- Zrobiłem to...
Z zaciekawieniem słuchałam każdego słowa Rydera i przetwarzałam wszystko w głowie. Byłam z siebie cholernie dumna, że udało mi się ich do siebie zbliżyć. Mam wrażenie, że mój plan poszedł zbyt dobrze. Chłopak opowiadał mi ze szczegółami przebieg spotkania i ich pocałunek, który szczerze najbardziej mnie zszokował. Mój mały chłopczyk Sam w końcu dorasta. Przytakiwałam na każde zdanie przyjaciela mimo, że mnie nie widział. Miałam ochotę momentalnie obdzwonić znajomych i pochwalić się Ryderem niczym na pierwszej komunii, jednak brunet poprosił mnie o dyskrecję.
- Jeśli naprawdę ci się podoba to w czym problem? - Spytałam, zniecierpliwiona jego nieporadnością. - Spytaj się, czy nie chciałaby z tobą chodzić. Ile ty masz lat?
- Wiem, wiem... - Westchnął głośno. - Ale nie wiem, czy wypada. Znamy się dość niedługo, poza tym to była tylko jedna randka...
- Jeszcze parę minut temu wpychałeś jej język w usta! - Krzyknęłam.
- Nie mów tak o tym! - Fuknął w moją stronę, nieco niepewnym głosem. - To strasznie zawstydzające.
Nie rozmawialiśmy zbyt długo. Rozłączyłam się z brunetem, gdy ten zdążył mnie zdenerwować, rozmową o randce z Rose. Dalej uważa, że ona nic do niego nie czuje, tymczasem jest kompletnie inaczej. Ta dwójka jest stworzona dla siebie. Runęłam na swoje łóżko, głośno wzdychając. Sama nie wiem, dlaczego tak się przejmuję. Może chcę tym coś osiągnąć? Potrzebuję pewnej satysfakcji i bezczelnie wysługuję się Samem. Muszę poważnie zadbać o własną relację z Ethanem.
Poniedziałek zdecydowanie nie należy do moich ulubionych dni, jednak nie jestem w tym odosobniona. Siedziałam na trawie przed jednym z głównych budynków na uniwersytecie i spokojnie czekałam na Mai, która nieco się spóźniała. W międzyczasie słuchałam muzyki, co odcięło mnie od reszty świata i pozwoliło zastanowić się nad swoimi problemami, których zdecydowanie mam dość mało. W pewnej chwili na moich ramionach pojawiły się czyjeś dłonie. Podskoczyłam wystraszona. Podniosłam głowę do góry, próbując spojrzeć tak na napastnika. Moje oczy spotkały się z jasnobrązowymi źrenicami Ethana. Wzdrygnęłam się po raz kolejny, gdyż nasze twarze dzieliły minimetry. Na swoim nosie czułam oddech blondyna, który sprawiał mi niewątpliwą przyjemność. Dopiero po dłuższej chwili chłopak odsunął się ode mnie, delikatnie się śmiejąc, podczas gdy ja dalej byłam sparaliżowana.
- Naprawdę, aż tak cię wystraszyłem? - Zaśmiał się i usiadł obok mnie na trawie. Rzucił mi jabłkowy sok w kartonie z dziecięcym wzorem.
- Tak podrywasz dziewczyny? Najpierw je straszysz, a później dajesz sok w kartoniku? - Powiedziałam prześmiewczo. Sama byłam zaskoczona swoimi słowami. Usadowiłam się wygodniej na trawie i wetknęłam plastikową słomkę w kartonik.
- Właściwie to tylko ciebie. - Ethan przymknął oczy i zaśmiał się nerwowo.
Moje serce przyśpieszyło. Przez pewną chwilę spoglądałam zezem na sok przede mną, jakby to była najciekawsza rzecz w tym momencie. Naprawdę mnie podrywa? Przypadkiem mi się to wymsknęło, jednak widzę, że to jedna z lepszy rzeczy jakie zrobiłam w tym miesiącu. Gdy zdecydowałam się finalnie spojrzeć na blondyna, ten wpatrywał się we mnie uważnie. Zesztywniałam. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, spowodowany jego przenikliwym spojrzeniem.
- Miałabyś coś przeciwko pójścia ze mną do zoo? W ten weekend? - Odezwał się, przerywając nieprzyjemną ciszę.
- Jasne. Czemu nie? - Odparłam.
Na mojej twarzy widoczny był tylko delikatny uśmiech, jednak gdybym dała upust wszystkim swoim emocjom, wyszłabym na wariatkę. Cała się gotowałam, puls podskoczył mi po raz setny odkąd poznałam Ethana. W jego obecności jestem bezsilna.
W pewnym momencie w naszą stronę zaczęła kierować się wysoka, czarnowłosa dziewczyna. Przyjaciel momentalnie skierował wzrok na nią, szeroko się uśmiechając. Nie podobało mi się to. Bacznie obserwowałam nieznajomą. Gdy podeszła bliżej byłam w stanie dokładnie się jej przyjrzeć. Miała ciemną skórę i kruczo-czarne, krótkie włosy. W nosie miała małe kolczyki po obu stronach. Wyglądała na o wiele starszą ode mnie. Zapewne jest na ostatnim roku. Ethan wstał do niej, uprzednio mnie przepraszając. Zaczął z nią pogawędkę. W dalszym ciągu siedziałam na trawie i z ciekawością obserwowałam każdy ruch dziewczyny. Po chwili blondyn skierował się do mnie i zaprosił do siebie ruchem ręką. Niechętnie wstałam.
- To jest Hikari. - Chłopak spojrzał na mnie. - A to jest Kate. - Skierował wzrok na dziewczynę naprzeciw mnie.
Dopiero, gdy stanęłam z nią twarzą w twarz mogłam stwierdzić, że jest ode mnie dużo wyższa. Z resztą, kto nie jest? Do tego na jej twarzy cały czas widniał ciepły uśmiech. Czarnowłosa podeszła do mnie. Czułam się przytłoczona. Poklepała mnie delikatnie po głowie, na co przymknęłam oczy.
- Jesteś taka urocza. - Schyliła się do mojego poziomu.
Już jej nie lubię. Nienawidzę być nazywana uroczą. W pewnym sensie mnie to obraża. Do tego Kate wydaje się za dobrze znać Ethana, co również napawa mnie niepokojem. Blondyn uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, jakby mówiąc, abym się nie przejmowała. Przez resztę ich rozmowy po prostu stałam z boku. Co pewien czas Kate rzucała w moją stronę jakieś pytanie, przypominając sobie o mojej obecności. Z każdym kolejnym uśmiechem dziewczyny, przybliżałam się do przyjaciela coraz bardziej, ostatecznie opierając się biustem o jego ramię. Chłopak zesztywniał, podczas gdy ja czułam pewną wyższość nad czarnowłosą.
Po niecałych piętnastu minutach Ethan w końcu pożegnał się z przyjaciółką. Odetchnęłam z ulgą. Zaczął kierować się w stronę jednego z budynków uczelni, gdzie miał zajęcia. Szybko pobiegłam za nim, aby dotrzymać mu kroku. Skoro Mai i tak nie postanowiła się pojawić w wyznaczonym czasie to nie ma co na nią czekać.
- Kim jest dla ciebie Kate? - Wymsknęło mi się. Moja wrodzona ciekawość wzięła nade mną górę. Zakryłam usta dłonią, gdy zdałam sobie sprawę z mojej bezpośredniości. - Znaczy jeśli chcesz mi powiedzieć...
- Chodziliśmy ze sobą kiedyś. - Blondyn całe szczęście przerwał moją kompromitację. - Nawet dość długo, ale nie masz się czym martwić. - Twierdzi, że mi zależy? Cholera. Jestem aż tak przewidywalna?
- Nie obchodzi mnie to. - Odparłam, machając ręką. - Znaczy... To twoje życie, prawda? Po prostu byłam ciekawa.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - Znów mi przerwał. - Gdy zobaczyłem cię z Samem po raz pierwszy, myślałem, że jesteście parą...
- Dość często to słyszę. - Tym razem to ja wcięłam mu się w słowo.
- Ale Ryder wydaje się zainteresowany Rosalie.
Miałam ogromną ochotę teraz wyznać, co stało się między nimi wczoraj, jednak obiecałam milczeć. W końcu, gdy dotarłam z Ethanem pod salę jego zajęć i pożegnałam się z nim, na horyzoncie pojawiła się Mai. Zdyszana i spóźniona biegła w moją stronę. Ruszyłam z niedowierzaniem głową i spojrzałam na wyimaginowany zegarek na moim nadgarstku.
- Miałyśmy się spotkać pół godziny temu? - Wytknęłam dziewczynie. - Zdążyłam umówić się z Ethanem przez ten czas. - Zakryłam usta dłonią już po raz drugi dzisiaj. Dlaczego ciągle mówię rzeczy, których później żałuję?
- Słyszę, że nie próżnowałaś, gdy ja tłukłam się zepsutym autobusem przez pół miasta, podczas takiego deszczu.
Spojrzałam na nią przenikliwie.
- Przecież wcale nie padało. - Zmrużyłam oczy.
- Na tej wsi owszem, ale w centrum pada już od pewnego czasu.
- Przecież wcale nie jesteśmy tak daleko. - Choć to prawda, że jesteśmy na obrzeżach Madison.
- Nie łap mnie za słowa. - Prychnęłam, po czym skierowała się w stronę sali i pociągnęła mnie za nadgarstek. - A o Ethanie opowiesz mi na przerwie. - Mai puściła oczko w moją stronę.

CZYTASZ
Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? [Zakończone]
Romance"Poznanie Cię było przeznaczeniem, zostanie Twoim przyjacielem było wyborem, ale zakochanie się w Tobie było poza moją kontrolą..." Oboje nigdy nie mieli szczęścia w miłości, więc tworzą idealną parę... przyjaciół. Zaczynając pierwszy rok na studiac...