Wszedł do mieszkania i trzasnął drzwiami, przez co szczeniak biegnący w jego stronę gwałtownie zwolnił, wyczuwając zły humor swojego pana. I miał rację, a powód zmartwień Nico wszedł zaraz za nim, trzaskając tak samo drzwiami jak właściciel.
— Czy ciebie do końca pogięło?
Nico spojrzał na Bena beznamiętnym wzrokiem, próbując nie widzieć ciennia otaczającego chłopaka. Może mógł coś z tym jeszcze zrobić? W końcu miał trochę czasu. Ciemnoszary to nie czarny. Mógł go uratować. Musiał tylko pomyśleć jak.
— O co ci znów chodzi? — wiedział, że irytacja nie ratowała sprawy, ale nie mógł sobie jej odmówić. Cień wytrącił go z równowagi i wiedział, że jeśli nie da minimalnego upustu swoim emocjom, wybuchnie.
— Dlaczego znów szlajasz się z tym dupkiem?
Ach, czyli chodziło o Percy'ego. Mógł się tego spodziewać, w końcu zawsze o niego chodziło.
— To że ty go nie lubisz, nie znaczy, że i ja muszę. Mam własny rozum.
Ben zacisnął usta w wąską linię i Nico wiedział już, że szykuje się kłótnia stulecia. Tymczasem McRoy tylko westchnął, czym całkowicie zaskoczył chłopaka.
— Martwie się o ciebie. Percy Jackson jest najgorszym z najgorszych.
Z jakiegoś powodu, Nico zdenerwowały te słowa.
— Mówisz to, opierając się na jakichś konkretnych dowodach? Czy twoja nienawiść wynika po prostu z tego, że coś sobie ubzdurałeś?
McRoy zmierzył chłopaka wzrokiem, lekko zaskoczony tą agresją w głosie.
— Zanim straciłeś pamięć, Percy zrobił ci krzywdę — odpowiedział, przewiercając go spojrzeniem. — On twierdzi, że nie był wtedy do końca sobą, ale ja mu nie wierzę. Mam przeczucie, że chce się do ciebie zbliżyć. A potem znów cię zrani i tym razem... Tym razem mógłbyś tego nie przeżyć.
Nico uniósł brwi, nie wiedząc jak ma to skomentować.
— ,,Tym razem"? — wykrztusił w końcu, na co Ben kiwnął głową.
— Przez niego prawie umarłeś. Nie ma dla ciebie większego zagrożenia niż on. Dlatego powinieneś trzymać się od niego z daleka.
Chciał coś jeszcze dodać, jednak w tym samym momencie skrzypnęły drzwi i do środka wpadła Hazel, a zaraz za nią Lily z mamą Percy'ego.
— Puk, puk, można?
Szczeniak poderwał się z podłogi i zaczął szczekać jak opętany, podbiegając do blondwłosej dziewczynki. Natomiast szatynka podeszła do Nico i uśmiechnęła się, podnosząc dwie ręce, w których trzymała torby z ubraniami. Pomachała nimi delikatnie, chwaląc się zdobyczą. Di Angelo odwzajemnił uśmiech, starajac się zdusić uczucie żalu w piersi.
— Jak było?
— Fajnie — odpowiedziała dziewczynka, kładąc torby pod ścianą. — Kupiłyśmy naprawdę dużo ubrań.
Nico przeniósł wzrok na mamę Percy'ego, która podłapując jego spojrzenie, posłała mu pełen radości uśmiech.
— Dużo siatek zostało w samochodzie. Zaraz je przyniosę. Naprawdę nakupowałyśmy sporo rzeczy. Mam nadzieję, że na karcie jeszcze coś zostało.
— Niech się pani nie martwi, na pewno zostało. — W końcu, z taką sumą na koncie mógł sobie spokojnie kupić mieszkanie. Jego ojciec był naprawdę hojny w kwestii kieszonkowego... Którego Nico prawie nie wydawał. — A, i proszę się nie kłopotać, już schodzę po resztę. Hazel, pomożesz mi?
CZYTASZ
✓ Love Me || Percico
FanfictionDRUGA CZĘŚĆ SAVE ME Koniec roku zbliża się wielkimi krokami, a problemy zamiast znikać, tylko się nawarstwiają. Zdezorientowany Nico próbuje na nowo odbudować sobie życie, za fundament obierając jedyny znany mu wcześniej element własnej przeszłości...