Kto pod kim dołki kopie...

3.4K 157 60
                                    


Czkawka

Minął tydzień odkąd opuściłem Berk. W między czasie zbadałem parę wysp, ale nie odkryłem, żadnego nowego gatunku. Co prawda widziałem zmiennoskrzydłe, tajfumerangi i szybkie szpice z bliska, ale je znam już z księgi smoków. Tak jak mówiłem zacząłem rysować mapę. Na razie jest niewielka, ale już nie długo to się zmieni. Podróżowanie, odkrywanie to jest to co kocham, tego właśnie brakowało mi na Berk. Swoją drogą, ciekawe jak tam u nich? Pewnie świetnie. W końcu pozbyli się problemu jakim byłem.

-Lecimy na kolejną wyspę?

Obecnie znajdowaliśmy się na wyspie tajfumerangów. Wreszcie dowiedziałem się czemu smoki nie lubią węgorzy. Dostają od nich grypy, a dokładniej wegorzej grypy. Zaczynają wariować i szczelać w co popadnie. Niestety Szczerbatek przekonał się o tym na własnej skórze bo jednego przypadkiem zjadł. Na szczeście znalazłem antidotum. Poza tym okazało się, że tajfumerangi są jedynymi smokami jedzącymi te paskudztwa.

Szczerbek mruknął. Pewnie jemu też średnio się to podobało.

Po paru minutach lotu Szczerbatek zaczął warczeć i niespokojnie rozglądać się ma boki.

-Ej wszystko gra?

Nagle wlecieliśmy w dużą chmurę. Koło nas pojawiło się masę smoków. Wszystkie niosły jakąś zdobycz.

-Mordko zawracamy - ale nie posłuchał mnie.

Wlecieliśmy do dużego wulkanu z lawą.

Mam nadzieję, że nie wybuchnie.

Wylądowaliśmy za dużą pułkom skalną, a smoki zaczęły wrzucać zwierzęta do gorącej lawy.

-Jak dobrze, że nasze jedzenie się nie marnuje, tylko jest wywalane do dziury - szepnąłem.

Z kąd wiem, że to z Berk? Proste. Poznałem jaka Jorgensonów, jakowskiego. Żal mi go trochę.

Przez dłuższą chwilę, obserwowałem smoki, ale nie wydarzyło się nic ciekawego... do czasu aż nadleciał gronkiel.
Wrzucił połowę ryby. Chyba trochę za mało w porównaniu do innych. Kiedy chciał odlecieć, z wulkanu wystrzeliła wielka, smocza głowa. Najwyraźniej ona również podzielała moją opinie, bo nie minęła chwila a gronkiel został pożarty. Smoki ze strachu zaczęły się wciskać jak najgłębiej. Zauważyła nas.

- Zbieramy się, teraz mówię poważnie, lecimy.

Na szczęście posłuchał mnie i udało nam się uciec. Kiedy myślałem, że to koniec skały zaczęły pękać. Widocznie ten duży nie chciał odpuścić.

- O nie... I co teraz. Chyba należałoby się go pozbyć.

Szczerbatek mruknął zdenerwowany.

-Mnie też nie podoba się opcja zabicia smoka, ale tym sposobem uratujemy inne smoki. Nie będą wtedy tak często atakować Berk, na którym są zabijane.

Chyba go przekonałem.

-Ten olbrzym ma skrzydła, zobaczymy czy umie ich używać.

Strzał, Czerwona Śmierć zaczyna się podnosić.

-Czyli lata.

Tak właśnie rozpoczęła się nasza ganianina. Niestety mój plan omijania skał z zawrotną prędkość nie powiódł się. Czemu? Po co omijać skały skoro może je po prostu zniszczyć.

Mam nadzieję, że będzie miał po tym dużo blizn.

- Tak go nie pokonamy. Czas się ulotnić mordko.

Wlecieliśmy w chmury. Szczerbatek świetnie orientuje się w ciemności, więc takie coś nie stanowiło dla niego problemu. Oddał kilka celnych strzałów, ale tamten, a raczej tamta nie pozostała nam dłużna. Zaczęła pluć ogniem, na wszystkie strony podpalając przy tym ogon Szczerbatka.

-Ekstra... No nic, lecimy na niego.
-Tylko na to cię stać?! - krzyknąłem do bestii. Po czym zaczęliśmy pikować w dół. Miałem plan jak się jej pozbyć. Dzięki straszliwcom dowiedziałem się, że smoki nie są ognioodporne od środka. Wystarczy poczekać na odpowiedni moment...

-Teraz!

Szczerbatek wystrzelił plazmą, wprost do otwartego pyska bestii, w którym zdążyła zebrać gaz. Myślę, że nie do tego miała zamiar go użyć, ale jak to mówią... Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada.
Nasze zwycięstwo nie trwało jednak długo. Ogon całkowicie się zerwał, a ja straciłem kontrolę nad lotem. Czerwona Śmierć upadła na ziemię i zaczęła się palić żywcem. Przed śmiercią postanowiła nam jednak utrudnić życie, wystawiając swój wielki, maczugo-podobny ogon wprost na nas. Szczerbatek nie zdążył wyhamować i wpadliśmy. Spadłem z siodła tracąc przytomność. Jedyne co pamiętam to wielki ból w lewej nodze i otaczającą mnie czarną plamę.

__________________________________

Przepraszam, że taki krótki, ale chciałam dodać go jeszcze dzisiaj. Co to tajemniczego ktosia to pojawi się w następnym rozdziale.

<3 rewrisse <3
                                            646 słów

Jeźdźcy smoków - wygnany, samotny ale czy na pewno? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz