Rozdział 4

823 89 9
                                    

Christopher nie należał do osób które były cierpliwe. Do tych które były zawzięte tak, ale nie do tych pierwszych. Mógł do czegoś dążyć przez długi czas, ale musiał mieć też zajęcie. Nie mógł bowiem siedzieć bezczynnie, wiedząc, że gdzieś tam byłby bardziej potrzeby.

A teraz tak właśnie było. Siedział w samochodzie przed domem jakiegoś chłopaka i czekał aż książę łaskawie wychyli głowę na zewnątrz. Ta bezczynność go wręcz wykańczała. Miał ochotę wpaść do jego pokoju i wytargać go tu. Ale siedział zajadając się paluszkami.

Nie mógł nawet porozmawiać z Mattem bo ten wydawał się nieobecny.

-Długooo jeszcze?- zapytał zrezygnowany, a jego ton przypominał ton znudzonego dziecka.

Matthew wywrócił oczami. Mu też nie podobało się, że to tyle trwa, ale nie mógł z tym nic zrobić. Chłopak widocznie nie często wychodzi z domu.

-Mówiłem ci Clark, że to nie ode mnie zależy kiedy on wyjdzie- odpowiedział na tyle spokojnie na ile potrafił.

Chris westchnął.

-Wiesz co sobie myślę?- spojrzał na przyjaciela- Że jeżeli to rodzina panny Wilson to nie będzie tak prosto.

Matthew spojrzał na niego i skrzywił twarz. Alysson w wersji męskiej? Nie dziękuję- pomyślał. Ale ugryzł się w język bo właśnie dostrzegł, że ktoś wychodzi z obserwowanego przez nich domu.

Chłopak miał nie więcej niż 20 lat. Jego czarne lekko kręcone włosy opadały na blade czoło. Rozejrzał się dookoła swoimi ciemnymi oczami jakby szukając celu podróży. W końcu ruszył w stronę samochodu. Szedł pewnie, patrząc przed siebie.

-Wychodzę go zgarnąć- zaczął Matthew- ty tu zostań.

-Zaprosisz go po prostu do środka?- zapytał z kpiną. 

Ale Jones nie odpowiedział, tylko zatrzasnął drzwi i ruszył w stronę chłopaka. Gdy staneli na przeciwko siebie, chwile się sobie przyglądali. Byli całkiem podobni, nie tylko z wyglądu, ale także z charakteru. Jednak oni tego nie widzieli.

-Alexander Whitlock?- zapytał dumnie Matthew zadzierając głowę do góry.

Alex przyjrzał się mu przez chwilę. Co taki ktoś jak on mógł od niego chcieć. Garnitur, drogie okulary, jeszcze droższe auto. A przecież był niewiele starszy od niego. Coś mu w nim nie pasowało.

-Zależy kto pyta- odpowiedział równie dumnie. 

-Musimy porozmawiać- odpowiedział szybko widząc zbliżających się ludzi.

Chłopak przekrzywił głowę w bok. Nie miał teraz czasu na pogawędki z nieznajomym, ale mimo tego jego ciekawość nie dawała za wygraną. Coś mu podpowiadało, że to nie jest zwykły rozmówca, że coś skrywa. Ciągle rozglądał się na boki, jednak determinacja i duma nie schodziły z jego twarzy. Był zimny, ale spostrzegawczy.

-A mamy o czym?- zapytał od niechcenia, przyglądając się rozmówcy.

-Zapewniam pana, że tak-odpowiedział ściągając okulary przeciwsłoneczne. Dopiero teraz Alex mógł dostrzec jego ciemne oczy- zapraszam do środka- wskazał czarnego vana.

Chłopak spojrzał ukradkiem na auto. Nie miał zamiaru tam wsiadać. Nie był małym, naiwnym dzieckiem. Zresztą nawet jako dziecko by tego nie zrobił. Był za bardzo rozważny.

-Przykro mi, ale nie podał mi pan żadnego znaczącego powodu, aby kontynuować naszą rozmowę- powiedział wymijając mężczyznę- spieszę się- dodał jakby na potwierdzenie swoich słów.

ProjektOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz