★ Rozdział V ★

2.8K 327 87
                                    

Koreańczyk nadal był zaskoczony reakcją przyjaciela. On chciał go przytulić...no i za bardzo wszedł w jego przestrzeń osobistą. Dlatego się przesunął. Był typem, który nie lubił większej bliskości niż było to konieczne. Bądź mu to nie przeszkadzało. Tak prawdę mówiąc nie zaznał takiej bliskości. Mieszkał od małego w Domu Dziecka, a tam szczęścia zaznaje tylko mała grupka dzieci. Szkoda, że on się tam nie znalazł. Los bardzo często płatał mu figle, rzucał kłody pod nogi i podtapiał. Naprawdę miał dość drwin, które leciały za każdym razem w jego stronę, gdy przechodził korytarzem. I tak zaczęła się jego droga brutalności. Plotka szybko rozeszła się po szkole, że pierwszoklasista spuścił łomot napakowanemu trzecioklasiście i to tak mocno, że złamał kolesiowi nos. Wyrobił sobie opinie szkolnego chuligana i to na samym początku gimnazjum! Dyrekcja rozważała wyrzucenie go ze szkoły, jednak ktoś z zewnątrz udobruchał jakoś tą sytuację i Keith ostatecznie został. Po tym incydencie już nikt nigdy nie śmiał go zaczepiać, bali się, że Kogane dopadnie w końcu i ich.

- Keith, wszystko w porządku? - Te pytanie sprowadziło go natychmiast na ziemię, niczym wiadro zimnej wody wylane na głowę. – Nie odzywałeś się dobre dziesięć minut.

Zamrugał kilkakrotnie i podniósł wzrok napotykając parę niebieskich tęczówek, które wpatrywały się intensywnie na jego osobę z wyraźną troską. Dziwne uczucie, gdy ktoś jednak nie ma cię gdzieś.

- Tak, zamyśliłem się tylko – odparł szybko i odchrząknął. – Oglądamy dalej? Jeszcze nie usłyszałem, żebyś piszczał szpiczasty podbródku.

Lance spojrzał na niego niczym Batman na Jokera. Nagrabił sobie i to bardzo.

- Tylko małe dziewczynki piszczą. – mruknął. – Tylko nie mów, że to jest pretekst, żeby zostać pedofilem. Chwila, szpiczasty podbródek!?

- Ktoś ci już mówił, że jesteś głupi?

- Niech sobie przypomnę. – Lance udał zamyślonego, kładąc jeszcze rękę na podbródku. – Ach, no tak, ty. Aż się dziwię, że nie nazwałeś mnie jełopem.

- A chcesz? W zasadzie lepiej do ciebie pasuje niż głupek – uśmiechnął się wrednie Keith. – Jełop - Lance. Pasuje idealnie.

Kubańczyk powstrzymywał się już granicą wytrzymałości. A Koreańczyk nadal drwił z niego ile wlezie. Aż w końcu linka zwana cierpliwością pękła i tym razem Lance nie zamierzał rzucić się z zamiarem uściskania go, lecz z wydrapaniem mu fioletowych oczu.

Teraz oboje leżeli na podłodze okładając się pięściami z zamiarem powalenia swojego rywala. Potem turlali się po całym pokoju uderzając w różne przedmioty, które stały na ich drodze, między innymi krzesła, fotele, jakieś szafki, aż na ich nieszczęście Lance kopnął w stolik. Stojące na nim szklanki z napojem runęły wprost na plecy Kogane'a oblewając przy tym jego koszulkę i hebanowe włosy. Natychmiast odkleił się od Latynosa i zaczął kląć siarczyście pod nosem.

- No pięknie – mruknął po dawce przekleństw, które wydobywały się u niego bez najmniejszego problemu. – To była moja ulubiona koszulka.

- Zdejmij ją – rozkazał wyciągając do niego rękę, gdy już wstał. Miał lekkie wyrzuty sumienia, ale tylko lekkie, w końcu został nazwany jełopem. Zemścił się, choć nieświadomie.

- Mam się przed tobą obnażać? – prychnął starszy.

- A chcesz chodzić klejąc się? Hm? – Spojrzał jak Keith daje mu do zrozumienia morderczym wzrokiem, że ma racje. – No właśnie, więc w tej chwili marsz do łazienki, a ja znajdę ci zaraz jakąś bluzkę.

Koreańczyk poszedł posłusznie do łazienki nadal mamrocząc coś pod nosem, a Lance w tym czasie przewrócił swoją całą szafę w poszukiwaniu jakiejkolwiek koszulki, która nie byłaby tak wielka jak worek dla drugiego. Jak na swoją budowę ciała to naprawdę był chudy jak patyk. Czy on w ogóle coś je?

W końcu znalazł jakiś biały podkoszulek z wielkim napisem NASA na środku, złapał go i ruszył w stronę łazienki. Nie pukając wszedł do środka i ustał jak wryty. Keith pochylał się nad wanną próbując sprać sok pomarańczowy ze swojej bluzki. Jednak nie to wprawiło go w osłupienie, a nagie ciało chłopaka. Niesamowicie wyrzeźbione mięśnie, tors jakiego jeszcze nie widział po którym leniwie skapywały kropelki wody, dosłownie uczta dla oczu. Śmiał go nawet porównać do Dawida autorstwa Michała Anioła. Dostał wielkiego rumieńca na twarzy, kiedy para fioletowych oczu spotkała się z jego niebieskimi.

Rzucił koszulkę z paniki na twarz czarnowłosego, po czym wybiegł rzucając na pół mieszkania: Przepraszam. Szybko wziął z kuchni zmywak, płyn do mycia naczyń i jeszcze papierowe ręczniki, a potem zaczął wycierać klejącą się już pomarańczową ciecz przy kanapie. Kilka minut później usłyszał jak drzwi łazienki otworzyły się, zaś po chwili delikatne kroki przeszły przez cały pokój i zatrzymały się na wprost Kubańczyka. Nadal było mu wstyd, że nie zaczekał na te magiczne słowo proszę. No i co najgorsze czerwone policzki piekły go jak diabli, nie wspominając już, że było mu okropnie gorąco, podobnie jak w lato na Kubie lub nawet gorzej.

- Daj, pomogę ci. – Uklęknął zmniejszając dystans i chwytając jeden z ręczników. – W końcu to też i moja wina.

Ten chłopak chyba nie przestanie go zadziwiać. Keith, którego znał był obojętny, czasem nawet nie miał zamiaru ruszyć palcem, a teraz? Właśnie sprząta jego podłogę i to jeszcze z własnej woli. Plus ta koszulka nieźle się na nim prezentuje.

- Przepraszam, że wszedłem tak bez pukania – powiedział ciszej młodszy. Miał wzrok wpatrzony tylko w podłogę, nie mógł na niego spojrzeć. No i rumieńce nadal gościły na jego twarzy, więc to było pierwszym powodem patrzenia się na zmywak.

- Jełopie, nic się nie stało – zaśmiał się. Lance powoli przyzwyczajał się do tego miłego dźwięku.

Niebieskooki wywrócił oczami.

- Mullet, nie zaczynaj znowu, bo spodni to akurat ci nie znajdę – powiedział z uśmiechem. – Chyba, że chcesz jeszcze bardziej się obnażać przede mną.

- Raczej nie chcesz widzieć mojego kościstego tyłka – również się uśmiechnął.

- Nie powiedziałbym nie...- szepnął zaskakując samego siebie. Skąd ta głupia myśl?

- Co mówiłeś?

- Nie, nic – zaczerwienił się jeszcze bardziej. 

Horror na dobranoc [Klance]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz