A ty tylko o jedzeniu~

74 6 0
                                    

-Spójrz na nią! Niezła, co?-Szturchając z zachwytu wykrzyczał mi do ucha. Gdy skończył, zagryzł tylko dolną wargę i podparł swój podbródek na rękach bacznie obserwując dziewczyny robiące sobie zdjęcia przy fontannie. Nie miałem w zamiarach mu odpowiadać, ponieważ przebywamy w publicznym parku przyciągającym turystów, co wskazuje na ciągły ruch i ciągły odgłos tupiących butów. A to wszystko wiąże się niestety z nieustannym zachwytem tego osobnika. Zrozumiałbym, gdyby spodobała mu się jakaś jedna jedyna wiecie, ta wymarzona. Więc podszedłby dumnie zagadać, porozmawiać, cokolwiek. Jednak ten nie miał niczego podobnego w zamiarach, wolał obserwować turystki niczym zawodowy detektyw doszukujący się zdrady małżeńskiej, albo morderca obserwujący swoje ofiary. Bro, próbujesz mi przez to coś powiedzieć? Przewróciłem tylko teatralnie oczami i odłożyłem na chwilę jedzenie, żeby móc położyć się obok czarnowłosego. Leżąc na brzuchu sięgnąłem po wcześniej brutalnie porzucony talerz, po czym zacząłem zajadać się kanapkami. Czy nie tak wygląda każdy normalny piknik? Ludzie jedzą, rozmawiają ze sobą..Ale on wciąż gapi się na przechodzące nieopodal dziewczyny. Jedyne co można od niego usłyszeć to "Spójrz jaka sztuka, ma fajny tyłek!" "O cholera, chodząca bogini" A możeby tak: O, bro! Cóż za mięśnie! Ćwiczyłeś może ostatnio? Jak tak, to widać efekty! Mogę dotknąć? Oj Kuroo, Kuroo, Kuroo.. A myślałem, że jesteś bardziej rozumny ode mnie.
-Masz, zjedz coś, bo zaczynasz się ślinić.-Rzuciłem do niego, wpychając jednocześnie jedną z kanapek w otwartą z zachwytu gębę. Rzut za trzy punkty! Nie było łatwo, zważając na jakże ciężkiego do pokonania przeciwnika, którym była kapiąca ślina, jednak Bokuto podoła nawet temu! Perfekcyjnie ominął szalony wodospad i trafił w bezbronną już, jaskinię pełną mroku i grozy. Bro, za dużo cebuli. Bestia zamieszkująca ten ponury kącik zaczęła obracać jedzeniem, wspomagając się bronią, jaką były zęby. Grzeczne dziecko, jedz, jedz. Smacznego. Chociaż na chwilę będziesz miał zajęcie, które odciągnie cię od tego wcześniejszego. Szybkim ruchem wykonałem manewr, którym był obrót na plecy. Chciałem przyjrzeć się podróżującej po niebie chmurze. Była samotna, pogoda dzisiaj dopisywała, dlatego też tylko ona widniała na błękitnym i przejrzystym niebie. Wyglądem przypominała stworzenie, które posiadało długi ogon i szpiczaste stojące uszy. Czy to kot?
-Bro, widzisz tego kota? O tam, ta chmura.-Wskazałem dłonią na niebo. Mam nadzieję, że nie dostanę odpowiedzi, w której stwierdzi, że się mylę, ponieważ ta biedna zagubiona chmurka przypomina wcześniejszą dziewczynę pozująca do zdjęć.
-Ja tam widzę sowę.-Oznajmił niemalże od razu. Powrócił do rzeczywistości? Mój bro, moja krew! Sowę? Z której strony?
-Sowa? Bro, jak ty na to patrzysz?-Spytałem z ciekawością w głosie, jednocześnie posyłając w jego kierunku krótką falę śmiechu.
-No spójrz, tu ma to, tu to, a tutaj to. Widzisz?-Zaczął wymachiwać rękami oznajmiając swój tok myślenia. Ciężko było nadążyć, bo wyglądał jakby odganiał jakiegoś natrętnego owada.
-Taaa..Ja tam nadal widzę kota!-Oznajmiłem z pewnością w głosie. Coś tak czuję, że nasza wymiana zdań się na tym nie skończy.
-To sowa!-Odpowiedział mi błyskawicznie, rzucając się jednocześnie na moje biedne plecy i obejmując mnie swoimi umięśnionymi ramionami. Bro, nie tak namiętnie, bo jeszcze rzuci się na mnie jedna z Twoich wcześniej upatrzonych dziewczyn.-No patrz głąbie, tu ma skrzydła, tutaj ma dziób taki jak ty, też szpetny, charakterystyczny!-Kurde, stary, zabolało. Jaki dziób? Szpetny? Ja? Dziób? O nie!
-To teraz ty popatrz! Tu ma ogon, którego zawsze ci brakuje, co odbija się często na huraganowym przeciągu w pokojach.. O! A tu, tu! Tutaj, patrz! Tutaj są jego cudne sterczące uszka, które tak jak u ciebie zawsze słyszą wszystko i wszystkich. Gumowe uszy! Kuroo ma gumowe uszy! Nananana!-Ha! Co powiesz na to? Cała prawda i tylko prawda. Bo ja jestem szczerym gościem! Nie było mi dane zbyt długo zachwycać się swoją pomysłowością, ponieważ to dzikie zwierzę rzuciło się na mnie i zaczęło tarmosić mnie za włosy.-Kuroo, moja fryzura!-Krzyknąłem jednocześnie w czasie, w którym zacząłem energicznie odpychać oszalałego przyjaciela czym tylko się dało. Nogami, rękami.. a nawet moją biedną głową!
-Zabrzmiałeś jak Oikawa.- spoważniał na chwilę, po czym popchnął mnie dość mocno, co spowodowało niechciane turlanie się z górki, na której kilka godzin wcześniej postanowił się"osiedlić". Nie będę robił z siebie idioty sam, chodź no mi tutaj! Kiedy zacząłem spadać, złapałem Kuroo za koszulkę i w ten oto sposób po chwili obaj wylądowaliśmy rozczochrani na ścieżce obok ławki. Myślałeś, że tylko ja zrobię z siebie kretyna? O nie, nie, nie! Teraz wszystkie dziewczyny widzące zajście powiedzą następnym przychodzącym, że zwiałeś komuś z psychiatryka i tak dalej. Bo w końcu tak działają plotki, prawda?
-Oikawa?! Teraz to ja mogę wyglądać bardziej jak Tanaka!-Widząc, że Kuroo łapie się za prawą nogę, co mogłoby oznaczać, że jest poobijana, szturchnąłem go za nią i wyrzuciłem swoją frustrację wprost na niego. Dosłownie, nawet zbliżyłem się twarzą, żeby lepiej usłyszał. Masz ładne oczy, bro.
-Ale Tanaka nie ma włosów. Jesteś łysy?-Jęknął tylko i w odpowiedzi stwierdził, że głowę Tanaki można polerować. Serio? A byłem pewny, że to ten rozczochrany typ, ach! Nieważne!
-Co? A, faktycznie. To ten, idziemy już? Raczej nie chcesz tutaj leżeć, zaraz nam się widownia zleci.-Podrapałem się po głowie z powodu lekkiego zażenowania, jednocześnie sprawdzając, czy aby na pewno posiadam moją cudowną czuprynę. Wszystko jest na miejscu, obolałe, ale jest!
-Dobry pomysł, chodźmy do mnie, zimne okłady dobrze nam zrobią.-I w tym momencie, nasz żartobliwy Kuroo, który wcześniej targnął się na moje biedne życie (Bo co, koty mają siedem i myśli, że wszystko mu wolno?) spoważniał. Podniósł się dumnie, udając jakby do niczego nie doszło, otrzepał się z piasku, ziemi i podobnych, po czym ruszył przed siebie, zostawiając mnie samego.
-P-Poczekaj!-A koszyk? Moje jedzenie! I mój kochany kocyk.. Z prędkością światła dostałem się ponownie na wzniesienie, złapałem za koszyk a koc przewiesiłem przez ramię. Kuroo już troszkę się oddalił, więc musiałem zrobić sobie mini maraton.-Czekaj no! A jedzenie? Zostawiłbyś je? Samotne? Porzucone? Na pastwę losu?
-A ty tylko o jedzeniu! Swoją drogą, z plaży wracasz? Kocyk przerzucony przez ramię, marna imitacja ręcznika.-Oznajmił, tłumiąc w sobie śmiech. Też mi coś, plaża. Na plaży to mogłoby się źle skończyć! W końcu koty nie lubią wody, nieprawdaż?
-A ty przez cały czas gapiłeś się na turystki! Zero rozmowy! Turystkami się nie najesz! A ja zrobiłem dobre kanapki! I nie tylko! Zjadłem pół koszyka sam, będę gruby!-Czy ten imbecyl nie potrafi zrozumieć, że dzielenie się dobrym jedzeniem, nie jest możliwe z każdym? Tylko nieliczni mogą zasmakować mojej pysznej kuchni!
-Kanibale nie mieliby takiego problemu, ludzkie mięso jest jak kurczak, nie ma znaczenia jak wyglądał kiedyś. A ja nie byłem głodny, człowieku, twoje życie opiera się na jedzeniu i siatkówce, poszukałabyś sobie kogoś.-Poszukać sobie kogoś? Moje urażone w tym momencie serduszko czuło, że mam w życiu wszystko, czego potrzebuje. Więc po co cokolwiek zmieniać? Nie rozmyślałem nad tym zbyt długo, ponieważ staliśmy już przed mieszkaniem Kuroo. Potrzebuje lodu na moją obolałą głowę, odpychać taką ilość mięśni za jej pomocą, było najmniej korzystne.
-Masz, przyłóż.-Rzekł Kuroo. Lód w tym momencie jest zbawiennym, jeżeli na następny dzień mamy zamiar wybrać się na treningi. Przyłożyłem worek z lodem do głowy, rozglądając się po mieszkaniu. Czego szukałem? Nie wiem, bywałem tutaj już nie raz, znam każdy pokój na pamięć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 15, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Oya, oya, oya?-wyraża więcej niż tysiąc słów.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz