(Druga część Musimy się stąd wydostać) Siedemnastoletnia Liliana została wygnana wraz z jej najlepszą przyjaciółką ze Strefy. Buldożerca zaproponował jej ratunek. Co kryje się po drugiej stronie? Kim jest Panda i TOP? Jak Newt i Minho zareagują na s...
Liliana Doszliśmy do bazy i z ciężkim sercem pomyślałam o tym co będę musiała powiedzieć mojej ekipie. No i przede wszystkim — jak mam im to powiedzieć. Ciężkie wrota zaskrzypiały gdy Panda i Top odsunęli je na tyle, abyśmy mogli przejść. Łańcuchy trzymające tych świrów odsunęły ich pod ściany i w towarzystwie ich jęków i wycia układałam sobie w głowie przemówienie... „Zostaliśmy zdradzeni..." nie to bez sensu. „Zawiodłam was..." nie, będą myśleć że to moja wina. A może to moja wina? Sama już nie wiem... Na pewno mogłam to przewidzieć, ale ... nie będę kłamać — wizja zemsty mnie zaślepiła. O to jest dobre. Zanim się spostrzegłam, metalowe schody zgrzytały pod moim ciężarem i zbliżyłam się do złotego blasku światła oraz cichych głosów moich nowych przyjaciół. Towarzyszy niedoli, można by powiedzieć. - Cisza! - wrzasnęłam gdy tylko się tam znalazłam. Muszę być silnym przywódcą, muszę obmyślić plan, muszę... nie! Nie pisałam się na bycie przywódcą! Niczego nie muszę! Położę się i zapychając się piankami poczekam na koniec!
Moja drużyna usłuchała niemal natychmiast. - ZDRADZONO NAS! - wrzasnęłam z łamiącym się głosem. Nie obchodziło mnie to. Niech myślą co chcą! - DRESZCZ NAS WYKORZYSTAŁ I ZOSTAWIŁ TU NA ŚMIERĆ! - wśród mojej drużyny narastał nowy, groźny pomruk gniewu. - NIC ICH NIE OBCHODZIMY! - Co mamy zrobić? - zawołał jeden chłopak z końca sali. Westchnęłam. - Opracuję plan. Ja, Top, Panda i Amelia pomyślimy co robić. Obiecuję wam, że prędzej zamienię się w poparzeńca niż pozwolę im z tym ujść na sucho! - wrzask aprobaty dodał mi wiary w siebie. - Wiesz jak układać przemowy. - pochwaliła mnie Amelia. - Improwizuję. - mruknęłam - Nie umrzemy z głodu, mamy broń, mamy czas! Możemy się nazywać szczęściarzami! - grupa znowu się ze mną zgodziła. - Zemsta! Zemsta! - skandowali. Podniosłam ręce i ich ucieszyłam - Potrzebuje paru dni, kto wie może tygodni. Ale coś wymyślimy! I przeżyjemy! - krzyknęłam i uniosłam w górę zaciśniętą pieść. Odpowiedziała mi aprobata grupy i okrzyki podnoszące na duchu. - Damy radę! - Co my z cukru? Przeżyjemy! - Zemsty! Ktoś zaczął nalewać wszystkim wódkę i wtedy ja i Amelia zwinęłyśmy się do osobnego pokoju. - Powiedz jakby coś ci wpadło do głowy. - Masz moje słowo. - uśmiechnęła się - A teraz, potrzebujesz mnie do czegoś? Czy mogę pić z chłopakami? - Tylko nie przesadź - roześmiałam się. Amelia mi zawtórowała i wyszła zamykając drzwi. Byłam w pomieszczeniu, określanym przez resztę jako „moje" chociaż wszyscy mogli tu spokojnie wchodzić. Wszędzie paliło się pełno lamp lub świec. Dzięki genialnemu umysłowi Amelii nie musieliśmy się martwić o energię elektryczną. Otóż na pewnym patrolu po Oregonie ona i jej oddział znaleźli siłownię. Przejrzeli wszystkie maszyny i znaleźli dwie, w miarę nie zniszczone bieżnie. Oczywiście nie działały i były całe zakurzone oraz wytarzane w piachu, ale Top zdołał doprowadzić je do ładu. Potem Amelia wpadła na pomysł, aby przenieść je do naszej bazy i zamknęła się z nimi w jednym z piwnicznych pomieszczeń. Gdy po paru dniach skończyła zastaliśmy ją z maszyną, do której zamykało się poparzeńców. Tam biegli oni w stronę oszklonej szyby, gdzie stał ktoś żywy i wytwarzali energię elektryczną.
Wracając. Usiadłam za biurkiem w pluszowym fotelu. W mojej głowie zrodził się fragment planu, pięknego, zawiłego i skomplikowanego planu. Ale nie niemożliwego do wykonania. Kiedyś podsłuchałam rozmowę pani kanclerz z jakimś robotnikiem. Ponoć w jednym z bunkrów po naszej strojenie Pogorzeliska umieszczono Płaski Przenos do północnej Kanady. Tak się składa, że po rozbłyskach słonecznych było tam tak jak w niegdysiejszych obszarach Europy Środkowej i USA — umiarkowany klimat, z wszystkimi warunkami niezbędnymi do życia. Miała to być „ich" kraina. Wielkie góry oddzielały dolinę z jeziorem, murem nie do pokonania. Ludzie tam wyginęli a co za tym idzie, poparzeńcy również. Oaza spokoju, można by rzec. W razie gdyby plany leku miały wziąć w łeb, cały personel miał się tam przenieść. Cóż, ja wiem gdzie bunkier B1201 (czyli ten z płaskim przenosem) się znajduje. Mam zamiar dotrzeć tam pierwsza.
=====*=========*=======*======*========= WAŻNE!!=====*=========*=======*======*========= Hejka, jak się podobał rozdział? 😘 Mam parę niusówdoogłoszenia.Otóżja i moja przyjaciółka casse_toi piszemy fanfiction z Harrego Pottera zatytuowane Uprising. Jeśli chcecie - to polecam zajrzeć na jej profil, piszemy na zmianę po rozdziale ;) do zobaczenia!
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.