Rozdział VI

91 2 0
                                    

Vivian

Wcisnęłam się w czarne skórzane spodnie. Na górę założyłam top i skórzaną kurtkę. Włosy spięłam w kucyka, żeby nie przeszkadzały, gdy będę zabijała te gnidę. Dwa pistolety wsadziłam sobie za pasek, a nóż w cholewkę buta.

Zeszłam na dół w podskokach jakbym szła na imprezkę, a nie popełnić płatne morderstwo. Usłyszałam wibrację telefonu, który leżał na blacie.

- Co kurwa znowu? - wariatka Jane dobijała się do mnie. Widzę, że mam już 3 nieodebrane połączenia. - Chyba zrobię wyjątek i ją kropnę.

- Halo?

- Blanca, czemu nie odbierałaś? Już myślałam, że coś ci się stało! Jak się czujesz? Będziesz dzisiaj w pracy? - zalała mnie falą bezużytecznych pytań. Tak czy siak musiałam udawać Blancę, jeśli chciałam mieć idealne alibi.

- Dzięki Jane słońce, czuję się już lepiej. Będę dzisiaj w pracy, ale mogę się trochę spóźnić.. To nie problem prawda?

- Jasne, nie bój żaby już ja się zajmę Danielem. Dobra kończę mała, bo muszę mu pomóc ogarnąć lokal. Pa buziaczki.

- Pa pa - cmoknęłam do telefonu jednocześnie powstrzymując nudności. Idiotka. Przynajmniej nie jest na tyle wścibska, żeby pytać o powód mojego spóźnienia. Chociaż może chce poczekać, aż się zobaczymy. Viv nie kracz! Zresztą może się wyrobię.

Zeszłam do garażu. Edward już na mnie czekał. Wsiedliśmy do mało wygodnego granatowego Volkswagena. Wujaszek chciał, żebym nie rzucała się w oczy, stąd wybór samochodu.

Wyjechaliśmy z garażu. Całą drogę jechaliśmy w milczeniu. Edward dobrze wie, że nie lubię się rozpraszać przed zleceniami. W sumie chyba tylko on zna mnie całkowicie. Poznaliśmy się kiedy byłam jeszcze w liceum. Edzio potrzebował mojej pomocy przy pewnej japońskiej mafii. Tak, tak. Staruszek swego czasu miał sporo wspólnego z nimi. Jego pierwsza żona była córką przywódcy mafii. Została zabita podczas porachunków gangów, kiedy jeszcze Edward grał dużą rolę w społeczności półświatku. Ojciec jego zmarłej żony obwiniał go o to. Dlatego kilkanaście lat później, gdy Edward ożenił się ponownie i urodziło mu się dziecko, szef japońskiej mafii poprzysiągł zemścić się na nim porywając jego syna i chcąc go zabić. Chciał odebrać mu to, co sam stracił. Tutaj wkraczam ja, która ratuje syna, zabija złego pana i wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Od tamtej pory Edzio stwierdził, że jest moim dłużnikiem do końca życia. Tak oto siedzimy teraz razem w samochodzie, w drodze do śmierci. Oczywiście nie naszej.

Blanca

Otacza mnie kompletna ciemność. Wiem co to za miejsce i wiem co teraz dzieje się na zewnątrz. Totalna rzeź. A ja nie mogę jej powstrzymać. Mimo, że to moje ciało, moja dusza, mój umysł. Nie potrafię jej pokonać, nie wiem jak bardzo bym się starała.

Błądzę rękoma w ciemnej toni. Biegnę i biegnę choć wiem, że i tak nigdzie nie dotrę. Przypominam sobie moment kiedy pierwszy raz pojawiła się ona. Obudziłam się cała we krwi, nad zwłokami mojego ojca. Był zimny, jego gardło było praktycznie rozszarpane, a ja nie czułam w tym momencie praktycznie nic. Jak w amoku siedziałam tak nad jego martwym ciałem dopóki matka nie wróciła do domu. Później wszystko działo się szybko. Policja, karetka, gapie na trawniku.

Siedziałam z matką na kanapie, gdy podeszła do nas kobieta. Trzymała chłopca za rękę. Nie zwracałam na nich uwagi, zbyt zmęczona, zbyt.. pusta.

Policja ustaliła, że ktoś musiał włamać się do domu. Nie wiedzieli co mogło być motywem. Ale ja wiedziałam. To ja go zabiłam. Nie pamiętam tego momentu, ale wiem na pewno że byłam to ja. Tego samego dnia, gdy poszłam zmyć z siebie krew mojego ojca, coś zapiekło mnie na zewnętrznej stronie uda. Było to wycięte ostrym narzędziem imię.

Kill me if you canWhere stories live. Discover now