Rozdział 5

333 25 6
                                    

     Do spotkania z Rye'em zostały już tylko dwie godziny. Od samego rana każdy z nas usiłował się przygotować do tego spotkania, żeby wyglądać w miarę przyzwoicie. Ale skończyło się to marnym skutkiem. Mianowicie teraz wszyscy leżymy na kanapie, oglądając jakiś denny film w telewizji, który nikogo nie interesuje. Co chwilę, zamiast kierować wzrok na telewizor, przeglądamy coś w telefonach. Czasami zamienimy parę słów, ale jakoś każdy czuje się dzisiaj bez życia. Nikomu nic się nie chce.

- Dobra chłopaki - podniosłem się z kanapy i spojrzałem na nich lekko znudzonym wzrokiem. -Trzeba się ogarnąć. Ruszajcie dupy, lenie.
Poszedłem do pokoju, po czym stanąłem przed szafą z moimi ubraniami. Wyjąłem z niej czarne rurki z lekkimi przetarciami na udach i kolanach, czerwoną bluzę z kapturem przekładaną przez głowę, czarne stopki oraz czystą bieliznę. Sprawnym ruchem skierowałem się do łazienki, aby wziąć szybki, orzeźwiający prysznic. Po prysznicu, zacząłem wycierać się ręcznikiem. Ubrałem na siebie przygotowanie ubrania i wysuszyłem włosy. Wyszedłem z owego pomieszczenia, udając się do kuchni. Kuchnia znajduję się w przeciwnym kierunku do salonu i naszego pokoju, więc nie jestem w stanie określić, co w tym momencie robiła reszta chłopaków. Jednak nie przejmując się tym, wziąłem jabłko leżące na malutkim stoliczku, które znajdowało się w pomieszczeniu. Wyjąłem z lodówki zimny napój Ice Tea, udają się do salonu. Byłem pewny, że chłopaki leżą jeszcze na kanapie, więc chciałem opieprzyć ich za to.

      Wszedłem do pomieszczenia, a moim oczom ukazał się pusty salon. Telewizor był zgaszony, a pilot na swoim miejscu na szafce pod telewizorem. Nie powiem, zdziwiło mnie to. Odwróciłem się lekko w lewą stronę i wszedłem do pokoju. 

- Andy! - krzykną wkurzony Jack, który przed chwilą dostał w łeb, gdy otwierałem drzwi. - Uważaj jak leziesz bucu!
- Nikt nie każe Ci stać przy drzwiach padalcu!  - odkrzyknąłem, siadając na łóżku Jack'a, ponieważ tylko on i Brooklyn mają normalne łóżka. A dlatego, że łóżko Jack'a jest bliżej wybrałam właśnie jego, aby dodatkowo go tym wkurzyć. Nie lubi jak ktoś siada na jego łóżku, więc zacząłem się śmiać, gdy zobaczyłem jego minę. Za to ja i Mikey mamy łóżko piętrowe.
- Czy wy zawsze musicie się wyzywać? - westchnął czarnowłosy chłopak. Niestety, ale ja i ten kretyn Jack zawsze się tak wyzywamy. To normalne, ale Mikey'emu od zawsze to przeszkadzało. Czasami zastanawiam się dlaczego.

*******

     Spotkanie miało odbyć się w parku, ale z racji, że jest dość chłodno, postanowiliśmy je przenieść do kawiarni.

     Byliśmy grubo spóźnieni, gdy weszliśmy do kawiarni. Wzrokiem szukaliśmy sylwetki wysokiego chłopaka z brązowymi włosami. Po krótkiej chwili zauważyłem go, siedzącego przy ostatnim wolnym stoliku w pomieszczeniu, który swoją drogą był największy. Włosy miał idealnie ułożone, czarna koszula idealnie do niego pasowała, a...

- Andy! - usłyszałem głośny krzyk Brooklyn'a. - Ile można Cię wołać? Wszystko okay, stary? - Brook uniósł śmiesznie brwi do góry, co spowodowało parsknięcie z mojej strony.
- Ta, ta. Wszystko okay.

      Podszedłem bliżej stolika, przy którym siedział już Jack, Mikey oraz Rye, który był tutaj jako pierwszy.

- Przepraszamy, za spóźnienie, ale mieliśmy mały problem z dojazdem - spojrzałem na Jack'a, który głupio się wyszczerzył.
- Nic się nie stało. To tylko 45 minut - powiedział, po czym obdarował mnie uśmiechem. A ja na ten gest lekko spuściłem głowę.

      Wszyscy usiedliśmy na swoich miejscach. Jack z Mikey'm usiedli obok bruneta, a ja z Brook'iem usiedliśmy na przeciwko nich. Po chwili podszedł do nas kelner, a my złożyliśmy zamówienia. Tylko Rye tego nie zrobił, ponieważ on zrobił to już wczesniej. Ja, Mikey i Brooklyn zamówiliśmy po kawałku ciasta orzechowego, oraz ciepłą herbatę, za to Jack wziął tylko czarną kawę. Czekając na nasze zamówienia zaczęliśmy rozmawiać na temat, dlaczego się spoźniliśmy.

- Mówiłeś przed chwilą, że mieliście jakiś problem z dojazdem - zwrócił się do mnie. - Opowiedz, co to za problem?
Spojrzałem na niego lekko speszony, ale postanowiłem się przełamać.
- Tak. Jack miał sprawdzić, o której jedzie autobus i owszem, sprawdził. Jednak sprawdził zły autobus, przez co musieliśmy czekać na...- tutaj przerwałem, ponieważ podszedł do nas kelner.
- Proszę, oto pańskie zamówienia.
Kelner podał najpierw mi i Jack'owi nasze zamówienia, później Brooklyn'owi i Mikey'emu.
- Dziękujemy - kelner tylko kiwną głową i odszedł. Zacząłem jeść swoje ciasto, gdy nagle Brooklyn odwrócił się gwałtownie, przez co moja herbata wylądowała na moich spodnich.
- Kurwa! Brooklyn, Ty pojebie! - szybko wstałem, chwytając za chusteczki leżące na stoliku. Wszystkie oczy, znajdujące się w lokalu, zostały skierowane na mnie. Łącznie z tymi należącymi do moich towarzyszy.
Nie mam w zwyczaju przeklinać, ale ta herbata na prawdę była gorąca. Przysięgam, kiedyś zabije tego gnojka. Jest najmłodszy z naszej całej grupy i najbardziej roztargniony. Nigdy nie patrzy na to, co robi. Jest to największa ciamajda jaką poznałem przez całe moje życie.

      Stojąc w łazience, ciężko westchnąłem. Udo piekło mnie cholernie mocno. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, więc odwróciłem się i lekko uśmiechnąłem, gdy zobaczyłem wchodzącego do środka bruneta.
-  Wszystko w porządku? - on także obdarował mnie uśmiechem, podchodząc bliżej mnie. Ciężko przełknąłem ślinę i skinąłem głową, że wszystko okay.
- Boli Cię coś?
- To nic takiego - jeszcze bardziej się do niego uśmiechnąłem.
- Gdzie? - zapytał, bardziej już z zatroskanym głosem? Nie jestem pewny.
- Tutaj - pokazałem mu ręką lewe udo, po czym lekko je dotknąłem, ale od razu pożałowałem tej decyzji, ze względu na ból, który przeszedł przez moje sparzone udo. Spojrzał na to krzywo i powiedział:
- Może lepiej będzie jak wrócisz do swojego domu i opatrzysz to oparzenie?
- Nie trzeba, jest dobrze. Chodźmy.
Po tych słowach skierowałem się w stronę drzwi. Wyszedłem z łazienki i wróciłem do stolika. Chwilę później zrobił to, także Rye. 

      Gdy tylko usiadłem na swoje miejsce, wszyscy zaczęli zadawać mnóstwo pytań na temat, tego jak się czuję i czy wszystko w porządku.
- Tak, na pewno wszystko w porządku. Nic mi nie jest - zacząłem odpowiadać na wszystkie przez nich zadawane pytania. Ja rozumiem, że się martwią, ale tych pytań jest zdecydowanie za dużo.
- Może wystarczy już tych wszystkich pytań - zaczął ostrożnie Jack. Reszta chłopaków spojrzała na niego krzywo, a ten podniósł ręce w geście obronnym. - No, co? Da se rade chłopak. Dorosły jest - wzruszył ramionami i zaczął jeść MOJE ciastko, które swoją drogą było już zaczęte wcześniej przeze mnie.
- Hej! Oddawaj to gnojku! - już chciałem mu je zabrać, ale powstrzymał mnie przed tym głos bruneta siedzącego na przeciwko mnie.
- Zostaw, kupie Ci jeszcze jedno - i lekko się uśmiechnął. Pokiwałem głową przecząco i cicho podziękowałem. 

     Gdy wychodziliśmy z kawiarni było jakoś po ósmej. Wszystkim miło się rozmawiało. Głównie były to tematy związane z muzyką. Każdy z nas bardzo zainteresował się tym tematem, przez co rozmowa ciągła się niesamowicie długo, ale nikomu to nie przeszkadzało.
- To kiedy następne spotkanie? - zapytał czarnowłosy Mikey.
- Może jutro wpadniesz do nas na obiad? - zapytałem z nutką nadziei w głosie. A jak wiadomo, nadzieja matką głupich.
- Na prawdę? Mogę? - zapytał.
- No pewnie stary! Jesteś u nas mile widziany! - krzyknął roześmiany Brooklyn.
- Okay, nie ma sprawy. Jeśli mogę, to wpadnę - uśmiechnął się i chwilę się nad czymś zastanawiał, po czym po chwili dodał - A mogę wiedzieć, kto gotuje?
Ja, Cobban, Duff i Wyatt spojrzeliśmy na siebie i chórem odpowiedzieliśmy:
- Mikey! - Beaumont zaśmiał się po cichu i skinął głową, że rozumie.
Wszyscy pożegnaliśmy się z brunetem, po czym ja i moja "ekipa" poszliśmy do domu, za to Rye wrócił do siebie. Wyczerpani po całym dniu szybko poszliśmy się umyć, po czym od razu wskoczyliśmy do łóżek, aby jak najszybciej zatopić się w objęciach Morfeusza.

--------------------------------------------------------------------------------------

Hej! 💕
Wiem, że rozdział późno, a nawet bardzo, ale musicie mi wybaczyć. Po pierwsze: zapomniałam na chwilę o wattpadzie. Po drugie: nie chciało mi się nic pisać.
Postanowiłam ostatnio wrócić do pisania tego ff, oraz postanowiłam zacząć nowe. Na razie nie będę zdradzać żadnych szczegółów ani nic. Za nim dodam nowe opowiadanie, chcę najpierw napisać do niego kilka rozdziałów, aby było mi łatwiej.
Z racji, że są wakacje mam teraz dużo więcej czasu, więc mogę zacząć więcej pisać. Postaram się dodawać rozdziały regularnie raz w tygodniu. Mam nadzieję, że wszystkie moje plany nie zmienią się z jakiegoś powodu, i że wszystko wypali.
Kocham was! Trzymajcie się mocno! 💕

Randy - I Want To Be With You!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz