IV

1K 51 1
                                    

Wtem zadzwonił dzwonek. Idę długim szkolnym korytarzem, omijając bujkę. Pamiętam, jak ja się wdałam w pewna sprzeczkę, emocje wzięły górę. Harley musiała przyjść do szkoły, miała w tedy brązową perukę i dość mocny makijaż, by jej nikt nie rozpoznał. Wieczorem w domu czekał na mnie Joker z nieprzyjemną rozmową, o ile można to nazwać rozmową? Od tamtego czasu staram się w szkole być spokojna.

Pada deszcz, ale nic nie może popsuć mojego humoru. Cały dzień wyczekuje nocnej akcji, w której w końcu się wykaże. Zawsze na wszelki wypadek byłam z kimś, to będzie mój test, czy dam radę?

Zakładam kaptur mojej granatowej bluzy i idę drogą do klubu ojca. Nie jechałam samochodem, bo to nie daleko.

Nagle ktoś dotyka mojego ramienia.
- Hej June! - Mówi Damian idąc równo ze mną.
- Cześć, nie obraziłeś się, że wtedy uciekłam z baru? - Pytam patrząc na przemoczoną osobę.
- Nie, spokojnie. Napewno miałaś coś ważnego, było bardzo fajnie.-
- Może spotkamy się jeszcze?- uśmiecham się lekko.
- Teraz mam dużo spraw na głowie, może za jakiś czas? A właśnie pada deszcz, zawieść Cię do domu? -
- Nie, nie daleko mam dom dam radę dojść. - posyłam mu pożegnalny uśmiech i rozchodzimy się w dwie różne strony.

Wchodzę do klubu i widzę Harley z Ivy siedzące na skórzanych kanapach i sączące drinki.
- Kochanie stań za barem, Joker ma na razie spotkanie jak skończy idź do niego. - Krzyczy do mnie, gdy mnie zauważa. Ściągam przemoczoną kurtkę i kładę ją pod blatem. Po dłuższym czasie goście ojca wychodzą z jego biura.

Lekko uchylam drzwi i wchodzę do niego.
- Chciałeś mnie widzieć? - Siadam na skórzanym fotelu naprzeciw niego.
- Tak, musimy pogadać o twojej nocnej wyprawie. - sięga po szklankę z whisky, upija z niej trochę napoju.
- Ten człowiek wisi mi bardzo dużo pieniędzy, lecz wszystko wydał w kasynie. Przyjdź do jego kantoru, znajduję się w miejscu starego banku. Liczę, że nie będziesz dla niego miła. - Uśmiecha się do mnie swoim odznaczalnym uśmiechem.
- Dobrze, nie zawiode cię. - Odpowiadam i wychodzę z jego biura.

Wracam do domu na pieszo, bo przecież nie pomyślałam, że z klubu też będę wracać na pieszo, a nie z Harely i Jokerem. Ciągle pada, zakładam wciąż mokry kaptur i idę drogą do domu. To jest Gotham tu zazwyczaj pada, bądź jest pochmurnie, do tego da sie przyzwyczaić. Zauważam budke z hot dogami.
- Patrzcie! - krzyczę, by wszyscy ludzie wraz z sprzedawcą spojrzeli w tamtym kierunku. W tym czasie z lady zabrałam jednego z przysmaków.

Gdy dotarłam do domu rozebrałam się z przemoczonych ubrań i wysuszyłam włosy. Usiadłam przy dębowym biurku i wyciągnęłam książkę, przecież trzeba się uczyć. Spojrzałam na zegar, okazało się, że niedługo odbędzie się moja wymarzona akcja. Zabrałam moja stroj, pamiętam, jak w wieku czterech lat musiała go wybrać, strój, który będzie mnie odznaczał, który będzie moim znakiem rozpoznawczym. Był to ciężki wybór ale wybrałam czarna bluzkę crop top z napisem LAUGH do tego czarne długie spodnie, pasek, pistolet i bicz. Pomalowalam powieki na czarno i usta tym samym kolorem. Moje kruczo-czarne włosy idealnie pasują do tego wyglądu.

Pojechałam jednym z motorów ojca pod kantor. Facet próbował zamykać drzwi, popchnęłam je do tyłu, wraz z mężczyzną, który oddalił się od nich na parę metrów.
- Witaj, zapewne wiesz co dzisiaj za data? - pytam, nieoczekując odpowiedzi. Facet podbiega do lady, próbując zabrać pistolet. Jednym zamachnieciem odpycham biczem pistolet na podłogę. Drugim zamachnięciem pociągam go w swoją stronę.
- Teraz się zabawimy. - Odparłam, wyciągając scyzoryk z kieszeni. Czterdziestolatek co chwilę wykrztusza głośne "pomocy". Robię jedną kreskę na jego policzku, z którego wypływa szkarłatna ciecz. Miałam robić kolejną kreskę, gdy przez okno przybywa Robin.
- Robi się coraz ciekawej.- Uśmiecham się na jego widok.
- Puść go June! - Warknął chłopak.
- To jest nasze drugie spotkanie, a ty pamiętasz moje imię, pośród tyłu wariatów? Czuje się zaszczycona. -
Próbuje się z nim przekomarzać. Odpycham mężczyznę, który z impetem uderza głowa w podłogę, a sama próbuje zająć się walka z Robinem. Żadne z nas nie chciało odpuścić, walczyliśmy przy czym rozwalilismy cały kantor. Łapie go za rękę, ale on trzyma bicz i ciągnie go w swoją stronę. Wykorzystuje to i rzucam się na niego, razem spadamy na podłogę.
- Fajnie było. - Całuje go w policzek i uciekam.

DON'T LOVE MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz