84 Walka I Ofiara

206 14 1
                                    

Czarny Pan nie powitał Snape'a i Racsess jako bohaterów. Jednak przynajmniej wiadomo już gdzie jest i zostanie chłopak, więc zostaje szturm na szkołę. Tak przynajmniej tłumaczyła Erika. Trwały właśnie przygotowania do walki. Wszyscy zbierali się w pobliżu szkoły. Erika trzymała się z boku narazie przy lesie. Oparta o drzewo wpatrywała się w kłótnie dwójki szmalcowników. To do nich została przydzielona. Westchnęła kierując się w ich stronę.

             - Skupcie się, musimy być gotowi na znak Czarnego Pana - rozdzieliła ich dla wspólnego dobra. Nie to, że przeszkadzał jej pomysł zniszczenia się nawzajem przez ich dwójkę, ale jednak dla dobra sprawy musiała na to nie pozwolić. Nagle poczuła czyjąś obecność z tyłu. Ktoś objął ją ramieniem od tyłu i nie pozwolił odejść.

             - Spokojnie, ślicznotko. Zdążymy na czas... Może nawet uda nam się zabawić trochę przed jego rozkazem? - wyszeptał Scabior do jej ucha chcąc je przygryźć, lecz najpierw poczuł ostre ukłucie w żebrach a potem zaklęcie odpychające.

             - Zabawić się? Masz na myśli zaklęcia niewybaczalne zakończone tym najlepszym, uśmiercającym? Z miłą chęcią jak dalej będziesz tak się o nie prosił - warknęła wściekła. Nikt nie będzie jej dotykał bez jej pozwolenia. Obolały i zaskoczony szmalcownik podniósł się z ziemi.

Rozbrzmiał głośny śmiech szefa. Greyback podszedł do zbiorowiska patrząc z rozbawieniem na swojego poddanego.

             - Pokonała cię takim słabym zaklęciem. Za to ją lubię. Umie postawić każdego na ostrym palu, co? - odwrócił się do niej z paskudnym uśmiechem.

              - Tylko jeśli przekroczy wszelkie bariery. Zdolny pan Scabior właśnie to zrobił - odparła odchodząc ponownie na swoje stare miejsce. Nie chciała znajdować się w tym centrum uwagi. Ci kolesie nie byli przyjemni pod każdym względem.

Nie miała pojęcia dlaczego Voldemort przydzielił ją do tak beznadziejnego oddziału podczas kiedy mogła być z innymi śmierciożercami w tym ze Snape'em przy którym czułaby się choć trochę lepiej. Westchnęła zrezygnowana czekając na ten głupi znak od swojego pana do ataku.

Nagle usłyszała znajome pochukiwanie. Odwróciła się w bok zauważając w głębi lasu płomykówkę. Uśmiechnęła się na widok Thotha. Wyciągnęła rękę, aby na niej usiadł. Pogłaskała ptaka zauważając coś przy jego nodze. Skrawek pergaminu. Wyciągnęła go i dyskretnie przeczytała.

"Erno jest bezpieczny. Podczas walki przyjdź do Wielkiej Sali. Sama.

E. B."

Rozpoznała inicjały i pismo Edgara. Wstrzymała oddech szybko niszcząc list, aby nikt go nie przeczytał. Odkleiła się od drzewa dalej trzymając sowe przy sobie. Ta przeniosła się z przedramienia na ramię, aby było wygodniej Erice. Poczuła znajome kłucie w miejscu Mrocznego Znaku. Przyspieszyła kroku podbiegając do wilkołaka.

             - Już czas - powiedziała. Szmalcownicy jak na zawołanie przystąpili do szurmu na zamek od tyłu. Odsunęła im się z drogi zmieniając się w Opalookiego. Thoth trzymał się obok niej podczas lotu.

Wielki gad trzymał się blisko swojego oddziału, aż wyszli z lasu napotykając most do ich celu. Na końcu stał Neville. Rozpędzona zdała sobie sprawę, że szkoła jest otoczona tarczą. Zrobiła zwinny unik tuż przed nią, aby nie skończyć jak kilku śmierciożerców na ziemi. Zrobiła okrążenie w powietrzu, aby wreszcie wylądować na kilku drzewach, które były w stanie ją utrzymać. Ludzi było tak wiele, że nie było miejsca dla smoka na ziemi. Neville patrzył na nią z ukrytym uśmiechem.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz