7. Prawda.

1.2K 134 178
                                    

Wszedł do mieszkania i trzasnął drzwiami, przez co szczeniak biegnący w jego stronę gwałtownie zwolnił, wyczuwając zły humor swojego pana. I miał rację, a powód zmartwień Nico wszedł zaraz za nim, trzaskając tak samo drzwiami jak właściciel.

— Czy ciebie do końca pogięło?

Nico spojrzał na Bena beznamiętnym wzrokiem, próbując nie widzieć ciennia otaczającego chłopaka. Może mógł coś z tym jeszcze zrobić? W końcu miał trochę czasu. Ciemnoszary to nie czarny. Mógł go uratować. Musiał tylko pomyśleć jak.

— O co ci znów chodzi? — wiedział, że irytacja nie ratowała sprawy, ale nie mógł sobie jej odmówić. Cień wytrącił go z równowagi i wiedział, że jeśli nie da minimalnego upustu swoim emocjom, wybuchnie.

— Dlaczego znów szlajasz się z tym dupkiem?

Ach, czyli chodziło o Percy'ego. Mógł się tego spodziewać, w końcu zawsze o niego chodziło.

— To że ty go nie lubisz, nie znaczy, że i ja muszę. Mam własny rozum.

Ben zacisnął usta w wąską linię i Nico wiedział już, że szykuje się kłótnia stulecia. Tymczasem McRoy tylko westchnął, czym całkowicie zaskoczył chłopaka.

— Martwie się o ciebie. Percy Jackson jest najgorszym z najgorszych.

Z jakiegoś powodu, Nico zdenerwowały te słowa.

— Mówisz to, opierając się na jakichś konkretnych dowodach? Czy twoja nienawiść wynika po prostu z tego, że coś sobie ubzdurałeś?

McRoy zmierzył chłopaka wzrokiem, lekko zaskoczony tą agresją w głosie.

— Zanim straciłeś pamięć, Percy zrobił ci krzywdę — odpowiedział, przewiercając go spojrzeniem. — On twierdzi, że nie był wtedy do końca sobą, ale ja mu nie wierzę. Mam przeczucie, że chce się do ciebie zbliżyć. A potem znów cię zrani i tym razem... Tym razem mógłbyś tego nie przeżyć.

Nico uniósł brwi, nie wiedząc jak ma to skomentować.

— ,,Tym razem"? — wykrztusił w końcu, na co Ben kiwnął głową.

— Przez niego prawie umarłeś. Nie ma dla ciebie większego zagrożenia niż on. Dlatego powinieneś trzymać się od niego z daleka.

Chciał coś jeszcze dodać, jednak w tym samym momencie skrzypnęły drzwi i do środka wpadła Hazel, a zaraz za nią Lily z mamą Percy'ego.

— Puk, puk, można?

Szczeniak poderwał się z podłogi i zaczął szczekać jak opętany, podbiegając do blondwłosej dziewczynki. Natomiast szatynka podeszła do Nico i uśmiechnęła się, podnosząc dwie ręce, w których trzymała torby z ubraniami. Pomachała nimi delikatnie, chwaląc się zdobyczą. Di Angelo odwzajemnił uśmiech, starajac się zdusić uczucie żalu w piersi.

— Jak było?

— Fajnie — odpowiedziała dziewczynka, kładąc torby pod ścianą. — Kupiłyśmy naprawdę dużo ubrań.

Nico przeniósł wzrok na mamę Percy'ego, która podłapując jego spojrzenie, posłała mu pełen radości uśmiech.

— Dużo siatek zostało w samochodzie. Zaraz je przyniosę. Naprawdę nakupowałyśmy sporo rzeczy. Mam nadzieję, że na karcie jeszcze coś zostało.

— Niech się pani nie martwi, na pewno zostało. — W końcu, z taką sumą na koncie mógł sobie spokojnie kupić mieszkanie. Jego ojciec był naprawdę hojny w kwestii kieszonkowego... Którego Nico prawie nie wydawał. — A, i proszę się nie kłopotać, już schodzę po resztę. Hazel, pomożesz mi?

✓ Love Me || PercicoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz