-Na pewno jest wszystko w porządku? Ostatnio często łapiesz się w okolicy serca. To może być coś poważnego, nie powinieneś tego ignorować. -Taehyung wiązał krawat, stojąc przed lustrem i co rusz zerkając za swojego chłopaka. Czarnowłosy był w tak zwanym proszku, bo paradował po pokoju w samych bokserkach i zastanawiał się, którą koszulkę nałożyć. Starszy tego nie rozumiał, przecież wszystkie były białe.
-Na sto procent nic mi nie jest. To tylko ze zmęczenia. -machnął ręką i w końcu wybrał jedną z koszulek wiszących w garderobie. Co prawda każda była biała, ale miały inny odcień.
-Jeżeli jeszcze raz zobaczę, że cię boli, to jedziesz do szpitala. Rozumiemy się? -może i za bardzo mu matkował, ale co miał poradzić na to, że się martwił? Jego chłopak czasami był na prawdę niedojrzały i zachowywał się jak dziecko. Ignorował swój stan zdrowia, a przecież tak niedawno miał poważny wypadek, przez który prawie stracił życie. Cztery razy akcja serca zatrzymywała mu się w karetce i w szpitalu, więc nic dziwnego, że się o niego bał. Potem jeszcze ten nieszczęsny krwiak. Każdy na jego miejscu byłby przewrażliwiony.
-Dobrze, mamo. -zaśmiał się cicho i nasunął spodnie na pośladki, a na nogi swoje ulubione klasyczne Timberlandy. Jak dobrze, że była już jesień i jego stopy nie robiły z butów basenu.
Młodszy nie miał jakoś szczególnie ochoty na śniadanie, które i tak rzadko jadał, więc pożegnał się z Taehyungiem i wyszedł z domu. Zapowiadał się ciężki dzień, pełen pracy, bo jego studio dostało od groma nowych zleceń. Czy cały Wszechświat uparł się, żeby właśnie w tym tygodniu i u niego i u Tae było tak dużo do roboty w pracy? Nie mogli poczekać tak z tydzień?
Do pracy miał spory kawałek, bo autobusem jechało się dobre czterdzieści minut, ale nie przeszkadzało mu to. W tym czasie mógł usiąść i w spokoju posłuchać muzyki. Całe szczęście, że jeździł bardzo wcześnie, więc ludzi w busie też nie było zbyt wielu. Nie musiał ustępować dzięki temu miejsca żadnym moherom i ich zmęczonym torbom. Zwłaszcza, że ostatnimi czasy nie czuł się zbyt dobrze.
Nawet dziś wstał z nieznośnym bólem głowy i co rusz łapało go też w klatce piersiowej. Zastanawiał się czy to nie jakieś problemy z sercem, ale co miał teraz do stracenia? Dziś mijał ostatni dzień z tych dwóch miesięcy, które dał mu Jimin.
Chciał jak najszybciej dotrzeć do pracy i zrobić to, co miał zaplanowane tego dnia. Potem mógłby wrócić do domu, albo nawet pojechać do Tae do kliniki. Musiał spędzić z nim ten ostatni dzień, by móc się nacieszyć. To prawda, że było mu smutno i przykro, bo komu by nie było w obliczu śmierci, ale nie zaprzątał sobie tym głowy. Jedyne o czym myślał, to Taehyung. Potrzebował go znów zobaczyć nim zamknie oczy i już ich nie otworzy.
Z autobusu wybiegł jak poparzony i pognał do budynku, w którym pracował. Był jeszcze przed czasem, ale wszedł do środka i pojechał windą na odpowiednie piętro. W budynku nikogo nie spotkał po drodze do sali, w której zwykł robić projekty. To w sumie dobrze, bo nikt nie będzie mu przez jakiś czas zawracać głowy. Będzie mógł w spokoju dokończyć wszystko, co pozaczynał.
CZYTASZ
Good boys go to heaven. //TaeKook
FanficCo jeśli zginiesz, ale dostaniesz drugą szansę? Czyli o Jungkooku, który w wyniku potrącenia samochodem umiera, ale wraca na dwa miesiące, by znaleźć miłość swojego życia. Uwagi: top!jk, angst #2 in taekook 280820 ja nie wiem jak do tego doszło dw...