★ Rozdział III ★

2.9K 342 229
                                    

Lance siedział niespokojnie na kanapie i próbował skupić się na czymkolwiek innym, byleby nie spoglądać co pięć sekund na zegar. Próbował już chyba dosłownie wszystkiego i w akcie desperacji zaczął szukać Króla Lwa na jednej z półek. Na szczęście od dokończenia tego pomysłu zapobiegł go dzwonek do drzwi.

Kubańczyk spojrzał na zegar, który wskazywał równo wyznaczony czas. To była z pewnością Allura, punktualna jak zawsze. Uśmiechnął się i podszedł do drzwi tanecznym krokiem, po czym szybko je otworzył. Ukłonił się z szarmanckim uśmiechem.

- Zapraszam moją księżniczkę.

Jednak zamiast śmiechu usłyszał głuchą ciszę. Podniósł wzrok i zamiast pięknej białowłosej zobaczył Keith'a gapiącego się na niego jak na jeszcze większego idiotę, którym już był w jego oczach.

- Kościsty tyłek? – spytał raczej samego siebie niż osobę naprzeciwko.

- Nie kurwa, Batman – mruknął. – Mogę wejść? Czy jeszcze czekamy na mojego lokaja, Alfreda?

Lance tylko otworzył szerzej drzwi. Nadal był w lekkim szoku. Gdzie jest Allura, Shiro, Hunk i Pidge? Halo, jak mogli zostawić go samego z Koreańczykiem?

- Gdzie to wszystko postawić? – spytał Keith. Dopiero teraz niebieskooki spostrzegł dwie torby, którymi obładowany był jego przyjaciel. Chyba nie doceniał go w kwestii siły skoro sam targał to wszystko.

- W kuchni na stole, zaraz tam przyjdę – powiedział i ruszył do pokoju, gdzie leżał jego telefon. Na zablokowanym ekranie zobaczył ikonkę wiadomości jak się potem okazało od Pidge. Musiała pomóc bratu z komputerem, bo ponoć ma problem z jakimś wirusem.

Lance odpisał, że w sumie to nic się nie stało. Nadrobią to kiedyś.

Wrócił do Keitha, który przeglądał właśnie zakupione produkty. Słysząc kroki podniósł wzrok na wyższego chłopaka.

- Co jest? Masz jeszcze głupszą minę niż zwykle.

Lance spiorunował go wzrokiem. Nie sądził, że Kogane już na samym początku będzie nadawał, ale najwyraźniej świetnie czytał z twarzy. Cholernie będzie miał przez to przesrane.

- Pidge nie będzie, musi pomóc bratu. – Zmarszczył brwi po usłyszeniu kolejnego dźwięku wiadomości. – Hunka też. Shay wyjeżdża jutro i chce spędzić z nią czas. Przeprasza nas.

Keith kiwnął głową nieco przygaszony, ale nie dawał po sobie tego poznać. Nadal wierzył, że pokazanie komuś własnych emocji czyni go słabym.

Nagle i do Koreańczyka przyszła wiadomość.

- Przepraszam, ale jednak nie przyjdę. Mam gorączkę. Mam nadzieję, że noc horrorów będzie świetna beze mnie. Miłej zabawy. – Przeczytał treść, po czym spojrzał ponownie na niebieskookiego. – Allura na pewno przyjdzie.

- Ona zawsze przychodzi, ale też nigdy się nie spóźnia – pocieszył się lekko Latynos na pierwszą połowę zdania. – Poczekajmy jeszcze chwilę...

Keith ponownie kiwnął głową i wrócił wzrokiem do telefonu odpisując na wiadomość. Potem zaczął przeglądać nowe newsy o swoim ulubionym zespole, sprawdził czy „Krwawa Pełnia" rzeczywiście się pojawi, a na koniec wybrał najlepszą stronę z horrorami i zaczął przeszukiwać, by znaleźć te najlepsze. Kto jak to, ale tylko Kogane był najodpowiedniejszą osobą do wyboru horroru. I każdy na ta propozycję przystał. Wyjątkiem był tylko Lance stawiający opór na początku, mówiąc, że skoro on wybrał gatunek to również i jemu przysługuje pełne prawo do wyboru filmu. Jednak Keith natychmiast go zgasił wspominając, że przecież ostatnio wybrał „Gnomeo i Julię", a na koniec prawie się poryczał, więc nie zamierza ryzykować wypalenia spojówek na kolejnego gniota.

Spojrzał na godzinę i zdziwił się, że siedział w milczeniu przez dobre dwadzieścia pięć minut, a Allury jak nie było, tak nie ma.

- Chyba nie przyjdzie – westchnął rozczarowany Lance. – No nic, chyba zostaliśmy sami.

Dziwnym trafem Keith zrozumiał tą wypowiedź z drugiej strony i podrażniony już miał zamiar coś zasugerować, ale ugryzł się w język widząc pochmurną minę Kubańczyka. Sam pokręcił głową odrzucając głupie myśli na ciemną stronę swojego umysłu. Jedyną rzeczą jaką mógł w tej chwili zrobić, to pocieszyć młodszego. Tylko, że...

- Jesteś niestety na mnie skazany, jełopie. A ja nie odpuszczę, bo zbyt napaliłem się na dzisiejszy maraton i wierz mi, już nigdy w spokoju nie zaśniesz przez co, co zobaczysz.

Cholernie nie potrafił pocieszać. Kiedyś Hunk powiedział, że dostał jedynkę ze sprawdzianu, Keith potrafił rzec, iż w sumie to mógł dostać jeden minus oraz mógł go potrącić rower. Był wstanie jeszcze bardziej kopać leżącego na ziemi.

Tym razem to Lance patrzył na niego jakby ten dopiero obudził się z epoki kamienia łupanego. Plus ten mullet na głowie wcale mu tego nie ułatwiał. Jak on mógł tak siebie skrzywdzić?

- Mullet, chyba te kędziory na łbie przyciągają za dużo słońca, bo zaczynasz pieprzyć głupoty. – Uśmiechnął się wrednie doprowadzając tym samym do mordu w fioletowych oczach.

- Odezwała się żyrafa – prychnął. – To co? Oglądamy wreszcie czy nie? Mam ochotę ponabijać się z ciebie.

Posłał mu najszerszy uśmiech na jaki było go w tej chwili stać, po czym wziął kilka paczek chipsów, ciastek oraz żelków i nie czekając już na jakąkolwiek reakcje jego przyjaciela poszedł do salonu. A pomieszczenie było w stu procentach przytulne. Jasne niebieskie ściany idealnie pasowały do białej kanapy i stojących po obu jej stronach foteli. Na nich były umieszczone poduszki, oczywiście niebieskie, ale każda z nich miała inny wyszywany wzorek. Przed kanapą stał mały, ciemny stolik do kawy, a naprzeciwko wisiał telewizor. Obok znajdowały się półki z książkami, zdjęciami i najróżniejszymi bibelotami, które Lance wręcz kochał kolekcjonować. Kremowe zasłony doskonale dodawały wnętrzu jeszcze większej jasności, nawet gdy za oknem było już ciemno.

Keith wygodnie rozsiadł się na kanapie kładąc przekąski na stolik i przejrzał swoją listę. Po sekundzie obok niego znalazł się Lance, który zaczął go ochrzaniać za swoje zachowanie, jednak Koreańczyk olał go zupełnie podając mu paczkę chipsów, a sam zajął się włączaniem filmu.

- Możesz mi chociaż powiedzieć jaki film będziemy oglądać? – Latynos uporał się z opakowaniem i wsypał krążki ziemniaczane do miski, by potem zaciekawionym spojrzeniem wpatrywać się w telewizor. Może nie będzie tak źle jak zapowiadał Keith?

- Kiedy zgasną światła – Keith powiedział to śmiertelnie poważnie, aż McClain'owi stanęły włosy dęba. Słyszał, że to dość mocny horror i górował na listach obiecujących się filmów tamtego roku. Tak zaraz skakać na głęboką wodę?

Kogane widząc zmieszaną minę niebieskookiego zaśmiał się.

- Tylko nie mów, że się boisz. – Nie mógł powstrzymać głupiego uśmiechu. Nie sądził, że młodszy wymięknie na samym początku. A przecież dopiero co włączył film.

- Ja? W życiu – zaprotestował natychmiast. Przecież nie mógł pokazać swojego lęku przed Keith'em. - Jeszcze się zdziwisz.

Wziął pierwszego chipsa do ust patrząc w oczy brunetowi. Ten spojrzał na niego rozbawiony.

- Jesteś jełopem – rzucił tylko i przeniósł wzrok na ekran. 

Horror na dobranoc [Klance]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz