7. Kocham, Ray

269 43 162
                                    

Żywię się komentarzami jak wampir krwią wiec poproszę mój obiadek :3

Wybiła pierwsza w nocy, a ja wciąż siedziałem na biurowej kanapie powierzchownie okryty kocem i okupowałem pożyczonego od Ethana laptopa. Nie robiłem niczego ambitnego, oglądałem YouTobe, przeglądałem portale społecznościowe i po raz pierwszy od wyjścia z więzienia zacząłem sprawdzać co mnie ominęło. Czułem się, jakbym znalazł się w nowym świecie, choć pozornie wszystko wyglądało tak samo. W całkowitej ciszy przeglądałem stare artykuły o zamachach terrorystycznych, wyborach, uchodźcach... Zdecydowanie miałem sporo do nadrobienia. Powoli zaczynałem rozumieć, że wskoczenie w dwa tysiące osiemnasty rok, będzie jeszcze trudniejsze, niż początkowo mi się wydawało. W więzieniu czas płynął cholernie wolno i jakoś nie myślałem o tym, że życie wokół mnie nie stanęło w miejscu.

– Jezu... – jęknąłem cicho sam do siebie, wczytując się w kolejne informacje. Kiedy to wszystko przeleciało?

Usłyszałem skrzypnięcie drzwi. W progu stanęła Jodie.

– Późno już – powiedziała, opierając się o framugę.

Z początku chciałem zbyć ją krótkim mruknięciem, ona jednak tak łatwo nie ustąpiła. Nie minęła sekunda, a już nade mną stała. Niemal czułem, jak jej wzrok wbił mnie w zagłębienie kanapy.

– Wiem, że przesadziłam.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparłem.

– Pamiętam, że mam męża. I niczego od ciebie nie oczekuję. Po prostu się martwię. Jak o przyjaciela.

Spojrzałem na nią z dołu i uniosłem brew. Z jakiegoś powodu nie wyczułem w jej głosie niepokojących nut. Najwyraźniej mówiła szczerze.

– Nic mi nie będzie. – Wzruszyłem ramionami i wróciłem do wgapiania się w ekran laptopa.

Wychyliła się, żeby sprowadzić, co czytałem. Zminimalizowałem stronę i spiorunowałem ją wzrokiem.

– Jak ręka?

– Znośnie.

Skinęła głową.

– Nie jesteś zbyt rozmowny.

– Nie mamy o czym rozmawiać, zresztą przerwałaś mi.

– Wiem, że nieudolnie, ale staram się pomóc – tłumaczyła. Ukradkiem przewróciłem oczyma. – Nie uważasz, że lepiej byłoby nie odrzucać każdego, komu na tobie zależy?

– Na razie odrzucam tylko ciebie i trochę Ethana. To tylko dwie osoby.

– A kogo oprócz nas masz?

Zamilkłem. Wymasowałem nasadę nosa, jednocześnie wysiliłem chorą rękę, żeby zamknąć ekran laptopa. Nawet ta znikoma aktywność porządnie zabolała.

– Coś nie tak?

– Ręka – mruknąłem. – Przejdzie.

– Jeśli bardzo boli, to...

– Przejdzie – powtórzyłem dobitniej.

Rozmawialiśmy w kompletnej ciemności, przed chwilą przynajmniej oświetlał nas ekran laptopa, a teraz za nic nie mógłbym chociażby odnaleźć w mroku jej twarzy. Dzięki towarzyszącej nam aurze odniosłem wrażenie, że przeprowadzenie z nią szczerej rozmowy nie byłoby złym pomysłem. Nie podążyłem za tą myślą, wybrałem milczenie. Jodie niestety nie zrozumiała przekazu.

– Może pora zacząć rozróżniać kto jest po twojej stronie?

– Co ty możesz o tym wiedzieć?

Terapia Elizabeth Snow [THE END]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz