...

27 2 0
                                    

Jako mały anon jeździłem sobie do ojca który mieszkał na wsi. Mieszkał w takim małym blokowisku ale jego rodzina już rozrzucona po całej wiosce. Jedna osoba, którą nazwijmy Wujasmiras miała spore gospodarstwo rolne, czyli jakieś dwie pod niemieckie stodoły i traktor ale tbw. Ogólnie miras był esencją typowego polaka, miał kształt cebuli, bo tak mu brzuch wyjebało, prawie łysy i dostojny wąs który całą wioską trząsł. Pojechałem  kiedyś do niego w wakacje na tydzień, oczywiście od razu mówi:

-Co się w domu kisić będziemy, lecimy do wujasa bo pewnie potrzebuje pomocy!

Wujas jako prawdziwy polak pachniał wczorajszą ,,delegacją", perfumy tak zwane szato dejawol, jak przyjechaliśmy to dostałem od ojca nóż i kazał wypierdalać rzucać w jakieś drewna albo kurczaki to obiad będzie, a on w tym czasie poszedł gadać z wujasem . Po około godzinie wujas wychodzi i stoi w klapeczkach, dżinsach oraz podkoszulku upierdolonym musztardą oraz tłuszczem z kiełbasy. Zaczesuje dumnie wąsa i mówi do mnie:

-E gówniak! Chcesz jechać pomóc wujasowi w polu?

Jako że i tak nie miałem do roboty nic, a tam może być zabawa to się zgodziłem. Wsiadamy do traktora i ja, miras za kierownicą i jakiś cioteczny szwagier od strony wujka ojca matki, chuj wie kim on był ale bolcował ciotkę więc prawie jak rodzina. Zamiast jechać prosto to na pole zajechaliśmy pod sklep. Miras wyskoczył i ucieszony wrócił z jakąś butelką. jako ośmiolatek nie wiedziałem co to było, ale pewnie sobie wodę kupił bo pełnie słońce i ciepło. Chowa gdzieś w traktorze butelkę i jedziemy, po dotarciu na miejsce ja z tym typem bierzemy motyki i wujas tłumaczy że:

-Trzeba sprawdzić jak się kartofelki trzymają.

A on w tym czasie musi coś ogarnąć w traktorze. No luzik to sobie przez dobre prze pięć minut kopiemy w odległości trzydziestu metrów od traktora, ale wujas nie wychodzi to idziemy sprawdzić czy jeszcze żyję. Ta butelka o której wspominałem okazała się połówką wódki którą ten debil wypierdolił na hejnał i ledwo kontaktował. Na dworze trzydzieści stopni, cień jedynie w domach, a ten bez zapitki ciepłą wódkę zeruję, no kurwa debil. Typo z którym byliśmy zarządził powrót, do jego gospodarstwa było około pięciuset metrów, do tego droga polna prowadziła prosto do niego. Próbuję usiąść za kierownicą, ale nie kurwa, bo traktor jest mirasa i tylko on kurwa będzie prowadził. Tamten zrezygnowany, patrzy na mnie ja wzruszam ramionami i pytam czy wracamy w końcu. Daliśmy mirasowi za wygraną bo raczej nikt nas nie złapie. Siedzimy już w traktorze i wracamy po woli. Wyobraźcie sobie prostą, a następnie nałóżcie na nią sinusoidę, tak dokładnie wyglądała trasa traktora, po prawej i lewej pola gryki, ja już wystraszony bo tamci się trochę szarpią o kierownicę. Wyskakuje z traktora i spierdalam w pole bo strach z debilami jechać. Jak zareagował wujas?

-O kurwa młody zaraz umrze jedziemy za nim!

Ja spierdalam przez pole a tam pełny zwrot i jedzie kurwa za mną. Wiecie może jak gryka jest twarda? Jak pierdolone drewno, tak jakbyś zasadził pole patyków kurwa, Spierdalam jak najszybciej potrawie, nie patrząc na to że cały kurwa krwawię przez te jebane pole, lepsze to niż zostanie nowa maskotką w zderzaku tego traktora. Typo na szczęście ogarnął po chwili co tamten zjeb robi i zapierdolił mu na tyle mocno w ryj że wujasowi urwało film i staje na drodze. Ostrożnie podchodzę do nich a ten mówi że:

-Jedzie  szybko odwieźć tego zjeba.

I żebym się przeszedł bo blisko. Ehhh... I tak się żyję właśnie na tej wsi.   

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 17, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Jak przeżyłem atak traktoraWhere stories live. Discover now