Zanim to przeczytanie, weźcie pod uwagę, że groźby są karalne XD Naprawdę bardzo przepraszam za wszystkie złamane serduszka. Jednak nie wszystko dobrze się kończy.
Dziękuję również za każdy zostawiony po sobie ślad. Publikując pierwszy rozdział, nie sądziłam, że tak świetnie się to przyjmie.
Dotarliście razem ze mną do siedemdziesiątego rozdziału, za co również dziękuję.
A teraz zapraszam na ten ostatni.
~~~
Camila's POV
- Ian nie zawinił, ale... Jechał pod wpływem. Nie wywinąłby się z tego. Policja od razu wyciągnęłaby błędne wnioski. Byłam jedynym świadkiem wypadku. Nie oszukujmy się. Moje zeznania nie miałyby najmniejszego znaczenia — wzdycham ciężko. - Był wypadek. Na masce samochodu była krew Chrisa, a on leżał tuż przed nią. Ian był pod wpływem alkoholu. Uznaliby o za winnego.
- Może słusznie?
- Lauren... On naprawdę nie zawinił.
- Myślisz, że po serii twoich kłamstw uwierzę w jakiekolwiek twoje słowo? - pyta z wyrzutem.
- Wiem, że to dla ciebie trudne.
- Cały ten czas wiedziałaś, że był moim bratem?
- Nie. Zorientowałam się, dopiero gdy mi o nim opowiedziałaś. Połączyłam fakty.
- I uznałaś, że oszukiwanie mnie, będzie świetnym wyjściem z sytuacji? Dobrze się bawiłaś, robiąc ze mnie idiotkę?
- Ja nie... Nie chciałam, żeby tak wyszło.
- Czego jeszcze nie wiem? - sięga po butelkę.
Zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią. Muszę powiedzieć jej wszystko.
- To ja finansowałam jego leczenie. Każdego miesiąca wysyłałam pieniądze i sprawdzałam, czy jego stan się poprawił.
- A te ostatnie dni? Był tu, prawda? - zerka na mnie przez ramię, po czym wypija kilka łyków alkoholu.
- Zobaczyłam go na pogrzebie. Spędził u mnie kilka dni.
- Ale przecież miałaś tyle pracy — śmieje się z kpiną. - Wiesz, że byłam w firmie? Wyobraź sobie moje zdziwienie, gdy powiedzieli mi, że cię nie ma i nie było.
- Przepraszam, Lauren... Powinnam powiedzieć ci całą prawdę, kiedy był na to czas.
- Miałaś w ogóle zamiar kiedykolwiek mi powiedzieć?
Kurwa. Nie mogę ponownie skłamać.
- Nie. Nikt miał się o tym nie dowiedzieć.
Milczy.
Nie przeżyję tego, jeśli ją stracę. Pierwszy raz się zakochałam i tak to się ma skończyć?
- Lo...
- Wiesz, co jest zabawne? Spędzałaś ze mną tyle czasu. Przytulałaś mnie, całowałaś, pieprzyłaś się ze mną! A jednocześnie kłamałaś mi w oczy. Bezczelnie mnie oszukiwałaś. A ja sądziłam, że chociaż trochę ci zależy. Że chcesz zbudować ze mną prawdziwy związek.
- Chcę.
- Oparty na kłamstwach? Podziękuję.
- Pozwól mi to naprawić... Daj mi szansę, a powoli odbuduję twoje zaufanie...
- Myślałam, że mnie zdradzasz.
- Nigdy bym tego nie zrobiła. Za bardzo cię koch... - urywam, zdając sobie sprawę, że mówię jej to po raz pierwszy. - Kocham cię, Lo.
Cisza.
- Błagam cię... Nie skreślaj nas.
Czuję, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi, zdeptał i wyrzucił. Dosłownie czuję się, jak wyrzucony śmieć. Ale zasłużyłam.
- Dam ci tyle czasu, ile będziesz chciała. Wybacz mi, a udowodnię ci, że...
- Wybaczam — szepcze, zanim zdążę dokończyć zdanie. - Bardzo mnie zraniłaś, ale... Straciłam już brata. Nie mogę stracić i ciebie. - Odwraca się w moją stronę. W ciemności potrafię dostrzec jej łzy.
Próbuje wstać. Chwieje się. Stoi na krawędzi.
Zamieram.
Widzę, jak traci równowagę, a jej bezwładne ciało zaczyna spadać.
To najgorsze kilka sekund w moim życiu.
Chwytam mocno za materiał jej bluzy i ciągnę do siebie, zanim ta wizja się spełni.
Dziewczyna ląduje w moich ramionach z dala od krawędzi dachu.
- Kocham cię, Camz — szepcze.
Obejmuję ją z całych sił szczęśliwa, że wszystko kończy się tak, a nie inaczej.
Teraz czas na nowy początek. Bez kłamstw i nieprzespanych nocy*.
~~~
* dla wyjaśnienia, to take małe odniesienie do tytułu. 'Insomnio' w języku hiszpańskim oznacza bezsenność.
Teraz to chyba muszę was przeprosić. Straszenie was Sad Endem było okropne z mojej strony, ale chyba mile was zaskoczyłam.
CZYTASZ
iიsoოიio | CAMREN |
FanficDodzwoniłeś się na gorącą linię. Jeśli nie ukończyłeś osiemnastego roku życia, zakończ połączenie. Aby odbyć seks rozmowę, pozostań na linii.