Rozdział 17

16 0 0
                                    




Czuję jego delikatne ręce na mojej głowie, poznaje je od razu.

- Nagle straciłem cię z zasięgu wzroku - mówię - Czułem się jakbyś miał już nigdy nie wrócić.

Klękam przed nim i biorę jego twarz w dłonie.

- Anton, zapamiętaj sobie: nie opuszczę cię, nawet jakbyś miał mnie dość - mówię i patrzę mu się w oczy. Mam wyrzuty sumienia, że tak bez słowa go zostawiłem.

- Nie będę miał cię nigdy dość.

- Nie jesteś tego pewien. Jeszcze nie poznałeś mnie całkowicie - mówię cicho.

- Nie ważne co jeszcze skrywasz, kocham cię. To się nie zmieni - Przyciągam go do siebie i mocno przytulam zaciągając się jego zapachem.

Wtulam się w niego. „Pewnie mnie znienawidzi, gdy dowie się, że coś mnie łączy z zabójcą jego rodziny..."mocno go obejmuje.

- Przepraszam, że zniknąłem. Jednak nie musisz tak się o mnie martwić, umiem sobie poradzić. Nie jestem dzieckiem - mówię.

- Nie chce stracić kolejnej ukochanej osoby, bo nie było mnie w pobliżu kiedy potrzebowała - mówię zdławionym głosem.

Kłuje mnie serce na te słowa. Jestem debilem. Egoistycznym debilem.

- Rozumiem...więcej ci nie ucieknę - przyrzekam.

Całuję go w czoło i wstaje jednocześnie podnosząc jego.

- Powinniśmy znaleźć Erin i Arię.

Kiwam głową.

- Anton, kim tak naprawdę jest Aria? Wyczuwa się od niej dziwną atmosferę, na dodatek jeszcze ta sytuacja z jeleniem.

Patrze na niego zaskoczony, ale po chwili zdaję sobie sprawę, że Aria bardzo dobrze maskuje swoje uszy.

- Jest elfem, przyjaźni się z Erin od dziecka. Uważa, że zawdzięcza Erin życie więc chroni ją przed każdym złem.

- Hmm...rozumiem. Nieźle się ukrywa skoro od razu nie rozpoznałem jej gatunku - mówię i łapie Antona za rękę. Dziewczyny i War były niedaleko.

Z daleka zobaczyliśmy ogra, na jego karku siedziała Erin i trzymała go za uszy. War szczerzył zęby w czymś na kształt uśmiechu, a moja siostra śmiała się w głos. Aria patrzyła na to uważnie z lekkim zaniepokojeniem na twarzy.

Widząc ten widok natychmiast poprawia mi się humor.

- Widzę, że dobrze się bawicie - mówię i uśmiecham się na powitanie do ogra.

- Zguba się znalazła! - zawołała Erin gdy zwróciła wzrok na Milla.

Prycham śmiechem.

- Zguba znalazła was. Przepraszam, że wam uciekłem bez tłumaczenia się, ale znajomy był w pobliżu i chciałem z nim pogadać - mówię uśmiechnięty.

- Twój znajomy nie jest dobrym człowiekiem - nagle cichym jak zawsze głosem odezwała się Aria.

- Wiem, że nie jest dobry - odpowiadam wzruszając ramionami.

Patrze na niego złym wzrokiem, czyli jednak było jakieś niebezpieczeństwo.

Podchwytując wzrok Antona dodaje:

- Krzywdy by mi nie zrobił. Nie patrz się na mnie wilkiem, Antonie.

- Tylko by spróbował, a znalazłbym go i wypruł mu flaki.

Uśmiecham się pod nosem. Jest uroczy gdy się martwi.

- A właśnie. Skoro o nim mowa. Jutro wieczorem się z nim spotykam.

Szybko odwracam się w jego stronę.

- Nie ma mowy! - mówię głośno.

- Dlaczego nie? Podaj powód - mówię zaskoczony jego reakcją. Byłem pewien, że tylko kiwnie głową.

- Żartujesz sobie ze mnie? - pytam zły.

- Przecież nic mi nie zrobi. Skąd ta złość? - pytam zirytowany. War i dziewczyny przysłuchują się nam.

- Naprawdę myślisz, że puszczę cię wieczorem samego w las na spotkanie z jakimś typem?!

- Nie krzycz...ja go dobrze znam. W lesie czuje się doskonale. Nie widzę problemu - mój ton  staje się coraz bardziej chłodny.

Jego ton głosu we mnie uderzył. Przejeżdżam sobie dłonią po twarzy i opuszczam głowę w dół. Nie chciałem by tam szedł, ale nawet jeśli mu zabronię on i tak ode mnie ucieknie i tam pójdzie.

- Rób co chcesz - mówię cicho po czym oddchodzę w stronę, z której przyszliśmy.

Odprowadzam go wzrokiem. Sam idę w przeciwnym kierunku, w głąb lasu. Dziewczęta sobie poradzą. Po dwóch kilometrach przystaje i siadam na wysokiej gałęzi. „Rób co chcesz" powinienem się cieszyć z tych słów, ale jest mi ogromnie przykro. Kule się i otulam ogonem. Znów go zraniłem. Czy bycie z nim ma w ogóle jakiś sens? Ja sprawiam mu problemy, a on próbuje mnie przy sobie przytrzymać trzymając na smyczy. Nie to sobie wyobrażałem.

Leże w łożu, wtulam się w poduszkę, która pachnie Millem. Jestem na siebie wściekły, trzymam go na uwięzi i nie chce uwolnić. Powinienem mu pozwolić, albo zaproponować, że pójdę z nim, a nie wszczynać kłótnię. Dziewczyny już dawno wróciły, a jego dalej nie ma. W głowie mam milion scenariuszy. Zostanie tam na noc i następnego dnia pójdzie na spotkanie i odejdzie z tym swoim znajomym. Tego się boje najbardziej, że ma mnie już dość i już go nie zobaczę.

Zbliża się chłodny wieczór. Wzdycham i zaskakuje z drzewa. Idę szybszym krokiem do domu Erin. Po godzinę jestem na miejscu przed pokojem Antona. Cicho wchodzę do pokoju i zdejmuje niepotrzebne ubranie. Powoli kładę się do niego plecami i przykrywam kołdrą. Pewnie nie chce mnie widzieć, a tym bardziej rozmawiać...

Czuję ciało układające się obok. Wrócił. Przed sobą widzę jego plecy, przytulam się do nich.

Bez słowa łapie go za dłoń i przykładam do mojego serca. Czuje łzy w oczach, strasznie się czuje.

- Przepraszam - mówię i skupiam się na jego cichym oddechu.

- Nie, Anton. To ja cię przepraszam. Martwisz się o mnie, troszczysz się, a ja ci się odpłacam kłótniami - mówię próbując zataić to, że z moich oczu lecą łzy.

Słyszę jego łkanie, to łamie mi serce. Odwracam go byśmy byli twarzą w twarz.

- Nie płacz, proszę - błagam. Po jego policzkach spływają wielkie łzy.

- Przepraszam, naprawdę jest mi przykro... - mówię tylko tyle, bo głos uwiązł mi w gardle.

- Ciiii...Cichutko - mówię cichym spokojnym głosem przyciągając go do swojego serca. Zaczynam głaskać go po włosach - Nic się nie stało, cieszę się, że wróciłeś cały.

Uspokajam się i wtulam się w jego gorące ciało. Słyszę jego serce, zamykam oczy i wsłuchuję się w jego rytm.

- Kocham cię.

- Ja też cię kocham - odpowiadam cicho. Oczy same mi się zamykają. Zasypiam kurczowo wtulony w niego.

Powiązani z WiedźmamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz