∆∆∆∆Steve Rogers wiedział, że tego dnia nie dane im będzie wygrać tej wojny. Wiedział również, że poświęcenie to jedyna rzecz, która im pozostała. Nie był jednak świadom bólu jaki zagnieździł się w jego umyśle na myśl o ogromnej stracie. W tamtym momencie wszystko co było mu tak bliskie uleciało wraz z podmuchem wiatru, aby raz na zawsze ukryć to, co wydarzyło się w czasie krwawego starcia. Wszelka nadzieja oraz determinacja zakończyły swój bieg dając miejsce niewytłumaczalnej rozpaczy po śmierci towarzyszy i przyjaciół. Thanos wygrał, a jego plan unicestwił połowę Wszechświata.
Kapitan Ameryka kolejny raz zapłakał nad nieszczęściem, którego nie potrafił przerwać. Dając upust swym emocjom, rozlewających się po całym poobijanym ciele. Był tak bezradny, że nic nie ukoiło jego bólu. W tym czasie stracił nie tylko cząstkę samego siebie, ale przede wszystkim sens swojego istnienia. Desperacko próbował nawoływać imię zaginionego przyjaciela, jednak to, co usłyszał składało się tylko wyłącznie na bolesną ciszę. W ataku paniki dotknął delikatnie miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał jego Bucky. Bratnia dusza, ułamek dawnej przeszłości; osoba, którą uratował przed niegodziwościami świata. Łączyła ich wyjątkowa więź, niczym kochających się braci, mających tylko siebie. Walczyli razem, bo wyłącznie w ten sposób byli niezniszczalnym duetem, który mógł pokonać wszystko na swej drodze. Dlatego Steve wiedział, że wraz z jego szybkim odejściem nie będzie mógł już dalej walczyć, tracąc wszelką nadzieję na rzecz ogromnej rozpaczy, przenikającej wszystkie myśli. W takim stanie nie mógł nawet pocieszyć garstki przyjaciół, których nie porwał niszczycielski wiatr. Siła oraz odwaga opuściły go tak szybko, jak się pojawiły.
Słone łzy rzeźbiły ślad na jego poranionej twarzy, a bezgłośny szloch odbił się echem po zniszczonej Wakandzie. Tego jednego dnia pożegnał się z Buckym; samotną gwiazdą nad oceanem jego smutnych wspomnień. Poczuł, że już dłużej nie może być Kapitanem Ameryką. Zawiódł, mając tylko nadzieję, że niedługo dane mu będzie jeszcze raz spotkać Bucky'ego i wyszeptać słowa, które zawsze napędzały go do czynienia dobra. Płacz przerodził się w ogromny żal wydobywając na powierzchnię poczucie winy, ponieważ Steve nie potrafił ich uratować. Wszyscy odeszli, a on wyłącznie obwiniał własną osobę za śmierć tysiąca istot. Jednak przede wszystkim obwiniał się za śmierć jedynego przyjaciela, którego uratował dwa lata wcześniej, a, którego teraz nie potrafił.
Gdy rozpaczliwy podmuch zimnego wiatru porwał wszystko to, co zostało z Petera Parkera, Tony poczuł się niczym cierpiący bohater z filmów, które siedemnastolatek tak usilnie opowiadał jeszcze przed paroma godzinami. Wiedział, że ich misja może być ostatnią rzeczą w jego życiu, ale nie spodziewał się tak desperackiego kroku ze strony własnego losu. Był odpowiedzialny za tego chłopca; obiecał mu miejsce w drużynie Avengers, a Stark mimo wszystko starał się dotrzymywać danego słowa. Lecz niestety wszystkie jego ambicje skończyły się wraz ze śmiercią wystraszonego Petera, który tak desperacko próbował zostać ze swoim jedynym idolem. Oboje poczuli wyłącznie ogromny ból oraz poczucie winy z własnych tylko sobie znanych pobudek. Iron Man, ponieważ nie zdołał ocalić swojego wychowanka - Spider Man, bo zawiódł pana Starka. Nieodłącznym elementem każdej wojny zawsze było poświęcenie, a Tony doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jednak w obliczu śmierci nie mógł wybaczyć sobie, że zabrała nastolatka, zamiast jego. Nie po to werbował chłopca do walki, aby teraz umierał na jego oczach. Łzy bezsilności nastolatka otworzyły w sercu miliardera niezagojoną ranę; ogromną rozpacz, uczucie ojcowskiej pustki. Wiedział, że tego dnia stracił nie tylko cząstkę własnej determinacji, ale przede wszystkim dumy za młodego chłopca. Tony cieszył się każdym jego sukcesem, nawet tym zbyt małym, aby do niego wracać. Był świadom, że na świecie ma osobę, która słucha wszystkich rad, płynących z ust przepełnionych niepohamowaną radością. Często nie pozwalał mu brać udziału w misjach, ponieważ w pewien sposób obawiał się o jego bezpieczeństwo. A, gdy Peter przypadkiem znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze, Iron Man nie mógł sobie tego wybaczyć.
CZYTASZ
Ashes | Avengers. Infinity War
Fanfiction"Każdy z nich stracił to, co kochał najbardziej. Umierali, ale jednak mimo wszystko walczyli do końca. Tak jak bohaterowie. Tak jak Avengers. Tak jak legendy, którymi pragneli się stać." ★ one-shot ★ avengers. infinity war ★ mcu ★ 2018 © ashes/siha1...