Opierałem się o jakiś stary murek, który w sumie w każdej chwili mógł się zawalić na terenie uczelni. Cholera. Dwa tygodnie zbierałem się, żeby powiedzieć Rose wszystko, co do tej pory nie dawało mi spać. Czułem się okropnie niewłaściwie, ciągnąc ten związek, który rozpadał się jedynie z mojej winy. Sunąłem palcem po ekranie telefonu w oczekiwaniu na rudowłosą. Dochodziła siedemnasta, a jej dalej nie było. Być może miała problem z dotarciem tutaj, bo na naszą osobistą rozmowę wybrałem dość rzadko odwiedzane miejsce na uczelni. Za biblioteką znajduje się niewielki skwerek. Czasem przychodzę się tu uczyć.
W pewnym momencie dziewczyna złapała moje ramię i wychyliła się zza niego. Podskoczyłem z zaskoczenia. Nie pocałowaliśmy się na powitanie... Nie robiliśmy tego już od przeszło dwóch tygodni. Schowałem telefon do kieszeni i niemrawo przywitałem się z Rosalie. Włosy miała jak zwykle schludnie ułożone. Do tego ubrana była w bluzkę z dużym dekoltem, co dodatkowo mnie dekoncentrowało. Nie wspominając o tym, że już przez temat naszego spotkania trudno mi było myśleć logicznie. Myśleć jakkolwiek...
Wstałem do pionu, odchodząc kawałek od murku, o który się opierałem. Stanąłem naprzeciwko dziewczyny, która już chwilę temu przeszła przez ową zabudowę. Nie uśmiechała się tak jak zwykle na mój widok. Mi z resztą też nie było do śmiechu. Podrapałem się po karku, nie wiedząc jak ugryźć temat.
- Na pewno zauważyłaś, co ostatnio między nami było... - Zacząłem. Rose niepewnie poruszyła twierdząco głową, kierując wzrok na swoje stopy. - Trudno mi cokolwiek powiedzieć.
- Rozumiem... - Wtrąciła się, próbując jakoś zareagować na moje kolejne słowa. Panowała między nami niepokojąca cisza, którą jak najszybciej chciałem zakończyć.
- Nie jesteśmy ze sobą długo, a to i tak wystarczyło, żebym coś sobie uświadomił. - Kontynuowałem. - To nie przez ciebie, to przeze mnie. Jesteś wspaniałą dziewczyną, mądrą, ładną i wiem, że zasługujesz na kogoś kto to doceni. Kogoś lepszego ode mnie...
- Do czego zmierzasz? - Powiedziała cicho, siadając na murku za nią.
- Myślę, że powinniśmy... powinniśmy zerwać. - Zrobiłem przerwę na złapanie oddechu, którego przez chwilę mi brakowało.
Zacisnąłem pięść tak mocno, że paznokcie zaczęły wbijać mi się w skórę. Z niecierpliwością czekałem na odpowiedź Rose, która dalej uporczywie wpatrywała się w ziemię. Nie mogłem zobaczyć mimiki jej twarzy, ale nie trudno się domyślić, co teraz czuła. Nie oszukujmy się, do tego musiało kiedyś dojść. Prędzej czy później...
- Też o tym myślałam. - Odparła łamiącym się głosem.
Chciałem ją teraz przytulić. Chciałbym, aby przynajmniej teraz poczuła we mnie wparcie. Mimo, że przez cały ten czas zachowywałem się jak skończony idiota.
- Naprawdę, naprawdę cię lubię, ale ostatnio poczułem, że... kocham kogoś innego. Nie mogę żyć, okłamując cię. Nie wybaczyłbym sobie tego. I tak czuję się źle, jestem na siebie cholernie zły, że nie byłem z tobą szczery. Sam łudziłem się, że dzięki tobie zapomnę, ale wyszło na to, że tylko cię wykorzystałem.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - Uciszyła mnie rudowłosa. Nerwowo bawiła się palcami. - Nie masz się o co martwić. Po prostu będzie lepiej dla nas obojga jeśli nie będziemy tego ciągnąć. Zapomnijmy, że coś między nami było i żyjmy dalej.
Wpatrywałem się w bladą twarz Rose. Widziałem jak jej oczy się zaszkliły, gdy na chwile podniosła wzrok w moją stronę. Moje serce biło jak szalone, a umysł przepełniony był poczuciem winy, którego pewnie nigdy się nie pozbędę.

CZYTASZ
Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? [Zakończone]
Romance"Poznanie Cię było przeznaczeniem, zostanie Twoim przyjacielem było wyborem, ale zakochanie się w Tobie było poza moją kontrolą..." Oboje nigdy nie mieli szczęścia w miłości, więc tworzą idealną parę... przyjaciół. Zaczynając pierwszy rok na studiac...