Nie będę owijał w bawełnę. Mam na karku 38 lat, czyli jestem już niemal starym dziadem u progu czterdziestki. Bynajmniej tak właśnie się czuję.
Minęło pół roku, odkąd moja żona Kathy wraz z córką Helen zginęły w pożarze podczas pobytu na działce, na którą mieliśmy zamiar wkrótce się wyprowadzić. Przyjechaliśmy tam we trójkę, aby spędzić trochę czasu i wprowadzić ostatnie poprawki, po czym mieliśmy zamiar sprowadzać meble ze starego mieszkania.
Przyjechaliśmy tam sześć miesięcy temu, jak pamiętam był to piątek. Byłem z nimi do 12. Nadal pamiętam uśmiech Kathy, oraz błyszczące oczy Helen, gdy zobaczyła swoją ulubioną roślinę zasadzoną przeze mnie w ogrodzie - piwonię. Odkąd pamiętam zawsze, gdy była u babci, prosiła, aby urwała jej chociaż jedną.Tak więc, jak mówiłem. Tego dnia byłem z nimi do godziny dwunastej, ponieważ miałem pracę. Jak zwykle ucałowałem na pożegnanie dwie moje najkochańsze kobiety i powiedziałem, że je kocham.
Wtedy nie wiedziałem, że będę mówił to ostatni raz.
Tak więc ruszyłem do pracy i wypełniałem wszystkie roboty papierowe, i tak gdzieś koło 21:30 zacząłem wracać do domu. Po drodze zatrzymałem się jeszcze na stacji, aby kupić coś słodkiego. Zapłaciłem. Ruszyłem w stronę samochodu.
Kiedy nagle zadzwonił mój telefon.
Znany numer - teściowa.
Odebrałem. Spodziewałem się, że będzie chciała wpaść, lub znowu narzekać, jak Helen ostatnio u niej była niewyżywiona, co jest absolutną bzdurą, bo ta mała je więcej niż ja i Kathy razem wzięci, ale to nie ważne.W każdym razie moje domyślenia były mylne. Zamiast przesadnie optymistycznej kobiety usłyszałem głośny płacz i pociąganie nosem, a także wycie jakiś syren. Przeraziłem się.
- Halo, mamo? Co się dzieje? Czemu płaczesz i skąd te syreny?
- Matt... - powiedziała cichym i załamanym głosem. Aż mnie samemu zrobiło się dziwnie w środku.- O co chodzi? Mamo?!
- Matt... Bo Ka... Kathy i Helen... One..Poczułem jak serce podchodzi mi do gardła. Tak bardzo się bałem następnych wypowiedzianych przez teściową słów. Ale chciałem. Musiałem to usłyszeć.
- Matt... One nie żyją... Na działce wybuchł pożar... Spłonęły.
Nie odpowiedziałem już na to. Zamarłem.
Rozłączyłem się i czym prędzej ruszyłem w stronę działki. To nie może być prawdą. Ciągle sobie to powtarzałem. Jednak łzy dały mi o sobie znać.
[...]
Dotarłem na miejsce.
Wszystko okazało się być prawdą.
Straż pożarna, policja, zawalony budynek. Ciała przykryte folią...To były one.
Podszedłem bliżej, odchyliłem trochę folii i zobaczyłem. Zwęglone ciała należące do mojej córki i żony. Podszedł do mnie jeden z policjantów i odsunął od zwłok. Nie wytrzymałem. Rozpłakałem się. A działkę tę sprzedałem. Wyprowadziłem się.
Teściowa zamieszkała u swojej siostry.Straciłem wszystko, co było dla mnie ważne. Miałem dość. Dosyć tego jebanego świata!
Chciałem umrzeć.
CZYTASZ
Welcome to my fuckin' life
Short StoryMatthew to 38 letni mężczyzna, który próbuje pogodzić się ze stratą żony i córki poległych w pożarze.