałasu jaki robili uczniowie.
- Wy.. Wydaje mi się, że jednak trochę jesteś głodny..- wyjąkał Jeongin z nieśmiałym uśmiechem.
Chan spojrzał mu prosto w oczy, próbując wyczytać w nich o co tak naprawdę chodzi młodszemu, ale jedyne ci w nich widział to szczerość. W dodatku miał wrażenie, że słodki zapach truskawek kompletnie przyćmił jego umysł.- Eh.. Dobra, pokaż co tam masz.- licealista wyciągnął rękę po pudełko i otworzył je. Chan widząc co jest w środku, aż się zapowietrzył z zachwytu. Tak dawno nie jadł domowego posiłku, że zjadłby nawet ryż z kimchi.
Odkąd jego mama dostała awans, Bang jadł raczej kupne lub zamawiane posiłki. Jego umiejętności ograniczały się do wrzucenia składników z plastikowych pojemniczków na patelnię lub do mikrofali. Tak, więc widząc ręcznie przygotowane roladki kimbapu i trzy całkiem spore ładnie ozdobione kulki ryżowe, prawie popłakał się ze szczęścia.
- Wow.. Są.. Piękne~!- krzyknął, obdarzając Jeongina uśmiechem i pokazując urocze dołeczki w policzkach.
- Starałem się, hyung..- zarumienił się młodszy. Nie spodziewał się, aż tak pozytywnej reakcji ze strony licealisty.- Jeszcze raz dziękuję za pomoc w piątek..
- Nie ma za co. Każdy powinien to zrobić na moim miejscu.- wzruszył ramionami, wgryzając się w kulę ryżu z warzywami w środku i owiniętą wodorostami.- Nie mam w zwyczaju interesować się życiem innych ludzi, ale jednocześnie nie rozumiem dlaczego nikt ci nie pomógł.
- Czekaj, mam coś jeszcze.- przerwał Yang, nie chcąc wracać do tego feralnego dnia, który zapewne nie był ostatnim.- Proszę.- wygrzebał z nowego plecaka (gdyż stary ucierpiał na wskutek siły starszych chłopców) butelkę czerwonej oranżady.
- Mm.. Czyli to ona tak pachniała..- mruknął Chan, gdy po otwarciu wszędzie rozniósł się słodki zapach.- Myślałem, że oszalałem, bo czułem truskawkę.- zaśmiał się niepewnie.
- Huh?-zdziwił się Jeongin, po czym załapał o co chodzi.- Aa.. to nie oranżada, hyung.- zachichotał.- To mój nowy perfum, mama wczoraj go dla mnie skomponowała.- podsunął starszemu pod nos nadgarstek, na którym były zawieszone gumowe bransoletki, jedne z tych co można kupić w automatach z kulkami. Na jednej Chan zauważył różowy napis "I love Music", a na innej "I love Sun". Mógł się założyć, że na reszcie znajdują się podobne hasła.
- Fakt, że wzorowała się na zapachu tej oranżady, ale nie byłbyś w stanie wyczuć jej zapachu, bo była hermetyczne zamknięta.
- Mm..-zamruczał Chan, wąchając blady nadgarstek chłopca.- Oficjalnie to będzie moj ulubiony zapach.
ㅁㅁㅁ
Jejku, już myślałam, że się na dziś nie wyrobię, bo raczej wieczorem nie mam internetu.. Ale się udało. Mam nadzieję, że nie jest tak całkiem do dupy jak mi się wydaje i podzielcie się ze mną jakimiś ładnymi komentarzami. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu 💕
CZYTASZ
Purple Umbrella and Mandarins | JeongChan
FanfictionO gimnazjaliście, który kochał zapachy. I licealiście z fioletową parasolką.