·°·✿·°·

607 51 31
                                    

Góry były miłością Jimina, odkąd skończył siedem lat i rodzice po raz pierwszy zabrali go na wspinaczkę. Kiedy oglądał świat z góry, jego serce napełniało się spokojem, a do żył wlewało się poczucie nieskończoności. Wiedział, że żyje, kiedy każdy jego mięsień pracował, a oddech przyspieszał. Ptaki śpiewały najpiękniejsze opery, kamienie wdzięczie pokrywały ziemię, skały zwieszały swe głowy z szacunkiem, potoki szumiały obłędnie, a drzewa kiwały się na boki w takt muzyki lasu. Czuł się jak pan świata, będąc zaledwie panem chwili, albo co najwyżej swojego życia. Był zdobywcą, a przecież nie dokonał niczego niesamowitego, bo góry zdobyte zostały przez miliony innych ludzi zanim jeszcze się urodził...

Kochał je wiosną, gdy przyroda budziła się do życia, a na górskich szlakach gromadziły się rzesze turystów. Kochał jesienią, gdy zielone szczyty zmieniały barwę na odcienie złota, brązu i purpury. Kochał zimą, kiedy spiczaste wzniesienia pokrywały się śniegiem i lodem.

Najbardziej jednak kochał góry latem. To właśnie o tej porze roku spotkał chłopca o oczach w kształcie migdałów. A zresztą - sami przeczytajcie.

°°°

Lato było upalne, lecz ten dzień okazał się być wyjątkowo zimny.

- Jimin, błagam, odpuśćmy sobie dzisiaj wspinaczkę. Zostaniemy w pokoju, potem wyjdziemy na jakiś obiad i kawę do ciepłej restauracji, pooglądamy pamiątki...

- Za dwa dni wracamy do domu, a ja naprawdę chciałem zdobyć ten szczyt, Tae. Proszę, zrób to dla mnie. Wieczorem możemy iść do baru i do budek z tymi bibelotami, i nakupisz swojej siostrze tyle gratów, ile tylko uniesiesz.

Taehyung jęknął i obrócił się do Jimina plecami, pozostawiając go z widokiem na swoje chude łopatki. Upłynęło kilka minut ciszy, aż do uszu nalegającego dobiegł dźwięk lekkiego pochrapywania. Wywrócił oczyma, wiedząc, że aby go przekupić, będzie musiał poświęcić odrobinę więcej.

- A gdybyśmy tak wzięli kolejkę? - zaproponował na tyle głośno, aby obudzić przyjaciela; nadzieja brzmiała w jego głosie.

Chłopak chrząknął i przewrócił się na plecy. Utkwił spojrzenie w suficie ponad jego głową. Na twarzy wymalowaną miał konsternację.

- Dobra.

°°°

Podekscytowany oglądał góry, które pozostawiali za sobą w dole. Jego nos niemalże przyklejony był do szyby. Nawet Tae ostatecznie wykazał zainteresowanie i stał tuż obok Jimina, podziwiając rozciągający się przed nimi krajobraz.

Czego Park nie wiedział, to to, że w tym samym czasie, gdzieś po przeciwnej stronie wagonu, pewien chłopiec przechodził załamanie nerwowe.

Min Yoongi kurczowo trzymał się barierki, próbując patrzeć wszędzie, byle nie na zewnątrz. Jego wzrok biegał od osoby do osoby, co jakiś czas zawieszając się na jego przyrodnim bracie, który był sprawcą tej wycieczki. I gdyby Yoongi oddychał poprawnie, pewnie właśnie by na niego krzyczał. Zamiast tego z całych sił próbował unormować swój urywany oddech i powstrzymać łzy, które samoistnie cisnęły się do jego ciemnych oczu. Głupi Jungkook i jego beznadziejne pomysły. Yoongi sam nie wierzył, że dał się uwikłać w psychiczny plan tego szurniętego nastolatka. Fuknąłby, gdyby nie nagła chęć zwymiotowania, która uderzyła go od środka. Mocniej zaciągnął się powietrzem, niemalże się nim dławiąc i, zamiast groźnie, błagalnie spojrzał na osiemnastolatka.

- Patrz, Yoongi, to chyba limby... O, a tam rosną modrzewie! Yoongi, spójrz! - Jego oczy świeciły jasno niczym gwiazdy, a młodziutkiej twarzy nie opuszczał szeroki uśmiech. Chłopak mógłby interesować się dziewczynami, rowerami albo wędkarstwem, ale oczywiście musiał upodobać sobie florę. Jakby nie był wystarczająco świrnięty.

beautiful ones °· yoonmin ✿ oneshot ·°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz