-Nie, nie, nie. Nie zgadzam się na takie zakończenie. -czarnowłosy chłopiec podskoczył zdenerwowany na kolanach swojego dziadka. -Książę nie może ot tak umrzeć. Przecież księżniczka będzie płakać.
-Właśnie! Dziadku, jesteś do bani. Nie umiesz opowiadać bajek. -tym razem to nie wiele starsza dziewczynka założyła ręce na piersi i fuknęła niezadowolona.
-Czy ja powiedziałem, że historia się skończyła? -mężczyzna zaśmiał się cicho i pogładził wnuki po ich czarnych jak smoła czuprynach. Uwielbiał te dzieciaki i nie wyobrażał sobie życia bez tej dwójki, no i trzeciego, ale on był już w liceum i nie interesowało go już przesiadywanie ze starszym człowiekiem i słuchanie jego historii, a przynajmniej tak mu się wydawało.
-Moment, chcesz mi powiedzieć, że do tej pory nie wymyśliłeś zakończenia? -nie wiadomo skąd pojawił się wysoki, szczupły blondyn i usiadł na kanapie obok. Było to wielkie zdziwienie, bo nawet nie miał słuchawek w uszach i słuchał go. -Powinieneś wskrzesić Jungkooka, żeby mógł być ze swoją księżniczką, a po za tym, dlaczego ona do cholery wciąż nie ma imienia? -oburzył się, unosząc ręce ku górze.
-Dzieciaki, dajcie spokój dziadkowi. Ta historia nigdy nie miała zakończenia. -tym razem do pokoju weszła starsza kobieta i usiadła obok swojego męża. -Prawda, Taehyung? Powinieneś wymyślić cokolwiek, żeby w końcu się odczepili. -zaśmiała się i położyła dłoń na tej męża.
-Ta historia nie może mieć byle jakiego zakończenia. -spojrzał na każdego z osobna i uśmiechnął się. -Życie samo je napisze, a wtedy i ja dowiem się, jak to wszystko się zakończy. -przymknął powieki i odchylił głowę do tyłu, żeby oprzeć ją o fotel.
Bo Taehyung tak na prawdę jeszcze nie poznał zakończenia. Tak jak obiecał przed laty Jungkookowi, założył rodzinę i był szczęśliwy, ale nikt nie mógł mu go zastąpić. Nawet jego trójka wnucząt, czy dwoje dzieci. Jego żona była świadoma, że nigdy nie otrzyma tak wielkiej miłości, jaką darzył kiedyś, tak jej się wydawało, tego młodego grafika.
W rzeczywistości Taehyung nigdy nie przestał kochać Jungkooka i przez te wszystkie lata tylko czekał, aż to na niego przyjdzie czas i będą mogli się spotkać gdzieś w niebie. To było jego największe marzenie. Móc spotkać go jeszcze ten jeden raz. Chociaż na chwilę móc dotknąć jego miękkich włosów i ten ostatni raz go pocałować.
Przez te lata nauczył się cierpliwości. Choć zaraz po jego odejściu nie mógł się pozbierać i robił różne dziwne i niebezpieczne rzeczy, typu związek z Jinem. Tak, to było bardzo głupie, gdy teraz patrzył na to z perspektywy czasu, ale on wierzył, że Jungkook gdzieś tam na górze patrzy i wścieka się, że Jin może go dotykać. Chciał mu po prostu zrobić na złość.
Całe szczęście, że po miesiącu nie wytrzymał i zerwał kontakt z anestezjologiem. Wyjechał do Stanów i tam poznał swoją żonę, z którą był przez następne pięćdziesiąt lat. Kobieta wiedziała, że jej mąż nie był święty. Wiedziała bardzo dobrze o jego orientacji i o miłości jego życia, która odeszła przedwcześnie, ale to właśnie dzięki niej Taehyung był w stanie jakoś funkcjonować. Był jej wdzięczny z całego serca i miał ogromne wyrzuty sumienia, że nie mógł dać jej takiej miłości, na jaką zasługiwała.
CZYTASZ
Good boys go to heaven. //TaeKook
FanficCo jeśli zginiesz, ale dostaniesz drugą szansę? Czyli o Jungkooku, który w wyniku potrącenia samochodem umiera, ale wraca na dwa miesiące, by znaleźć miłość swojego życia. Uwagi: top!jk, angst #2 in taekook 280820 ja nie wiem jak do tego doszło dw...