Hogwart nocą jest oazą spokoju. W tle słychać ciche chrapanie portretów i lekkie skrzypienie okien, które są popychane przez wiatr chcący się dostać za mury zamku. Wszystko dopełniają puste korytarze. Takie przynajmniej powinny być.
Jednak tej nocy było innaczej. Pomijając, chowającą się za gargulcem przy Skrzydle Szpitalnym, dwójkę ślizgonów, którzy zapomnieli o całym Bożym świecie, na tym samym korytarzu znajdował się Blaise Zabini nerwowo rozglądając się za swoim przyjacielem, który miał się zjawić w każdej chwili, by pomóc mu złapać trucicielkę Hermiony Riddle. Już po paru minutach w szkole ponownie coś zakłóciło ciszę. Mianowicie Ginny Weasley, a zaraz za nią Draco Malfoy, biegnący do czarnoskórego chłopaka.
I nagle... BUM! Malfoy wskakuje za gargulec i wyciąga dwójkę przyjaciół, którzy zdecydowanie złamali nie tylko regulamin szkolny, ale także BHP. Co swoją drogą, niezmiernie zniesmaczyło blondyna.- To się leczy, Pan - szepnął Malfoy na ucho Parkinson, która zachowywała się, jakby nadal była sam na sam z Theodorem.
- Ohyda... - pomyślał chłopak.
- No nie gadaj - powiedziała dziewczyna, w końcu odkrywając się od ust Notta.
- Może byście się ogarnęli? Hermionę ktoś właśnie truje, a wy się zachowujecie jakbyście byli na wycieczce - poucza nagle wszytkich Blaise, co ich zaskakuje, jednak sprawia też, że każdy zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.
W tej chwili liczy się tylko Hermiona. Swoje problemy muszą odstawić na bok.- Dobra. Blaise ma rację - powiedział Nott, choć ledwo mu przez gardło przeszło przyznawanie racji Zabiniemu.
- Teraz, albo nigdy - i w tym akcencie cała piątka weszła do Skrzydła, nie dbając już o nie zakłócaniu ciszy. Ta dziewczyna miała ponieść konsekwencje swoich czynów, a najlepszym rozwiązaniem jest złapanie jej na gorącym uczynku.
Jednak widok jaki zastali, był czymś, czego, w ogóle się nie spodziewali.
- NIE! - wrzasnął Draco widząc, co zamierza uczynić Mandy i rzucił się między nią, a łóżkiem, na którym leżała Hermiona.
Zaklęcie zostało rzucone.- Draco - pisnęła Pansy i chciała już pobiec w stronę przyjaciela, jednak powstrzymał ją Theodor wychodząc na przeciw krukonce.
Wyciągnął swoją różdżkę.
Blaise i Ginny stojący jeszcze przy drzwiach zrobili to samo. Gdzieś z boku usłyszeli szmer w pokoju pielęgniarki. Liczyły się sekundy.- Wy śmierciojady przyczyniliście się do śmierci mojego chłopaka! Jej ojciec to Voldemort! Zasługuje na śmierć! - wykrzyknęła dziewczyna. W jej oczach czaiło sie szaleństwo. Postradała zmysły.
Padło pierwsze zaklęcie w tym pojedynku.
- Expelliarmus.
- Imperio!
Szok jaki wywołało tak pewnie posunięcie ze strony Mandy wybiło z pantałyku ślizgonów i gryfonkę. Theodor zupełnie nie spodziewając się takiego ruchu ze strony dziewczyny nie zdążył się uchylić.
Do pomieszczenia weszła przerażona Pomefry.
- Co tu się wyprawia!? - zapytała próbując odgadnąć dlaczego grupa uczniów urządziła sobie pojedynek w tak późnych godzinach.
- Pozbądź się jej - nakazała tylko Brocklehurst jakby pielęgniarka była kupą śmieci stojącą na jej drodze.
Blaise szybko stanął w obronie kobiety.
Czekał go teraz pojedynek z przyjacielem.
O wiele lepszym w pojedynkowaniu od niego.W tym czasie Pansy pobiegła do Dracona, który dostał jakimś zaklęciem i leżał bez życia na ziemi.
Ginny zostało powstrzymanie Mandy przed skrzywdzeniem Hermiony.
Zaklęcia latały po całej sali. Obie strony były zdeterminowane. Jednak wszystko ustało gdy Parkinson ponownie wydała z siebie przerażony krzyk. Ginny Weasley wypuściła z ręki różdżkę i krukonka odrzuciła ją zaklęciem na bok, po czym udała się do Riddle by podać jej ostatnią dawkę trucizny. Śmiertelną dawkę. Nie było szans, by ktokolwiek ją powstrzymał.
Już miała wlewać zabójczą ciecz do ust córki Czarnego Pana, gdy...
CZYTASZ
Definition of Life || Dramione
FanfictionDramione 2 część Great Flame is Born from a Small Spark