— Livvy!
Ty pobiegł do drzwi, ale nadal były zamknięte. Zaczął walić w nie z pięści. Kit podbiegł do niego, ale nawet z jego pomocą drzwi nawet nie drgnęły. Za ich plecami rozległ się śmiech Barnabasa.
— Myślicie, że co? Że mi uciekniecie?
— Kim ty jesteś? — Kit odwrócił się szybko w stronę Hale'a. — Czemu chcesz nas zabić?
Barnabas zaśmiał się chrapliwie. Wskazał palcem blondyna.
— Jestem tym, kim był również twój ojciec. Mordercą.
Na te słowa Ty przestał kopać w drzwi i obrócił się w ich stronę. Spojrzał morderczym spojrzeniem na mężczyznę. Kit już dawno załamałby się pod siłą tego spojrzenia, ale z Barnabasa wyraźnie była twarda sztuka.
— Jeśli jej...
Hale podniósł dłoń i pokręcił głową.
— Ta suka dowiedziała się, kim jestem. Naprawdę myślisz, że ktokolwiek z waszej trójki przeżyje? Niby taki dobry detektyw, a jednak debil.
— Zamknij się! — krzyknął Kit. Rozejrzał się za jakąkolwiek bronią, czymś, czym mógłby odepchać atak mężczyzny, gdyby taki nastąpił. Najbliżej niego leżała tylko drewnianą laskę. Wziął ją do ręki i stwierdził, że to lepsze niż nic. Stanął obok Ty'a, żeby móc też obronić chłopaka.
— Naprawdę myślisz, że dasz sobie radę przeciwko mnie? — Hale wyjął z wewnętrznej kieszeni garnituru pistolet. — Jesteś tak samo głupi jak twój ojciec. Myślał, że będzie mógł rzucić swoją pracę tak po prostu.
Kit chciał mu się jakoś odgryźć, bo w końcu źle mówi o jego ojcu. Jeśli nawet to co powiedział Hale jest prawdą, to nadal był jego ojciec.
Barnabas wyciągnął rękę z bronią i strzelił. Kula musnęła ramię Kita, który poczuł w tamtym miejscu ostre pieczenie. Byłoby z nim gorzej, gdyby Ty nie pociągnął go za rękę. Barnabas rzucił ciche przekleństwo w jego stronę i wycelował ponownie. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, drzwi do gabinetu otworzyły się i do środka wpadła spora grupa ludzi.
— Ręce do góry! — krzyczy jeden z nich, mierząc ze swojej broni do Hale'a.
Ten mierzy ich wszystkich wzrokiem i wykonuje rozkaz. Zdał sobie sprawę, że nie da sobie rady sam przeciw reszcie. Jego twarz wykrzywia grymas wściekłości, kiedy dwójka ludzi podchodzi do niego aby go rozbroić.
— Pożałujecie tego wszyscy! — warknął, kiedy wyprowadzali go z gabinetu. — A ty skończysz jak twój stary — rzucił w stronę Kita.
Podszedł do nich wysoki mężczyzna z czarnymi nastroszonymi włosami. Spojrzał na jednego i drugiego.
— Blackthorn, mówiliśmy ci, żebyś się więcej nie mieszał do tej sprawy — powiedział do Ty'a. Ten odwrócił głowę.
— Przepraszam, kim pan jest? — wtrącił się Kit. Mężczyzna wydawał mu się znajomy, ale nie mógł go sobie nigdzie dopasować.
— Jestem Bane. Magnus Bane. Szef policji. Ty to, jak mniemam, Kit Rook.
Kit pokiwał powoli głową. Chciał zadać jeszcze kilka pytań, na przykład skąd ten facet wie, kim on jest i co tu w ogóle robią , ale przeszkodził mu w tym Ty.
— Widzieliście moja siostrę? Czy jest...
— Spokojnie. — Bane przerwał mu, podnosząc rękę. — W tej chwili z pewnością jest już w drodze do szpitala. Moi ludzie się tym zajęli.
Ty odetchnął głęboko i spojrzał na ramię Kita.
— Tym też chyba trzeba się zająć.
Chłopiec spojrzał na swoje ramię. Krew ciekła po całym ramieniu, ale wcześniej tego nie zauważył. Nie poczuł nawet bólu, który teraz doszedł do niego ze zdwojona siłą.
— Nie jest to poważna rana — stwierdził Bane, ale widząc bladą twarz chłopaka, zawołał jednego ze swoich ludzi. Z pewnością źle znosi widok krwi, do tego dochodzą emocje, więc to oczywiste, że jego organizm tak zareagował, pomyślał Magnus, kiedy blondyn zemdlał.
***
Świat ogarnęła ciemność. Kit przeraził się, że wymyślił sobie to wszytko, że nigdy nie spotkał Ty'a. Jednak po chwili kolory wróciły na swoje miejsce. Miał jeszcze mroczki przed oczami, ale dostrzegł nad sobą niewyraźny kontur twarzy. Zamrugał kilkakrotnie, po czym spróbował się podnieść, ale ktoś chwycił go za ramiona i z powrotem położył.
— Nie podnoś się jeszcze.
Blondyn rozpoznał głos Ty'a i uśmiechnął się delikatnie.
— Nie musisz być przy Livvy?
Poczuł jak Blackthorn prostuje się na krześle.
— Byłem... Dostała czymś w głowę. Ale jest silna i już jest z nią lepiej.
— Co z Barnabasem?
— Został zamknięty. To wszystko co mówił, to...
— Prawda. Tak, domyślam się.
Zamilkli na chwilę. Kit wpatrywał się w sufit, a Ty patrzył na niego.
— Widzę kolory — powiedział nagle Ty.
Blondyn oderwał wzrok od jakże interesującego sufitu.
— Ładne są, prawda?
Spojrzeli sobie w oczy i uśmiechnęli się do siebie. Blondyn zgarnął rękę swojego przeznaczonego.
— Witaj.
***
Dobry! To jest ostania część. Zakończenie jest, jakie jest. Myślę, że nie muszę nic dopowiadać.
HAPPY PRIDE MONTH!
CZYTASZ
Świat Cieni - zbiorowisko wszystkiego
De TodoZnajdziecie tutaj headcanony, talksy, ciekawostki, informacje, opinie i krótkie opowiadania - wszystko ze Świata Cieni (Diabelskie Maszyny, Dary Anioła, Mroczne Intrygi - wszystko od Cassandry Clare).