Dwa miesiące. Tyle minęło od kąt zostałam kretem w Hydrze wraz z Lokim. Dwa miesiące. Tyle zajęło nam zyskanie szacunku i bezgranicznego zaufania z ich strony. Dwa miesiące. Tyle czasu pięliśmy się co raz wyżej stopniem, aby zyskać większe uprawnienia.
A co jeszcze stało się przez ostatnie dwa miesiące? Udało nam się uwolnić jednego zakładnika, porwanego zaledwie kwartał temu agenta Tarczy. Zdołaliśmy przekazać już trzy razy informacje o zamiarach wroga. A no i zrozumiałam jak bardzo zależy mojemu towarzyszowi na mnie.
- Charlott, plecy! - usłyszałam krzyk Lokiego za sobą i zanim zdołałam jakkolwiek zareagować, ktoś postrzelił mnie w ramię. Kątem oka zobaczyłam sprawcę. Agent Tarczy. Normalnie zrobiłabym kontratak, ale pocisk sparaliżował całe moje ciało przez co upadłam na ziemię. Z pewnością pokryty był trucizną. Dzięki mojej wytrzymałości paraliż nie objął całego ciała i resztkami sił podciągnęłam się na rękach i oparłam o mur.
Bóg Kłamstw nawet nie zdążył się pojawić obok mnie, a sprawcy już nie było jak i całego oddziału Tarczy.
- Jesteś w stanie w stać? - spytał zmartwiony. Widziałam to w jego oczach. Pokręciłam przecząco głową, co od razu wywołało zawroty głowy, więc przestałam. Odruchowo przełknęłam głośno ślinę. - Jesteś strasznie blada - stwierdził - trzeba cię szybko zabrać do bazy.
Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej, a ja od razu wtuliłam się w jego ramię. Nie miałam siły na nic, nawet mieć otwartych oczu, więc już po chwili okryła mnie ciemność.
Obudziłam się w swoim pokoju. Ramię nadal mnie bolało, ale tym razem mogłam się swobodnie poruszać. Podparłam się zdrową ręką, aby móc wstać. Kiedy siedziałam już na brzegu łóżka ktoś wszedł do pokoju. Odwróciłam głowę, bo byłam odwrócona tyłem. W progu stał uśmiechnięty Loki. Posłałam mu również uśmiech, a ten bez żadnego słowa zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie.
- Jak się czujesz? - spytał odgarniając mi niesforne kosmyki za ucho, badając dokładnie mój wygląd.
- Tak sobie - odpowiedziałam - ile byłam nieprzytomna? - tym razem to ja zadałam pytanie patrząc mu w szare oczy. Naprawdę brakowało mi tej zieleni w jego tęczówkach. Spostrzegłam, że wahał się przez chwilkę, ale w końcu odpowiedział.
- Prawie tydzień. Kula była pokryta naprawdę mocną trucizną. Nawet nie wiesz jak się martwiłem - przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk.
- Loki - szepnęłam - to urocze. - Zachichotałam.
- Nie jestem uroczy - oburzył się.
- Jesteś, nawet nie wiesz jak bardzo.
- Ach tak? - odsunął się ode mnie uśmiechając się przebiegle. - Ty bardziej - oznajmił i zmienił swój kolor oczu na szmaragdowy. Nawet nie zauważyłam kiedy nasze usta dzieliły milimetry. - Wiem, że kochasz ten kolor - mruknął i złączył nasze usta w pocałunku. Niepewnie go oddałam. Kto by pomyślał. Nieustraszona wojowniczka boi się uczuć. W końcu oderwał się ode mnie i wyczekiwał mojej reakcji.
Nie byłam w stanie powiedzieć słowa. Tak wielki szok ogarnął moje ciało. Z jednej strony czułam coś do zielonookiego, a z drugiej bałam się tego. No i jeszcze słowa Loviatar "podobasz mu się". Naprawdę ona mogła mieć rację?
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Nie sądziłam, że Loki może być taki czuły dla jakiejkolwiek osoby. Jak widać dla tych wyjątków, na których mu zależy jak najbardziej umie pokazać uczucia.
Wstałam z łóżka w sali medycznej. Rose właśnie skontrolowała mój stan po postrzale. Jak stwierdziła "miałam ogromne szczęście, że wyszłam z tego bez żadnego uszczerbku na zdrowiu". Gdyby wiedziała, że jestem boginią i takie coś to dla mnie nic... Nie powiedziałaby tak wtedy.
Pożegnałam się z bliźniaczkami i wróciłam do swojego pokoju. Dzisiaj nareszcie mogę iść odbyć trening, bo jak wcześniej stwierdzili - nie mogę się przemęczać. Zabawne, bo już z większymi obrażeniami ćwiczyłam zaledwie parę dni po oparzeniu rany, a tu przez dwa tygodnie robili wszystko żeby od sali treningowej mnie odciągnąć. Co za ludzie.
Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej pierwszy lepszy strój do ćwiczeń. Składał się on z czarnego topu i krótkich spodenek w tym samym kolorze. Dodatkowo z szuflady komody wyjęłam materiałowe bandaże na nadgarstki, te takie dla bokserów. Szybko się przebrałam z typowego stroju dla agenta, który musiałam non stop nosić i usiadłam na brzegu łóżka owijając czarny materiał wokół nadgarstka i części dłoni. Powtórzyłam tą czynność na drugiej ręce, a na koniec - tradycyjnie - założyłam glany i czekałam na partnera do walki.
Laufeyson zapukał do drzwi mojego pokoju zaledwie pięć minut później. Otworzyłam mu od razu. Kiedy zobaczyłam te jego - niestety - szare oczy od razu się zaczęłam szczerzyć i to ze wzajemnością. Przelotnie pocałował mnie w usta.
- Musisz? - mruknęłam. - Tutaj plotki szybko się roznoszą - stwierdziłam.
- Nie jesteśmy parą - przypomniał. Byliśmy naprawdę blisko siebie.
- No właśnie. Wszyscy będą uważać, że jesteśmy razem - położyłam mu rękę na klatce piersiowej, a drugą zamknęłam za sobą drzwi przez co byliśmy jeszcze bliżej siebie i chwyciłam jego dłoń. Spojrzałam mu w oczy i delikatnie popchnęłam do tyłu, po czym pociągnęłam go w kierunku sali. - No chodź! Mam ochotę się wyżyć, dawno nie walczyłam - ponagliłam go kiedy szedł zbyt wolno na co się jedynie zaśmiał.
Rozdział jest! Tylko według mnie jest on bardzo uroczy? Hehehe. 20 gwiazdek i rozdział w środę.
A no i chcę was zaprosić na moją nową książkę. Nie ma w niej Lokiego, ale tylko w praktyce. No cóż... Główny bohater w końcu na kimś musiał być wzorowany, co nie? ZAPRASZAM!
CZYTASZ
Stracone Wspomnienia |Loki|
Fiksi PenggemarJestem Shar lub Victoria Peters. Jak kto woli. Moja przeszłość jest tajemnicą, zagadką nie do rozwiązania, labiryntem bez wyjścia. Po dwóch latach mieszkania na Midgardzie i walczenia z nocnymi koszmarami przeszłość, której najzwyklej w świecie nie...