Informacje

624 39 5
                                    

Abigail's prov

Weszłam w głąb pokoju, panował tu lekki półmrok, na przeciwko mnie na ceglastej ścianie ujrzałam wielki regał, który ciągnął się od początku ściany w prawą stronę, niestety dalsze obserwowanie go uniemożliwia mi ciemność, która biła z prawej strony tego dziwnego pomieszczenia.

Na regale znajdowała się masa książek, wielkich, opasłych tomisk, aż mnie korciło, żeby chwycić którąś z nich i przewertować.
Skupiłam się jednak na dalszym wystroju tego wnętrza.

Przed regałem stał ogromny, podejrzewałam, że dębowy stół. Obok niego potężne krzesła. Podłogę zaś, pokrywał wielki czerwony dywan. Podeszłam bliżej.
Na stole wyryta była jakaś dziwna mapa, nie znanej mi krainy, czy państwa. Na stole leżały jeszcze różne zwitki papierów, których nie mogłam rozszyfrować, były napisane jakimś dziwnym językiem.

Ta sala przypominała trochę te wszystkie pomieszczenia do planowania wojen, mapy, półmrok, książki.... Dziwne, że nie było tu żadnych zbroi, broni...
Nie wiedziałam co tu robię, beta zniknął, czułam, że jestem sama.
Spojrzałam się w stronę drzwi, nie było szans, żebym stąd wyszła.
Zrezygnowana opadłam na jedno z krzeseł i z braku laku wzięłam do ręki jedną z mapek.

Był to chyba jakiś półwysep, to wszystko było dziwne, jak nie z tego świata. Nigdy nie widziałam takich krain.

-Widzę, że mapki doszczętnie cię pochłonęły, nawet nie zauważyłaś jak wszedłem - usłyszałam chichotanie.
-Evan! - wrzasnęłam i natychmiast zerwałam się z miejsca, by znaleźć się w ramionach ukochanego. Nie zdawałam zbędnych pytań, po prostu go tuliłam. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaka byłam wystraszona.....i stęskniona.
-Nie bój się, wiem, że Simon bywa szorstki i zniecierpliwiony, ale kazałem mu sie postarać. - uśmiechnął się do mnie ciepło.
Odwzajemniłam uśmiech, po czym wspięłam się na palce i złożyłam na jego ustach leciutki pocałunek.
Czułam jak bardzo mnie kocha, czytałam z gestów jego rąk, ciała, pomrukiwania...
-Kocham cię - szepnął mi do ucha. - Jak się miewa mój potomek? - przytknął swoje ciepłe dłonie do mojego brzucha, jego ciepło czułam nawet przez materiał. Od razu zrobiło mi sie cieplej, drgnęłam. Chyba to wyczuł, bo zdjął swoją bluzę i szybko mnie nią opatulił.

Uwielbiałam go w dresie, szczególnie tym dresie, wyglądał tak....pociągająco. Jego cienki, czarny podkoszulek perfekcyjnie opinał muskularny tors. Zagryzłam usta. Po chwili poczułam kolejny pocałunek, tym razem mocniejszy, czułam porządanie, mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Ta mapka, którą oglądałaś, to półwysep należący do plemienia, z którym będziemy walczyć, kiedyś należał do nas..
-Dlaczego w ogóle musimy walczyć?
-Wypowiedzieli nam wojne, chcą do końca zaskarbić sobie nasze ziemie i całą watahe.
-Ja jestem ci w czymś potrzebna? - ucałowałam go jeszcze raz, nie mogłam się powstrzymać.
-Właśnie miałem pytać, czy nie ciekawi cię, po co cię tu ściągnąłem? - przerwał pocałunek i się lekko spiął.
-Ciekawi... - odparłam po chwili - ale chciałam się najpierw z tobą przywitać...
-Słońce, nie bez powodu tu trafiłaś.
-Co..?
-To sala wojenna, najbezpieczniejsze pomieszczenie w promieniu kilkunastu kilometrów.
-Szykuje się wojna?
-Nie mam dobrych wieści.. - zwiesił głowę.
-Skarbie...mów - zachęciłam go.
-A więc...nie powinien ci tego mówić, ale wiem, że gdybym tego nie zrobił byłabyś jeszcze bardziej przygnębiona i zła...a tego nie chce.
-Zaczynam się bać..
-Pamiętasz tą sadzawkę, tę koło twojego domu?
-Tak, to moje ulubione miejsce...ale... co wspólnego ze światem wilkołaków  ma moja sadzawka?
-Ja nie wiem skąd...ale... - zmrużył oczy i pomasował sobie czoło - znaleźliśmy twojego brata...
-Jason.. Co z nim!?
-Spokojnie, jego stan jest stabilny, ale porządnie oberwał.
-Jak to oberwał, co się stało, co z moim bratem!?
Moje oczy zaszły łzami, potwornie zakuło mnie coś w brzuchu...
-Abigail! - Evan złapał mnie w ostatnim momencie.
-Kochanie, co się dzieje...!? WEZWAĆ LEKARZA - krzyknął gdzieś w dal.
-Nie, już mi...lepiej..
-Usiądź - wziął mnie na rękę i usadził na krześle.
-Już się uspokoiłam, już spokojnie - położyłam mu dłoń na ramieniu i posłałam uśmiech.
-Z brzuszkiem też na pewno wszystko w porządku? - widziałam tą panikę w jego oczach.
-Tak, o nawet nasz dzidziuś postanowił kopnąć - zachichotałam lekko, żeby rozładować trochę atmosferę, choć to ja powinnam się stresować.
-Jestem kretynem, narażam cię na taki stres, w ogóle nie powinienem zaczynać tego tematu...
-Powinieneś, to mój brat, martwię się o niego..
Ukląkł przede mną i zaczął oddychać powoli.
-Na pewno jesteś gotowa? Nie chce ryzykować znowu, że się źle poczujesz..

*****
Wybaczcie, że krótki i że tak długo 😟

Ty? Moją mate?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz